"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


piątek, 31 października 2014

Dwa miesiące plus aktualizacja;)

Dwa miesiące do końca roku kalendarzowego, a jutro licznik przebiegniętych kilometrów powinien zmienić cyfrę z przodu na 3;) Dziś po wczorajszym wieczornym bieganiu tylko  piątka  na i z "morsowiska". Tym samym ostatnia piątka w październiku z 271 kilometrów przetuptanych w tym miesiącu:) Po środowym ochłodzeniu dzisiaj temperatura powietrza o szóstej rano wynosiła siedem stopni na plusie:( więc nawet nie zabierałem termometru. Pewnie jak to ostatnio bywało temperatury wody i otoczenia są zbliżone. Aha, ostatnio mam Kompana:) Który przyjeżdża popływać trochę wcześniej i "działamy" na morsowisku na dwie zmiany he.he..  W sumie nawet nieźle pasi hi,hi... znajomy od kąpania - Kompan;)

1 listopada tradycyjnie priorytet to odwiedzenie na cmentarzu Naszych Bliskich i Znajomych [*]
Może uda się z samego rana wyskoczyć na bieganko, a potem świętować Wszystkich Świętych. Ale nic na siłę.
Jutro myślami będę  z Tymi którzy odeszli do lepszego świata. Również z Koleżankami i Kolegami "po fachu" którzy biegają już niebiańskie maratony jak śp. Basia Szlechetka Kiedy jako początkujący biegacz trafiłem na forum wpisy o Basi Ona już walczyła z chorobą. Dzięki Basi, Tej wspaniałej Kobiecie i super Biegaczce zapragnąłem pokonać królewski dystans, czyli maraton. Dzięki Niej zakochałem się w bieganiu. Ona jest dla mnie przykładem i niedoścignionym wzorem. Moim Guru. Dlatego cieszę się, że swój dziesiąty maraton mogłem pobiec dla Basi w Jelczu - Laskowice.

Sobota - Aktualizacja. Jak mówi stare polskie przysłowie: "Kto rano wstaje temu Pan bóg daje" Wyskoczyłem z rana na siódmą tradycyjnie w bialskie pola. Pogoda idealna do biegani pięć stopni powyżej zera na termometrze, przebijające się słoneczko, zero wiatru i rewelacyjne powietrze:) Do tego fajne towarzystwo /Matylda, Krzysztof, Marcin, Zenon/ więc akumulatory naładowane endorfinami na maxa;)
Na drugiej pętli wspomniałem, że dawno nie spotkaliśmy "Koniarzy" A bywało, że często na naszej trasie można było zobaczyć jeźdźców na koniach. Po chwili Zenon wskazuje dwie amazonki;) Zobacz - *mówisz i masz* hi,hi.. Ale nie zawsze tak trafnie przepowiadam:( Wczoraj myślałem, "wejdzie trójka z przodu" na liczniku kilometrów i zabrakło słownie dwóch he,he...

Piętnastka na dobry początek miesiąca  w intencji Tych Którzy odeszli do wieczności jak Teresa ['] Zenka równo cztery miesiące temu:(

czwartek, 30 października 2014

Jak co czwartek ...

ale nie do końca. Najpierw testowanie /atestowanie trasy;) Potem przygotowanie do biegu częstochowskiego na trasie wokół Jasnej Góry i na koniec wieczorna wycieczka ulicami miasta. W sumie prawie siedemnaście kilometrów:) Ciepło! osiem kresek na plusie i tylko ta przedwczesna  ciemność:( Zbyt mała ilość światła słonecznego sprawia, że wieczorami jestem nie do życia:( Na szczęście jest biegaczem...  Trochę auto motywacji;) Może jeszcze Komuś się przyda?

środa, 29 października 2014

minus 1 i plus 10...

to o poranku dzisiejsze temperatury powietrza i wody:) Oszronione trawy, ławki szybko w promieniach słońca stawały się mokre.  Myślę jednak, że wcześniej o świcie przymrozek był większy i temperatura otoczenia na "Bałtyku" była o kilka kresek niższa od zera.

Przebiegłem się ścieżką rekreacyjną na rozgrzewkę i ściągając ciuchy widziałem, że paruje jak woda w "Adriatyku" he,he... Na otwartej przestrzeni gdzie słonko przyświeca można się opalać, ale w miejscach zacienionych lodowato:) i nawet  kałuże przykryte cienką "szybką" lodu;)

Za to w wodzie fantastycznie!! Dzięki Mateuszowi za foto, bo mogę się pochwalić dzisiejszym pluskaniem he,he... Świetne są w sezonie morsowe, niedzielne spotkania  na naszym "Mielnie":) Lecz czasem takie indywidualne"prywatne" w ciszy, na pustkowiu mają swój niepowtarzalny urok.

