"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


piątek, 30 września 2016

ucieczka...

przed goniącą metą w planach na  jutro he,he... Z ciekawości jak Im to wyjdzie? Polecę truchtem na start, bo wg mapy do SP47 mam tylko około czterech kilometrów. Zatem w ramach rozgrzewki zrobię czwórkę, potem będę uciekał i na koniec wrócę "z buta";) 
Bialska musi mi więc wybaczyć, że jutro pobiegnę w przeciwnym kierunku.
Dzisiaj ośmiokilometrowe dreptanie i pływanie w "Pacyfiku". Temperatura powietrza piętnaście kresek na plusie i od razu woda wydaje się być zimniejsza;) Niedawno przy temperaturze otoczenia plus trzy stopnie w wodzie było cieplej niż na powietrzu hi,hi... 

Tuptając dziś po naszym częstochowskim "Bałtyku" oficjalnie Parku Lisiniec zauważyłem przygotowywania do kolejnej imprezy MOSiR_u Duathlonu:) 
Na liście startowej niestety niespełna dwustu zawodników:(
Na terenie parku jest trochę fajnych ścieżek i zapowiada się niezłe cioranie;) 

Zastanawiałem się nawet, czy nie spróbować;) Niestety mój stalowy rumak wygrany w losowaniu po biegu w Rudnikach nie pochodzi ze stajni sportowej he,he... 
To typowy miejski rower, delikatny na przejażdżki, a nie szalone rowerowanie po wertepach;)

środa, 28 września 2016

zaniedbałem...

w tym roku podbiegi:( W sumie nie końca, bo przecież mieszkam na górce i kiedy tylko wracam zawsze mam pod górkę he,he... Wcześniej jednak w okresie przygotowawczym do maratonu był to stały punkt programy tygodniowego;) 
W Wieliczce przypomniałem sobie, że przecież uwielbiam podbiegi w przeciwieństwie do zbiegów których nie cierpię hi,hi... Już na nie jednym biegu zauważyłem, że pod górkę mijam niektórych biegaczy, ale potem z górki Oni mnie;) i znowu ja Ich i Oni mnie he,he...
Ostatnimi czasy w środy robiłem przebieżki na "odmulenie";) Dzisiaj jeszcze zauroczony niedzielnymi górkami zrezygnowałem z *szybko wolno, szybko wolno...* na rzecz *góra dół, góra dół...* i wcale "góra" nie była znowu tak wolno hi,hi... Po półmaratonie czuję, że jest dobrze! Teraz tylko dmucham na zimne, żeby nic nie zepsuć. Czego do tej pory się nie zrobiło wytrenowało, tego już się nie nadrobi, a można tylko zawalić wszystko. 
Oczywiście korci mnie "dołóż do pieca"! ale rozsądek zaleca spokój:)
Owszem w tym tygodniu jeszcze brykam, ale po niedzieli tylko truchtam, dużo śpię, wypoczywam i nastawiam się psychicznie:) Bo jak się mówi: długie dystanse biega się głową, a nogami tylko przebiera he,he...
Dziś dwanaście kilometrów. W tym 2 x 5 żwawych podbiegów. Pierwsze pięć łagodniejszych po asfalcie, a drugie pięć bardziej strome po trawie. Tak, żeby było śmieszniej i ciekawiej;)  
Przed regeneracją myślę jeszcze wystartować w nietypowym biegu z ruchomą metą na dochodzenie;) Coś jak "Wings For Life World Run"

poniedziałek, 26 września 2016

wczoraj i dziś...

