Po wczorajszej siedemnastce dziś tylko dwie godziny "lekcyjne" gimnastyki:) i krótkie bieganko nad Pacyfik.
"Zimna woda zdrowia doda" mówi stare porzekadło i coś w tym jest na rzeczy. Woda faktycznie już zimniuteńka:) Zaraz po wejściu dziwne odczucie: jakby mięśnie się obkurczały. Po wyjściu skóra zaczerwieniona i jakaś "za mała" hi,hi... Potem jednak przez kilka godzin uff... jak gorąco. Następnym razem muszę zabrać termometr i zobaczyć jaka jest teraz temperatura wody? Bo powietrza na dzień dzisiejszy to dycha powyżej zera.
Wracając z kąpieli na "mojej" trasie poznałem sympatyczna biegaczkę Basię:) Ma bardzo podobne podejście do biegania jak ja;) Biega około dziesięciu kilometrów jednorazowo, ale dokładnie nie wie ile, bo nie ma ani zegarka, ani telefonu z aplikacją do mierzenia dystansu. Ceni w bieganiu wolność /jak ja/ nie lubi biegania w kółko na stadionie /jak ja/ Nie forsuje tempa i nie zarzyna się. Biega od dwóch lat dla przyjemności:) Po bieganiu czuję wzmożone działanie endorfin i daje Jej to wiele radości i satysfakcji. Ostatnio biega sama, bo Jej kolega bardziej zaawansowany biegacz trenuje na stadionie.
Myślałem w duchu zaproponować Jej sobotnie bieganie na Bialskiej, albo czwartkowe na trasie bc, ale jakby znów nikt się nie pojawił to wyszedłbym na ściemniacza he,he..
regeneracja jest bardzo ważna :)
OdpowiedzUsuńKtoś nawet powiedział, że regeneracja i odpoczynek to element treningu ;)
OdpowiedzUsuń