Po "jesiennym" przedsezonowym morsowaniu;) roztuptałem jeszcze zimne stopy i po powrocie endo pokazało prawie osiem kilometrów. Nie wiem dlaczego nie zawsze aplikacja zatrzymuje czas kiedy staję? W ustawieniach zaznaczyłem tę opcję, żeby za każdym razem nie sięgać po telefon i przerywać trening niestety raz to działa raz nie:(

Cały czas czuję jak buzuje we mnie ogień:) czyli szczepionka antygrypowa się przyjęła cha,cha...
https://picasaweb.google.com/104418756008194431802/29X2014JesienneMorsowanie


poniedziałek, 27 października 2014

"Dzienna ściema"*...

 dzisiaj mi się przytrafiła;) Wybiegłem bez celu improwizując po drodze. Może w prawo? Nie, chyba następną?, tą potem wrócę... Biegłem i układałem w myślach dzisiejszą trasę. Biegło mi się bardzo fajnie:) bo Ewa dopingowała  mnie przez peptalk (dziękuję:)  Chociaż w pewnym momencie gdy chciałem w krzakach "przewinąć małego;) a tu z telefonu: "Tomek go go go go go.." Pomyślałem: kurcze przez te "wynalazki" nawet spokojnie wysikać się nie można hi,hi...
Podczas takiego spokojnego biegania na luzie rzadko zerkam na zegarek. Ale dziś gdy spojrzałem wzięło mnie zdziwko! Jak to wybiegłem przed ósmą, a już jest 9:45?!?! Niemożliwe! prawie dwie godziny biegam??? No tak! chyba straciłem rachubę czasu:( i trzeba zmykać czym prędzej do domu!
Przed klatką wyłączając endo dojrzałem na wyświetlaczu dystans  12,40 km, czas 1:11:29 !!! Ki diabeł myślę? Na zegarku dziesiąta, a tu godzina dziesięć i jedyne dwanaście kilometrów?
W tej samej chwili błyskawiczne olśnienie!!! Nie przestawiłem zegarka sportowego na czas zimowy!!! he,he...
 * Nocna ściema w Koszalinie marzy mi się:) Nawet był taki czas, że myślałem zrobić ten maraton w tym roku. Daleka to wyprawa, ale może za rok?

sobota, 25 października 2014

Pierwsza kapliczka od Okulickiego...

godzina 6:30 start w bialskie pola dokładnie jak przed siedmioma laty:) 
Początki były trudne. Bardzo wczesna pora szczególnie zimą dawała się we znaki;( Ale w kilkuosobowym składzie biegaliśmy marząc o częstochowskiej grupie  pasjonatów biegania i o biegu w naszym mieście. Nie było mowy o klubie przyjaciół zwierząt, czy stowarzyszeniu kynologicznym. Cel był jasny propagować bieganie jako najprostszą formę aktywności fizycznej. Promować /wtedy jeszcze nieformalna/ grupę biegową i zachęcać biegaczy do integracji oraz wspólnych spotkań biegowych.

Wzajemne motywowanie się, wspieranie, udzielanie pomocy  początkującym biegaczom przez bardziej doświadczonych... Profil przyszłego klubu rysował się czytelnie. Cóż w najgorszych snach nie podejrzewałem, że tak szybko zejdziemy na psy:(

Jutro o szóstej trzydzieści po zmianie czasu na zimowy i przesunięciu wskazówek zegarków do tyłu byłoby widniej. W dodatku łatwiej, bo przecież śpi się o godzinę dłużej he,he...
Ale cóż siódma rocznica sobotnich spotkań biegowych przypada 27-go października, a w tym roku to poniedziałek, więc  "urodziny" wypada obchodzić dzisiaj;)
Wychodzę po szóstej. Niestety ciemno i zimno (zaledwie +1)   Biegnąc na Bialską o tej porze na ulicach widać tylko spieszące się na Jasna Górę zakonnice;) Pod kapliczką z przyzwyczajenia zerkam na zegarek i wypatruję w ciemnościach, czy Ktoś nie nadbiega?
Punktualnie wpół do siódmej ruszam na stałą sobotnią trasę oddając się rozmyślaniom jak to drzewiej bywało;)
 
Żyję na tym świecie ponad pól wieku, ale wciąż nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem ludzi, Którzy dla realizacji własnych pomysłów gotowi są zniszczyć coś co inni z wielkim trudem i poświeceniem budowali latami. W dodatku z mniemaniem, że robią to dla szczytnych celów.
Wiem, wszystko idzie naprzód. Życie wymusza ciągłe zmiany. Świat idzie z postępem. Tylko wprowadzając nowe trzeba czynić to z wielką rozwagą. Zresztą było wielu którzy próbowali budować na "zgliszczach" nie zważając na rodowód, historię, tradycję... I jakoś zawsze wychodziło im to "bokiem"
Zamiast oficjalnych obchodów rocznicowych wybrałem dziś samotne bieganie ze wspomnieniami, bo dla mnie to raczej stypa niż urodziny:(

piątek, 24 października 2014

Zimno...

robi się na całego dziś z rana tylko +2 "przy oknie". A w parku Lisiniec od wody temperatura odczuwalna zapewne niższa. Najpierw ścieżką rekreacyjną w prawo dookoła "glinianek" potem kąpiel i znów pętelka w lewo na rozgrzewkę;) Dziś chyba zbyt długo trzymałem dłonie w wodzie, bo... zmarzły mi palce;) Musi być znaczna różnica temperatur wody i powietrza, bo dzisiaj nie było mgły, ale nad samym lustrem wody widać było unoszące się smużki pary:) Wędkarzy aura wymiotła. Tylko jeden miłośnik złocistego izotonika "nawadniał" się na ławeczce i zdziwiony obserwował co ja wyczyniam he,he...
Po wczorajszym tuptaniu "po twardym"dookoła jasnogórskiego wzgórza poranna krioterapia była kapitalna:)