w jednym poście, bo z Wieliczki wróciłem dość późno. W dodatku nieźle "upodlony" na podbiegach wokół Solnego Miasta he,he... Pierwszy raz biegłem tę połówkę. Dobra organizacja, fajna, ciekawa trasa chociaż tak jak uprzedzał organizator wymagająca. 
Sporo fantastycznych Kibiców i super Wolontariuszy:) Podziękowania! Szczególne dla Tych stojących na trasie z pionowymi oznaczeniami kilometrów;) Chyba dzięki sympatycznym dziewczynom z tabliczkami  dziwnie szybko leciały mi kolejne kilometry:)
Biegło mi się rewelacyjne! Nawet wtedy kiedy już przestałem "suszyć" zęby, bo ciężko było się uśmiechać hi,hi... Na szczęście jak zwykle na dłoni miałem wymalowaną buźkę i mogłem zwłaszcza kapitalne dzieciaki pozdrawiać przed przybiciem piątki;)
To mój drugi półmaraton w tym roku. Wiosną biegłem w Jeleniej Górze Cieplicach również na podobnej trasie. Jednak wczoraj byłem lepszy o ponad minutę he,he... Mimo, że jak dla mnie aura była zbyt letnia:( Start w samo południe, słoneczko i ciepełko Morsowi niezbyt sprzyja hi,hi...

Dzisiaj poranne bieganie w myśl zasady "czym się strułeś, ty się lecz" he,he... Początek nieco trudny, lecz z każdym kilometrem coraz lepiej;) 
Zaś po jesiennym morsowaniu i odnowie biologicznej w spa "Pacyfik" wszystkie bóle i niedomagania minęły "jak ręką odjął" he,he... 
Dwanaście kilometrów spokojnego dreptania i kilka minut pływania w chłodnej wodzie to kapitalna sprawa dla po startowego zregenerowania się :)

sobota, 24 września 2016

rozruch...

czyli dreptanie i wygibasy przed jutrzejszym Półmaratonem Wielickim. Godzinne wyjście i sześć kilometrów przed deszczem:(
Było świetnie! Tuptanie w tempie "ekonomicznym" i ćwiczenia rozgrzały mnie mimo niezbyt wysokiej temperatury jak na przedpołudnie hi,hi...
Korciło mnie jeszcze pierwsze jesienne morsowanko he,he... ale odpuściłem z nie ukrywanym z żalem;)
Z założenia miało być lekko, łatwo i przyjemnie, bo jutro jak to napisał Organizator trasa w Wieliczce może nie trudna, lecz na pewno wymagająca.

Pogoda zapowiada się dobra, więc powinna być fajna zabawa:)
Oczywiście *po* opiszę co i jak. W sumie jestem sam ciekawy, bo to mój pierwszy start na tej połówce.
Dwa tygodnie do MP! Niedzielny start powinien myślę zaprocentować dziewiątego października:)
Jutro za duchowe wsparcie i ściskane kciuki z góry dziękuję:)

czwartek, 22 września 2016

numer...

na 17 Maraton Poznań 6293! Wczoraj zostało przyjęte moje zgłoszenie.

Dzisiaj o piątej trzydzieści ciemno i tylko trzy stopnie plus. Po dwóch godzinach wzrost temperatury o dwa stopnie i dylemat biec na krótko? Przebijające się słonko przechyliło szalę za wyborem tak;) Do tej pory przy temperaturach powyżej dychy po pływaniu wskakiwałem w ciuchy i mokry gnałem do domu he,he... Dziś dla komfortu zabrałem w lekki stylonowy plecak (nomen omen z 12MP;)
W parku Lisiniec zrobiłem dwie pętle wokół "Adriatyku" i "Bałtyku", a potem jeszcze kółko dookoła "Pacyfiku.
Tak jak wczoraj woda w promieniach słońca paruje i stwarza rewelacyjny klimat do kąpieli. Przy takiej temperaturze to prawie morsowanie hi,hi... Nie mierzyłem ile stopni ma woda, ale myślę, że bankowo ponad dziesięć. Stawiam na czternaście! Muszę wypatrzeć jakiś fajny termometr na nowy sezon i zacząć robić pomiary;) Przy takiej różnicy podobnie jak zimą cieplej jest w wodzie niż na powietrzu hi,hi... W dodatku woda mam wrażenie robi się coraz czyściejsza;) 
Pływanie w porannych promieniach słońca to niesamowita frajda:) Polecam! Tym bardziej, że po wyjściu zastrzyk energii daje kopa na cały dzień:)  
 Po kąpieli mała pętla i powrót. Na liczniku tylko ósemka:( Ale przecież podobno liczy się jakość, a nie ilość he,he...
A w pierwszym dniu jesieni jeszcze letnie morsowanie było super:)