Do biegaczy widzę ludzie już przywykli i coraz rzadziej słyszę zaczepki w stylu: "gdzie się pan tak spieszy?" Natomiast widać niekiedy na twarzach ludzi zdziwienie, gdy biegnę z plecakiem.
Kiedy jest ciepło nie potrzebuję nawet ręcznika, lecz teraz zabieram do plecaka karimatę, ręcznik i coś do przebrania. Bywało, że gdy biegłem w moro z plecakiem słyszałem "na wojnę pan się wybierasz? "Dzisiaj też wracając usłyszałem od Gościa "panie goni pana ktoś? Przed kim pan tak ucieka?" Podziękowałem Mu za troskę;) i odpowiedziałem krótko:"uciekam przed czasem";)

https://plus.google.com/photos/106914718250755879863/albums/5939722872847814129?banner=pwaWkrótce oficjalne otwarcie sezonu morsowań 2014/2015! Na stronce Zmorsowanych debata nad terminem:) 16 czy 23 listopada? Większość chyba już się stęskniła, bo jest za szesnastym hi,hi...
W zeszłym roku impreza była w scenerii jesiennej, lecz startowaliśmy 28 października. Może więc listopad będzie nam łaskawszy;)

Dzisiaj w dzienniczku biegowym zapisane:
sześć kilometrów szybszego przebierania nogami i pływanie w zimnej wodzie, czyli podwójna dawka hormonów szczęścia;)   

czwartek, 23 października 2014

Prawdziwa jesień...

mokra, bo przez cały dzień siąpi deszcz i temperatura lecąca w dół. Rano o szóstej +8, a wieczorem o osiemnastej już tylko +3. Co bardziej wrażliwi biegacze zaczynają narzekać i albo odpuszczają bieganie, albo przechodzą na bieżnie mechaniczne. Z doświadczenia na sobie uważam, że robią błąd. Odkąd biegam rzadziej choruję i moja odporność jest dużo większa. Wcześniej każdej zimy jak nie angina to zapalenie ucha środkowego, lub inne paskudztwo. Teraz zimą chodzę bez szalika, rękawiczek używam tylko do biegania he,he... W dodatku kiedy zaczynałem biegać to koszulki techniczne były rzadkością i znam świetnie uczucie przyklejonej mokrej bawełny na plecach:( Specjalnych butów na zimę też nie miałem, więc nie zmieniałem sezonowo "opon" bo miałem uniwersalne. Czasem gdy spoglądam na fotki z tamtego okresu to śmieję się sam z siebie hi,hi... Na początku biegałem tylko od wiosny do jesieni i na zimę zapadałem w "niedźwiedzi sen";) W "sezonie" jeśli była brzydka pogoda odpuszczałem, bo jak biegać skoro pada;)
Dopiero po "przebiegnięciu" pierwszej zimy *pokapowałem*, że wolne spokojne długie bieganie zimą to podstawa/ baza na której buduje się formę. Dlatego wszystkie moje życiówki zrobiłem wiosną! W sezonie starty i imprezy biegowo turystyczne, więc jesienią  zmęczenie nie dawało szans na rekordy. Zachęcam wszystkich do zimowego biegania:) Tuptanie po"białym" jest kapitalne. Często jest ślisko uważnie stawia się stopy, więc biega się wolno i długo. Wiem, też zawsze mam "babski" problem *co ja mam na siebie włożyć?* Ale zgadzam się z powiedzeniem: " NIE MA ZŁEJ POGODY NA BIEGANIE SĄ TYLKO NIEWŁAŚCIWIE UBRANI BIEGACZE" Biegałem już w bardzo trudnych warunkach;)
Przy dużym mrozie, śnieżycach, ulewach i jak to mówią "co nas nie zabije to nas wzmocni" nie zdarzyło mi się po bieganiu rozchorować. Owszem czasem profilaktycznie stosowałem herbatę "po góralsku", grzane piwo, i inne naturalne specyfiki typu czosnek, miód, sok malinowy itp...
Najważniejsze według mnie to jeśli jest się rozgrzanym biegiem NIE WOLNO stanąć i "stygnąć" Dwa zawsze kiedy wybieram się gdzieś dalej na bieganie i wiem, że będę wracał samochodem zabieram ciuchy na zmianę!!! Bieganie zahartowało mnie uodporniło i dlatego też myślę bez większego problemu zacząłem się morsować:) Te dwie aktywności nie tylko współgrają, ale wzajemnie sobie pomagają. Przed morsowaniem nie ma lepszej rozgrzewki niż bieganie. To samo 'po' Z kolei kąpiel w zimnej wodzie to świetna regeneracja mięśni i całego organizmu. Nazywam to "krioterapią dla ubogich" bo za friko mam odnowę biologiczną cha, cha...

Dzisiaj jak to w czwartek trening na trasie biegu częstochowskiego. Dwanaście kilometrów w jesiennych warunkach. Jedyne czego nie lubię o tej porze roku... szybko zapadających ciemności i "krótkiego" dnia:( Deficyt światła słonecznego działa na mnie przygnębiająco:( Na szczęście ratuję mnie BIEGANIE!

środa, 22 października 2014

Zmokłem...

dzisiaj w "Pacyfiku";) Kiedy wybiegałem z domu padający przez noc deszczyk jakby ustawał. Zrobiłem na rozgrzewkę kółko wokół "Bałtyku" i "Adriatyku" lecz gdy tylko zanurzyłem zaczęło znów dosyć mocno padać. Nie powiem, żeby mi to specjalnie przeszkadzało, jeśli już to moim ciuchom leżącym na brzegu he,he... Na szczęście przezornie zabrałem do plecaka zapasową koszulkę. Dziś kąpiel była fajna, bo temperatura powietrza o szóstej wynosiła plus jedenaście stopni, ale potem szybko spadła o cztery kreski. Pogoda jak mawia moja żona, że "psa szkoda na dwór wygonić" /Wersja dla Krakusów, a może nie tylko? "psa szkoda na pole wygonić" hi,hi.... No, ale dla Zmorsowanych to "pryszcz";) Bywało już gorzej - temperatura powietrza w okolicach zera, padający deszcz ze śniegiem i dodatkowo silny wiatr brrrr... Właśnie usłyszałem w radiu, że w górach spadł śnieg!!! Oj lubię biegać "po białym"

Znowu GPS w telefonie mnie dziś "wykolegował";( 
Najpierw przesunął pętlę nad wody "Adriatyku", a potem "zostawił mnie i poszedł sobie" na skróty przez "Kanał La Manche". Jego szczęście, że nie oszukał na kilometrażu. Bo sprawdziłem w domu ręcznie na ćwiczebnym "utwórz trasę" i różnica wyszła niewielka.

Sześć kilometrów, a właściwie dwa razy po trzy;) w deszczu - stwierdziłem wystarczy dla wytworzenia niezbędnej dziennej dawki endorfin;)

poniedziałek, 20 października 2014

Lubię biegać w deszczu

Bieganie w niewielkim deszczu jest fajne! Czternaście kresek na plusie i niezbyt intensywny deszcz. Napotkani ludzie w kurtkach, młodzi w kapturach naciągniętych na głowy, starsi pod parasolami, a ja w krótkich portkach hi,hi... Do tego cienka koszulka z długim rękawem i bezrękawnik. To prawda *nie ma złej pogody na bieganie* są tylko źle ubrani biegacze;) Fakt zliczyłem kilka kałuż i w butach było mokro, ale przy takiej temperaturze to bez znaczenia;)
Niestety jestem chyba w mniejszości, bo dzisiaj na mojej trasie nie spotkałem żadnego biegacza, żadnej Kijarki, a i znajomych spacerowiczów z psami też gdzieś wymiotło. No tak psy nie mają kapturów, ani parasolek he,he...
Na spokojnie, wolno wytuptałem trzynaście kilometrów w średnim tempie 6:09 min/km i nawet nie zmokłem;)
O właśnie "wpadł mi w ręce dowód" że  nie boję się deszczu cha,cha... Tak było /gorzej/ w lipcu 2011;)

sobota, 18 października 2014

Z przyzwyczajenia?...

jak co sobota z małymi wyjątkami prawie od siedmiu lat wybrałem dziś poranne bieganie w Alei Brzozowej. Mimo, że tym razem w roli gościa to bieganie w tym zjawiskowym zakątku miasta jak zawsze było fantastycznym "ładowaniem akumulatorów":)
Obcowanie z przyrodą, która tam widać wyraźnie jak się zmienia kiedy kartki z kalendarza lecą niczym liście z drzew... Dreptane pogaduchy, spotkania zaprzyjaźnionych Kijarzy, spacerowiczów z psami...
Jest coś cennego w regularnych spotkaniach grupy ludzi zjednoczonych wspólną pasją i chęcią  pokonywania przeciwności "ramię w ramię"...
Przemożenie swego wygodnictwa/lenistwa;) Wyjście na wspólny trening "w środku nocy" (7:00;) jak mawiają niektórzy he,he.. 
Czasami jak zimą w mrozie, śniegu po kolana, trudzie pokonywania swoich słabości i warunków pogodowych to wspólne wspieranie, motywowanie... To tutaj "hartowała się stal" by potem na maratonach i nie tylko mówić nie ma złej aury na bieganie!!!
Na bialskich wertepach, piachu, błocie sprawdzali się początkujący biegaczy. A gdy "okrzepli" marzyli o kolejnych wyzwaniach:)
Opowieści o morsowaniach przed niedzielnymi spotkaniami "w przerebli" i ta "iskierka", która nie Jednego, nie Jedną pomimo braku wiary w siebie "zapaliła" do regularnych kąpieli w lodowatej wodzie hi,hi...
Wiosną, latem kiedy o poranku można "delektować" się przyjemnością biegania w chłodzie i zapachu świeżego rześkiego powietrza. Rewelacja! W perspektywie wyczerpującego upału panującego w ciągu "długiego" dnia to czysta radocha biegania;)
Niestety coś co mozolnie z wielkim trudem buduje się latami bardzo łatwo zmarnować:( Jak z treningiem. Formę buduje się codziennym regularnym treningiem. Bez "błysku fleszy" mediów, popularności, nieustannych zachwytów nad sobą. W trudzie, czasem z obawą lub zwątpieniem "czy dam radę" by po kilku latach miło się zdziwić wow! "zbudowaliśmy" coś kapitalnego:-)

Szósty dzień biegowy w tym tygodniu i dwadzieścia kilometrów w nogach. Połowa w miłym towarzystwie, a druga sam na sam z własnymi myślami, a więc tzw. samotność długodystansowca;) Przebieg tygodniowy siedemdziesiąt cztery kilometry, czyli średnio dwanaście dziennie.
Wkrótce zmiana czasu na zimowy i rozpoczęcie sezonu morsowań myślę zatem jak przebudować tygodniowe bieganie? Czas na zmiany.

piątek, 17 października 2014

"Jesienne morsowanie"

Na razie nic się nie zanosi, abyśmy mieli rozpoczynać sezon morsowy 2014/2015:( Temperatury poranne około dychy na plusie, a w ciągu dnia dwadzieścia i więcej.