środa, 21 września 2016

Lisinieckie...

spa i baseny termalne he,he...
Pogoda prawie jak wczoraj. Prawie, bo dziś w gratisie deszcz hi,hi... Ojciec Kolegi biegacza kiedy mnie zobaczył przebiegającego koło Ich posesji pokręcił głową i spytał: "jak się panu chce w taką pogodę" Pozdrowiłem sąsiada i krótko stwierdziłem przecież nie jestem z cukru;) "No tak" przyznał uciekając do samochodu.
Fakt akurat przylało, bo gdy wychodziłem była tylko mżawa.
Doleciałem do parku Lisiniec popularnie zwanym "Bałtykiem" i na głównej alei spotkanie ze znajomymi Psiarzami. Okutani w płaszcze foliowe powitali mnie uśmiechem, a Gościu, Który czasem biega powiedział: "o dwunastej będzie słońce!" I już nie będzie tak fajnie rzuciłem;) 
Obleciałem pętle dookoła zbiorników zerkając jak woda się "gotuje" he,he... To samo było wczorajszego ranka. Temperatura powietrza tylko około dziesięciu stopni plus, a woda w gliniankach jeszcze nie wystygła i nad powierzchnią unoszą się opary jak w termalnych źródłach. 
Po kółeczku jedyne pięć przebieżek, bo regeneruje się przed niedzielną połówką;) Potem kurs na "Pacyfik".
Żal byłoby nie wejść do wody w takich warunkach przecież hi,hi... Kąpiel rewelacyjna:)) woda cieplejsza niż powietrze, więc wchodzi się jak do wanny he,he...
Popływałem i choć padało było świetnie:) nawet nie zmokłem w wodzie;)
Wróciłem naokoło, ale i tak licznik pokazał tylko siedem kilometrów:( Trochę "oszczędzam się" specjalnie, żeby w Wieliczce poczuć głód biegania;) Ktoś na forum nazwał tę połówkę deszczową, więc może być ciekawie;)

poniedziałek, 19 września 2016

miodzio...

dzisiejsza aura;) Plus jedenaście stopni Celsjusza na termometrze, pochmurno, po opadach deszczu wilgotno, lecz już nie parno he,he... Lekki wiaterek, jesiennie, fajnie, idealnie na bieganie:) życzyłbym sobie taka pogodę na Maratonie Poznańskim;) 
Tak, wiem żyję już tym maratonem. Po drodze jeszcze w tę niedzielę udeptywanie górek na Półmaratonie Wielickim, ale połówki biegam co sobota hi,hi...
Królewski dystans to całkiem inna bajka. Mówi się nawet: *maraton to nie dwie połówki*) 
Po dwuletniej absencji czuję się niczym debiutant: Myślę jednak nie zapomniałem jak się biega maratony he,he... Kiedyś robiłem dwa, trzy maratony w roku i tylko ostatnie dwa lata mam "wycięte" z życiorysu hi,hi... 

Lubię maraton w stolicy Pyrlandii;) Fantastycznych Poznaniaków dopingujących na trasie i pogodę jaką serwuje Wielkopolska:) 
Biegłem tam trzy razy, nie licząc nietypowego z Poznania na Lednicę 46km.
Pierwszy raz w 2007 mój drugi po debiucie w Łodzi;) i od razu poprawka rż o półgodziny:)
Dwa lata później zającowałem najstarszemu synowi w Jego pierwszym maratonie.
Potem jeszcze był kolejny w 2011. Rekordowym, bo w jedenastym zrobiłem cztery maratony. Najpierw złamałem 3:45 w Krakowie. Później był wspomniany Lednicki i Solidarności w Gdyni. 
Typowych maratonów zaliczyłem piętnaście. Pisząc typowych mam na myśli dystans 42,195km. Doliczając ultramaratony: 100km, 50km, 62km, 57, 48, 46 itp. byłoby ich ponad 25. 
Piszę sobie i jak nic odrabiam trening mentalny hi,hi...
Wracając do rzeczywistości;) Dziś dycha i chociaż nałóg podszeptuje jeszcze, jeszcze;) mówię starczy. W Wieliczce pewnie się solidnie "upodlę", więc w tym tygodniu nie ma co się zbytnio eksploatować;) Jutro dużo gimnastykowania musi być, a potem coś lekko i spokojnie;)