Po wczorajszym wieczornym bieganiu dziś rano zrobiłem tylko rundkę po nowej ścieżce rekreacyjnej z przerwą na pływanie po naszym morsowisku. "Jesienne morsowanie" jest też fajne, lecz marzy mi się już prawdziwe morsowanie w "wannie", czyli przerębli he,he..
Kółko dookoła "Bałtyku"i "Adriatyku" z dobiegiem to takie "małe co nie co" - cztery kilometry szybszego przebierania nogami;)

czwartek, 16 października 2014

Bieg Papieski...

fot. Jarosław Solarski
fot Marek Tęcza
od pomnika do pomnika zrobiłem sobie z okazji przypadającego dziś Dnia Papieża Jana Pawła II
Spod wałów jasnogórskich i witającego pielgrzymów JPII alejami Najświętszej Maryi Panny na plac Daszyńskiego do Papieża Polaka Pielgrzyma. Po czym z powrotem pod Kurię na czwartkowy trening po trasie biegu częstochowskiego.


fot Marek Tecza

Mamy jeszcze w Częstochowie  największy na świecie monument Naszego Papieża. Nawet myślałem, czy aby nie przeciągnąć tam "trasy" Biegu Papieskiego, ale się nie wyrobiłem:(



Za to przypomniał mi się dowcip/zagadka;)
"Gdzie w Polsce jest najstarsze na świecie tesco?" odpowiedź na końcu posta he,he...

Dzisiaj dwie pętle biegu częstochowskiego i Bieg Papieski to tylko niecałe, albo prawie;) szesnaście kilometrów. Miałem nadzieję, że w tej świetnej mżawce, przy temperaturze +14 polatam więcej, lecz zabrakło zawsze motywującej Mo Niki;)
A szkoda, bo aura była idealna do biegania. Trochę jak w saunie, ale biegało mi się rewelacyjnie:) Chociaż przyznaję dziwnie się czułem jako już nie zrzeszony:( Nie pamiętam kiedy biegałem nawet na treningach bez *Zabieganych* na plecach;(

Odp. W Świebodzinie! Bo powstało dwa lata przed Chrystusem;) / Najwyższym na świecie pomnikiem Jezusa Króla Wszechświata/

środa, 15 października 2014

Fajny bieg...

znalazłem;) Daleko co prawda, bo w Stanach:( Ale może tak jak wszystko inne i takie zawody dotrą do nas he,he...
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/usa-bieg-z-przeszkodami-z-zona-na-plecach-sprawdzian-dla-malzenskiej-milosci/z0pp8
Dzisiaj po wczorajszym dłuższym prawie dwudziestokilometrowym bieganiu dwie godziny lekcyjne gimnastyki. Potem zabieg regeneracyjny z zimnej wodzie na "Pacyfiku". Znów fantastyczne warunki pogodowe. Gęsta mgła i prześwitujące blade słońce tworzące miejscami srebrną drogę na powierzchni wody. Rewelacja! Trzeba to ujrzeć na własne oczy, bo naprawdę trudno opisać. Temperatura powietrza dziś tylko dziewięć stopni na plusie, lecz w wodzie spowitej mgłą zapewne wyższa. Dlatego "jesienne" morsowanie;) polecam doświadczonym już Foczkom i Morsom:) oraz adeptom zamierzającym debiutować w tym sezonie. Dwa kilometry na rozgrzewkę przed i dwa po kąpieli to cały dorobek biegowy dzisiejszego dnia:) Ale jutro będzie lepiej hi,hi...

wtorek, 14 października 2014

Przez peptalka...

naraziłem się dziś pewnej Pani hi,hi... Biegnąc Huculską  kiedy miałem wyprzedzać idącą przede mną kobietę w  z telefonu w kieszeni odezwał się peptalk od Moniki *gogogogo*. Pani się odwróciła i ze wzrokiem o którym mówi się, że "zabija" spytała: "chciał pan coś ode mnie?" Zaskoczony usprawiedliwiłem się - nie, ja nie i  biegnąc dalej usłyszałem jeszcze za plecami "no myślę cholera jasna" Śmiałem się potem w duchu sam do siebie chyba z kilometr cha,cha... Dzięki Moniko, bo oprócz motywacji tym razem pepek miał dodatkową funkcję rozśmieszania:)
Ja to mam w ogóle "szczęście" do kobiet. Kiedyś jedna idąc z psem rozmiarów małego konia łapiąc go za obrożę z rozbrajającą mina spytała: "chce pan szybciej pobiegać?" he,he... To i kilka innych "przygód"opisywałem zresztą wcześniej.

Dzisiaj ciepło +15 i bardzo mokro. Przez cały dzień z małymi przerwami pada, ale do biegania to idealna pogoda. Jak dla mnie;) bo przynajmniej nie czuję, że się pocę;)
Powywijałem trochę po dzielnicy i nazbierało się tego blisko dziewiętnaście kilometrów.

 Nie wiem dlaczego, lecz ostatnio mam wrażenie, że biegnę bardzo wolno:( Nawet zastanawiałem się, czy nie uprawiam ostatnio
modnego i propagowanego przez Japończyków slow joggingu;) Patrząc jednak na międzyczasy i średnie tempo biegu 5:43 biegam jak wcześniej tylko może mi się bardziej śpieszy?

A teraz zobaczymy Czy piłkarze pójdą za ciosem;)

poniedziałek, 13 października 2014

"Jak ja nie lubię poniedziałku"

"... w poniedziałek zaś o świcie przyszło się mocować z życiem.." Zawsze w poniedziałek muszę "zatrybić" i potem już z górki. Dodatkowo w porze jesienno - zimowej nie straszne mi chody, ale brak światła słonecznego mnie dobija:( Rano ciemno, wieczorem ciemno, dzień krótki i tylko bieganie daje "pałera" żeby nie zasnąć na stojąco;)
Dziś cały czas podczas biegu miałem wrażenie jakbym strasznie wolno powłóczył nogami. Chociaż patrząc na międzyczasy nie było tak źle;)
Podobnie jak w sobotę ciepło +13, ale mglisto. Pierwsze kilometry przysłowiowa "droga przez mękę" Potem kiedy już wracałem oczywiście się rozbiegałem, ale niestety obowiązki wzywały:(
Przebiegając przez park Lisiniec co rusz napotykałem ślady wczorajszego Duathlonu :) W którym uczestniczyli też Zabiegani, a Których na swoich fotkach uwieczniła Renia. W tym dyrektora bc na pudle - gratulacje Waldek!!!
https://www.facebook.com/renia.biega/media_set?set=a.1488671151414695.1073741840.100008154734820&type=1https://www.facebook.com/renia.biega/media_set?set=a.1488671151414695.1073741840.100008154734820&type=1

sobota, 11 października 2014

Nie mogłem się powstrzymać...

i wracając z sobotniego spotkania biegowego w alei brzozowej skoczyłem do Pacyfiku";) Miałem zamiar tylko "zajrzeć po drodze" i zmierzyć temperaturę. Jednak gdy zobaczyłem park Lisiniec spowity gęstą mgłą i na termometrze zanurzonym w wodzie + 14 musiałem to zrobić he,he...  Trochę zastanawiałem się, bo z braku ręcznika przyszło mi mokrym wskoczyć w ciuchy biegowe. Czy mnie, aby nie wytelepie? hi,hi... Lecz "wytłumaczyłem sobie" że do domu mam tylko nieco ponad kilometr, więc dodam gazu i za moment będę popijał gorące kakao w suchych ciuchach:) W rejonie "glinianek" panuje specyficzny mikroklimat. Jest tam zawsze o wiele zimniej niż w centrum miasta. Jak niektórzy mawiają "ciągnie od wody" Ale było rewelacyjnie!!! Mgła taka, że mało co widać. Ale kiedy się zanurzyłem zobaczyłem, że  kilka centymetrów nad lustrem wody jest świetna widoczność, bo opary unoszą się powyżej. Fantastyczna sprawa:)
Teraz to ten czas kiedy temperatura wody wyrównuje się z temperaturą otoczenia. Rano o szóstej było trzynaście stopni na plusie.

Na Bialskiej przebiegliśmy jedenaści i pół kilometra w składzie: Verdi, Jaro, Tomek111, Matylda, Krzysztof, Annika, Bem i piszący te słowa;) Już dawno nie pamiętam w sobotni poranek tak licznej ekipy:)) Wielkie dzięki Naszym Dziewczynom za towarzystwo, bo ostatnimi czasy to same samce grasowały po bialskich polach cha,cha...

Dziś licznik pokazał prawie osiemnaście kilometrów. W całym tygodniu sześćdziesiąt siedem w sześciu wyjściach. Średnio ponad dycha na każdym treningu, czyli norma zrobiona:) 

piątek, 10 października 2014

Piękne lato tej jesieni...

nastało:) Słoneczko i od rana trzynaście kresek na plusie. Miało być dopiero sobotnie bieganie w alei brzozowej, ale musiałem się schłodzić w "Pacyfiku" Zresztą niecałe dwa i pół kilometra w te i z powrotem trudno nazwać bieganiem, więc można powiedzieć: nie liczy się;) Z drugiej strony nawet dwa i pół kilometra to zawsze coś. Zwłaszcza dla uzależnionego biegacza to jak kieliszek wódki dla nałogowego pijaka;)
Znów zapomniałem termometru, żeby zmierzyć temperaturę wody:( Jestem bardzo ciekawy. Czy woda ma już poniżej dziesięciu stopni? Może jutro po Bialskiej skoczę zrobić pomiar? Jakby co możecie obstawiać;)

Po wczorajszym wieczornym bieganiu poranna kąpiel w zimnej wodzie jest dla mięśni rewelacyjna:) Ta krioterapia "dla ubogich" jak mawiają Foczki i Morsy jest świetną odnową biologiczną. Polecam:)

czwartek, 9 października 2014

Nie ma tego złego...

co by na dobre nie wyszło;) dziś na czwartkowym treningu po trasie biegu częstochowskiego uczestniczyło dziewięć osób:) Wiem, że wiele osób nie przywiązuje szczególnej wagi do tych cotygodniowych wydarzeń. Jednak manifestują one Zabieganych w przestrzeni miejskiej i reklamują nasz bieg. Nie raz biegnąc w czwartkowy wieczór po alejach słyszałem za sobą głosy przechodniów, albo siedzących gości w ogródkach piwnych: "widziałeś Zabiegani" > "trenują, bo w kwietniu jest bieg" > "zawsze o tej porze można tu Ich spotkać" Lub czasem bardziej osobiste: "brawo tete! podziwiam pana! "

Szkoda, że większości klubowiczów "przejadły się" wspólne treningi i integralność:( Uważam, że nasze dreptane pogaduchy i dbałość o wizerunek grupy  to podstawowy element jedności stowarzyszenia. Możliwość podzielenia się nowymi pomysłami, przedyskutowania pewnych problemów i zmian, które wymusza życie. Jednak podtrzymywanie tradycji, dbałość o własną tożsamość to niestety już niepopularne dziś idee.
No cóż ilu ludzi tyle poglądów. Czas nie stoi w miejscu. Ktoś kiedyś powiedział: "żeby w Polsce transformacja społeczna się zakończyła muszą jeszcze dwa pokolenia wymrzeć", bo niby są "skażone" socjalizmem:( Na razie jednak nigdzie się nie wybieram, bo dzięki bieganiu i ogólnej aktywności na złość nfz_owi *trzymam się* he,he...
Może różnica pokoleń, negacja starych sprawdzonych wzorców i pęd ku "nowoczesności" wymaga "świeżej krwi"?