sobota, 17 września 2016

klamka zapadła...

wysłałem organizatorowi konkursu dane potrzebne do wpisania na listę startową 17 Poznań Maraton:)
Do startu tylko 21 dni! Trzeba zacząć przygotowania mentalne, bo przecież długie dystanse biega się głową, a nogami tylko przebiera hi,hi...
Muszę trochę uporządkować i rozplanować moje codzienne bieganie pod kątem tego startu. Pierwsze postanowienie: za tydzień 25-go Półmaraton Wielicki. Nie dla bicia rekordów, ale jako element treningu przygotowawczego. Tym razem po raz pierwszy odpuszczam trzydziestkę. Przed każdym z moich poprzednich maratonów zawsze robiłem taki trzydziestokilometrowy trening. Tylko zawsze wiedziałem o starcie kilka miesięcy wcześniej, a nie na trzy tygodnie przed he,he... Cóż wolę być niedotrenowany niż przetrenowany;)

Dzisiaj Bialska, czyli Aleja Brzozowa, Lasek Wilka i bialskie pola. Dwie sesje ćwiczeń przed i po na plenerowej siłowni i regeneracja w chłodnej wodzie na koniec. 
Dwadzieścia dwa kilometry "z buta" i trenowanie samotności długodystansowca, bo po nocnym deszczu byłem dziś jak "samotny biały żagiel" hi,hi... Fajnie mi się biegało chociaż jak zwykle po decyzji *biegnę maraton* ciało zaczyna "wymyślać" jakieś bóle he,he... Wiem, że nie chce, próbuje mnie odwieść od tego zamiaru, lecz jak powiedziałem klamka zapadła! 
W dniu startu (ma być ponad sześć tysięcy uczestników;) będzie musiało się pogodzić i wszystko minie jak "ręką odjął":)
Maraton po dwuletniej przerwie będzie prawie jak pierwszy;) A więc szczególny. Dedykuję go dla Wiktorii, Która niedawno skończyła roczek i tydzień  temu przetuptała z dziadkiem 60 metrów na Biegu Rodzinnym:))

piątek, 16 września 2016

Wygrałem...