Wieczorne bieganie to dyszka bc plus dobieg tam i z powrotem. Razem nieco ponad czternaście kilometrów. Aura prawie letnia, bo o dziewiętnastej dwadzieścia kresek na plusie!! Zapowiada się w weekend rewelacyjne, jesienne bieganie w zjawiskowej o tej porze roku alei brzozowej:)

środa, 8 października 2014

Regeneracja

Po wczorajszej siedemnastce dziś tylko dwie godziny "lekcyjne" gimnastyki:) i krótkie bieganko nad Pacyfik.
"Zimna woda zdrowia doda" mówi stare porzekadło i coś w tym jest na rzeczy. Woda faktycznie już zimniuteńka:) Zaraz po wejściu dziwne odczucie: jakby mięśnie się obkurczały. Po wyjściu skóra zaczerwieniona i jakaś "za mała" hi,hi... Potem jednak  przez kilka godzin uff... jak gorąco. Następnym razem muszę zabrać termometr i zobaczyć jaka jest teraz temperatura wody? Bo powietrza na dzień dzisiejszy to dycha powyżej zera.

Wracając z kąpieli na "mojej" trasie poznałem sympatyczna biegaczkę Basię:) Ma bardzo podobne podejście do biegania jak ja;) Biega około dziesięciu kilometrów jednorazowo, ale dokładnie nie wie ile, bo nie ma ani zegarka, ani telefonu z aplikacją do mierzenia dystansu. Ceni w bieganiu wolność /jak ja/ nie lubi biegania w kółko na stadionie /jak ja/ Nie forsuje tempa i nie zarzyna się. Biega od dwóch lat dla przyjemności:) Po bieganiu czuję wzmożone działanie endorfin i daje Jej to wiele radości i satysfakcji. Ostatnio biega sama, bo Jej kolega bardziej zaawansowany biegacz trenuje na stadionie.

Myślałem w duchu zaproponować Jej sobotnie bieganie na Bialskiej, albo czwartkowe na trasie bc, ale jakby znów nikt się nie pojawił to wyszedłbym na ściemniacza he,he..

wtorek, 7 października 2014

codzienne bieganie...

takie zwykłe sam na sam z własnymi myślami. Przed siebie, gdzie nogi poniosą. Bez patrzenia na zegarek. Takie do "nabiegania się"! Wolno - szybciej - wolnooo -szybciej, szybciej i jeszcze szybciej, po czym znów wolno... Po ciemku, bez czołówki. Po znanych i mniej znanych ścieżkach. Z zabrnięciem w ślepą uliczkę. Jak mawia Verdi do "upodlenia się" ;)


poniedziałek, 6 października 2014

Trzy dni postu ...

od biegania i dziś "...najpierw - powoli - jak żółw - ociężale..." ;) ruszyłem w kierunku parku Lisiniec. A tam nad Bałtykiem, Pacyfikiem i Adriatykiem gęste opary mgły. Nic dziwnego woda jeszcze się nie wystudziła, a temperatura powietrza tylko +3 stopnie. Żałowałem, że nie zabrałem ręcznika i koszulki na zmianę, bo byłaby kąpiel niczym w termach:)

Przebiegłem po trasie sobotniego "Przełaj Bałtyku" sprawdzić, czy czegoś nie pozostawiliśmy. Potem dalej na przyległe uliczki gdzie na co dzień modyfikuję swoje codzienne trasy. Wyszło czternaście kilometrów z małym "hakiem" ale biegło mi się wyjątkowo ciężko:( Dopiero jak przyszło wracać to "zatrybiłem" ;) Zresztą już kiedyś pisałem, że dopiero po godzinie "szybszego przebierania nogami";) oddech i krok zaczynają współpracować jak tryby w dobrze naoliwionej maszynie i wtedy biegnę "ekonomicznie" na minimalnym wysiłku:)

Nie dość, że poniedziałek to jeszcze jeden z gorszych dni:( Dlatego na poprawę nastroju zrobiłem sobie chleb gryczano - owsiany. Tradycyjnie z dużą ilością ziarna i chrupiącą skórką:)
Czasem zazdroszczę ludziom, którzy mają wszystko i wszystkich głęboko gdzieś, ale ...