i ogromnie dziękuję Wszystkim Którzy oddali głos na mój kolaż w konkursie "Pokaż jak bieganie zmieniło Twoje życie"
Dzięki Wam! 
Hurrrrraaaaa! 
Za trzy tygodnie wystartuję po raz czwarty w Poznaniu na królewskim dystansie:)
Nie mogę Wam przyrzec, że wygram ten bieg hi,hi... ale daję słowo, że będę się świetnie bawił;)
Napędzany endorfinami duchem będę z Wami i obiecuję część tej pozytywnej energii wysyłać do Was. Tym sposobem pobiegniemy ten maraton razem, choć tylko ja będę przebierał nogami he,he...
Z rana nie świadomy szczęścia jakie mnie czeka poleciałem na "Bałtyk" pobiec szóste "prywatne zawody" na szóstkę i niespodziewanie zrobiłem rekord trasy hi,hi...
Najpierw dobieg, rozgrzewka i ta myśl: "żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce" he,he...
Bieganie w strefie komfortu jest łatwe i przyjemne;) Kiedy jednak przychodzi się sprężyć czasem się po prostu nie chce;) 
Starałem się nie zacząć zbyt szybko, ale i tak po połowie dystansu przyszła chęć zwolnić:( Wtedy przypomniałem sobie wrzucony wczoraj przez Włodka motywator: *chwila w której chcesz się poddać, jest zazwyczaj chwilą tuż przed tym, kiedy ma się wydarzyć cud*   
Po ściganiu się z samym zrobiłem kółko dla schłodzenia. Zamieniłem kilka słów z zaprzyjaźnionymi Kijarkami i Biegaczką Które mijałem w trakcie "zawodów". 
Ta ostatnia nawet dziadka pochwaliła: "ale pan szybko biega!";) 
Dobre słowo od młodej, ładnej Laski;) to fajna nagroda za dzisiejszy wynik hi,hi...  
Na koniec  tradycyjnie już kąpiel w "Pacyfiku" i powrót.
Później jak pisałem na wstępie info, że pobiegnę w stolicy Pyrlandii Poznań Maraton:)
Dziś naprawdę mam farta;) Do pakietu startowego organizator dorzuca bidon biegowy.
Dzisiaj mam dobry dzień:) A jaki piątek? taki świątek he,he...
Od rana mam dobry humor...

PS wow! dopiero teraz zajarzyłem, że ostatni raz oficjalnie, na zawodach 42,195 km przebiegłem w maju 2014 roku w Krakowie. 
Zatem najwyższy czas odnowić patent maratończyka;)

środa, 14 września 2016

ciemności...

egipskie niestety już o piątej trzydzieści gdy muszę wyrywać się z objęć Orfeusza;)  Dzień coraz krótszy:( a ja bardzo źle znoszę brak światła słonecznego. Dlatego uwielbiam czas jak robi się widno wcześnie rano i kiedy zmrok zapada późnym wieczorem, a nie popołudniu. 
Ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma powtarzam sobie dla kurażu po przebudzaniu he,he...
Budzę się zamulony i na szczęście mogę pobiegać rano, bo bieganie daje mi lepszego kopa niż poranna kawa;) 
Dzisiaj jeszcze zaspany choć kawa była jak co dzień;) potuptałem na "Bałtyk". Zrobiłem dwa kółka wokół zbiorników i znalazłem nowe miejsce na przebieżki. Trawiaste podłoże, więc mięciutko dla stóp:) Jedyny mankament to nierówności terenu, bo to przecież nie murawa na stadionie. 
Zrobiłem serie dziesięciu przebieżek, zamieniłem kilka słów z sympatycznymi Kijarkami i uwolnione endorfiny doładowały "akumulatory" na resztę dnia hi,hi... Dziś nieco chłodniej niż ostatnio. Silniejszy wiaterek i biega się lepiej. Jest czym oddychać. 
 Na koniec pętelka na schłodzenie i pływanie w "Pacyfiku". Woda kapitalna! Po orzeźwieniu kąpielą ostatni kilometr biegło mi się rewelacyjnie. Jak zawsze zresztą he,he...
W sumie endo zapisało jedenaście kilometrów. Niestety podaje tylko spalone kalorie, a ilości wytworzonych hormonów szczęścia nie:( 

poniedziałek, 12 września 2016

na pierwszych...