W ubiegłym tygodniu zabrakło dnia na cotygodniową  gimnastykę:( Jutro jeszcze muszę "rozbiegać" rozleniwione nogi;) lecz w środę nie ma zmiłuj "wygibasy";)


sobota, 4 października 2014

Chodzenie nad bieganiem...

tylko raz na jakiś czas bierze górę he,he...
W piątek posucha biegowa:( w związku z przygotowywaniem trasy na dzisiejszy "2Przełaj Bałtyk"- częstochowski marsz nordic walking. Przełaj, przełajem, ale porządek musi być:) Dlatego z Radkiem, Mateuszem i Kubą przed premierowo pokonaliśmy trasę w towarzystwie kosy, nożyc i piły;)

Dziś od samego rana transport wszystkich maneli niezbędnych do organizacji imprezy. Potem znakowanie trasy, obsadzanie newralgicznych punktów wolontariuszami i zabezpieczanie marszu. O trzynastej gwóźdź programu, czyli święto maszerów! Ściganie się "Kijarzy" wokół trzech zbiorników Bałtyk - Adriatyk - Pacyfik zorganizowane przez Radę Dzielnicy Podjasnogórska i częstochowskich Zabieganych. Święta mają jednak to do siebie, że trwają zbyt krótko hi,hi... I jak mówi stare porzekadło: "święto... i po świętach. Było i się skończyło, a wyniki poszły w świat:) No, więc apiać co się powieszało, poustawiało, poznaczyło na trasie trzeba pozbierać, uporządkować i doprowadzić do stanu poprzedniego:) Potem oczywiście demontaż biura zawodów, pakowanie i transport w drugą stronę. Na koniec uścisk dłoni i podziękowania od dyrektora zawodów - mojego pierworodnego;)  Chyba było dobrze? Staraliśmy się!  Ale o tym przekonamy się wkrótce po opiniach uczestników.

Odpuściłem dziś sobotnie poranne bieganie na Bialskiej, bo chodzenie było górą;) Niemniej na koniec imprezki o szesnastej czułem się jakbym przebiegł maraton;) na rękach cha,cha...
https://plus.google.com/photos/113451102104341588970/albums/6066402105483194257?banner=pwa
"2Przełaj Bałtyk" w obiektywie Marka

czwartek, 2 października 2014

Cotygodniowy bieg częstochowski...

jak co czwartek, a tu "żywej duszy" Myślę popadało, ale przestało jest ciepło... Więc raczej nie aura odstraszyła Zabieganych tylko się po obrażali. Cóż mówi się trudno i biega się dalej. Najwyżej zajmę w dniu dzisiejszym dwa najbardziej zaszczytne miejsca pierwsze i ostatnie. Zresztą kiedyś w las angelas mógł biegać Manitou, Jego duch i cień Manitou to ja też mogę pościgać się z własnym cieniem. Pierwszą pętle zacząłem sam równo jak tylko zaczęły grać kuranty na wieży ratusza o dziewiętnastej. Po drodze od Pułaskiego trafiło mi towarzystwo przygodnego rowerzysty. Najpierw wprawił mnie w zdziwienie pytając:
- biegł pan w tym ostatnim maratonie?
- w warszawskim próbuje uściślić pytanie
- nie częstochowskim
- częstochowskim ??? nie ukrywam zdziwienia. Przecież nie ma maratonu w Częstochowie?
- no wie pan w tym co jest w kwietniu
- a kumam wreszcie, w biegu częstochowskim. Ale to jest dycha!
- no w tym na dziesięć kilometrów
- myślę w duchu: jeszcze jeden dla którego każdy bieg to maraton!
Potem jeszcze wypytał:
- ile lat pan biega?
- czternasty rok.
- ooo... ale pewnie czuje się pan młodziej?
- już nawet nie mówiłem, że na dwadzieścia siedem, bo uzmysłowiłem sobie, że muszę cholernie staro wyglądać;)
Przy podbiegu na Klasztornej zapytał jeszcze, czy żeby biegać trzeba się zapisać do klubu i życząc sobie powodzenia udaliśmy się każdy w swoja stronę.
Przy kolejnych kurantach wpół do ósmej wróciłem do punktu wyjścia i ruszyłem na kolejne kółko. Przy Pułaskiego dołączył Przemek, a zaraz potem Kuba z Krzysztofem i drugą piątkę zrobiliśmy w składzie czteroosobowym. Dycha na trasie bc plus dobieg i trzynastka z hakiem na liczniku.
Pogoda do biegania idealna, ciepło wilgotno, powietrze rześkie i tylko biegaczy brak. 

środa, 1 października 2014

Dubelt

Z samego rana czternastokilometrowy bieg, a dziś nogi same rwały do przodu:)
Po nocnym deszczu we mgle, przy temperaturze plus szesnaście czułem się trochę jak w łaźni parowej. Niemniej biegało mi się rewelacyjnie i lekko.
W poniedziałek było krótko i wolno. Wczoraj też tylko łażenie po  "Bałtyku" i wytyczanie trasy nw, więc już trochę "głód" biegania dał o sobie znać;) 

Po południu testowanie wyznaczonych wczoraj ścieżek na "żywym" organizmie, czyli Dorocie;) Ochotniczka testy przetrzymała i to nawet w dobrym stanie. Trasa Jej się spodobała i przyznała, że wcale nie jest trudna tylko urozmaicona. Mam nadzieję, że w sobotę uczestnicy 2Przełaj Bałtyk wypowiedzą się podobnie. Z dojściem do parku maszerując z kijkami zrobiliśmy ponad siedem kilometrów.

Bieganie czternaście kilometrów, maszerowanie siedem i "połówka" na dwoje he,he... Taki dubelt mógłby być swego rodzaju "duathlonem"  Mam ochotę kiedyś spróbować siódemka nw na rozgrzewkę + czternastka biegiem + siódemka nw na schłodzenie. Razem wyszłoby dwadzieścia osiem kilometrów pół na pół marszu z biegiem. Może na tej dzisiejszej trasie? Pętla marszu dwie biegiem i jedna marszu. Albo dwie osobne trasy? Jedna nw, a druga biegowa, żeby nie było nudno. Mogłoby to być ciekawe doświadczenie;)

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13