dziś kilometrach przemknęła mi przez głowę myśl, że biegam coraz wolniej;) Tak, wiem! z wiekiem spadek tempa jest oczywisty. Leci się po równi pochyłej w dół:( Lecz czasem można ten proces spowolnić he,he... Oczywiście to indywidualna sprawa. Dużo zależy od ogólnego stanu zdrowia, wytrenowania, trybu życia itd. itd.
Narzekać nie narzekam, bo zawsze mogłoby być gorzej. Tym bardziej, że rekordów świata bić nie zamierzam hi,hi...
Z drugiej strony jak patrzę sobie na dzisiejsze miedzyczasy to nie wygląda to tak źle;) No, ale zawsze mogłoby być lepiej;)
Dzisiaj po "łikendzie" czternaście kilometrów na stałej trasie. Początkowo biegło mi się ciężko:( Może to przez sobotnie dłuższe wybieganie w temperaturach "afrykańskich" albo wczorajsze labowanie? Jednak im dalej, tym lżej:) 
Po spotkaniu z sympatycznymi Kjarkami na dyszce nawet trochę pognałem, żeby przewietrzyć płuca he,he... 
Na kilometr przed końcem jasne, że nie mogłem sobie odmówić schłodzenia w "Pacyfiku" hi,hi...
Pływanie w chłodnej wodzie to rewelacyjna odnowa biologiczna:) Zawsze po takiej kąpieli korci mnie wrócić na trasę i jeszcze z dychę dołożyć;) 
Obecne warunki tzn. wysokie temperatury mi wybitnie nie służą. Ale o tym przekonałem się już dawno. 
Szczerze podziwiam wszystkich biorących udział we wczorajszym "piekielnym" maratonie wrocławskim.
Biegałem królewskie dystanse w różnej aurze. W deszczu i zimnie, upale i palącym słońcu. Zdecydowanie wolę chłodniejsze klimaty. Z tego powodu odpuściłem wczorajszy maraton choć pokusa była wielka;) Biegłem tam tylko raz w dodatku z nadwyrężonym stawem skokowym. Był to bieg na zaliczenie he,he... i chciałbym z nim wyrównać rachunki jak kiedyś z Cracovią hi,hi...

niedziela, 11 września 2016

marzy mi...

się jesienny maraton he,he...W dodatku mój ulubiony w stolicy Pyrlandii hi,hi... Dlatego postanowiłem "powalczyć" o pakiet na 17 Poznański Maraton w konkursie: *Pokaż nam, jak bieganie zmieniło Twoje życie!* 
Jeśli podoba się Wam mój kolaż konkursowy to przez poniższy link możecie oddać nań swój głos;) Za co z góry bardzo dziękuję
:) 
https://bankomania.pkobp.pl/…/pko-poznan-maraton-konkurs-n…/

Bieg Rodzinny...

i dziś nie napiszę nic, bo fotorelacja mojego syna, a taty Wiktorii mówi wszystko;)

sobota, 10 września 2016

wycieczka biegowa...

zamiast planowanego ścigania się na piątkę ;) Plan był taki: pierworodny zawozi mnie na bieg. Lecę piątkę i ledwo zipnę wracam "z buta" he,he... W domu prysznic, szybki obiad i rodzinny wyjazd do stolicy województwa, żeby się odchamić hi,hi... 
Regulamin biegu zamieszczony przez orga w zapowiedziach imprezy był mało precyzyjny:( Np. cytat: "ewentualny elektroniczny pomiar czasu". W innych informacjach  lista biegów: dla dzieci, vipów, marsz nw i bieg główny, lecz bez podania programu minutowego:(
Na miejscu po dziewiątej zastałem dopiero instalujące się biuro zawodów:( Na pytanie o której będzie start biegu głównego usłyszałem: "zobaczymy, najpierw puścimy dzieciaki" Taki organizacyjny nieład przyjąłbym z dobrodziejstwem inwentarza gdyby był to bieg za free. Jeśli jednak org wycenia taką beztroską improwizację na dwie dychy to jest to wydaje mi się to lekkie przegięcie. Tym bardziej, że w pakiecie wg regulaminu są tylko agrafki, numer startowy, picie na trasie i mecie oraz posiłek. Żadnych gadżetów typu koszulka, medal, nic. Chociaż tego akurat nie żałuje:) Nie powiem, że zakrawa mi to na brak szacunku dla uczestników, ale jako biegacz nie lubię być traktowany tylko jako potencjalny dostarczyciel kasy:( Byłem na wielu małych, kameralnych biegach bez opłaty startowej, albo za symboliczną kwotą gdzie imprezka była na full wypas;)  Tam też pierwszy punkt regulaminu: promocja, integracja miał pokrycie:)
Popatrzyłem, podumałem i postanowiłem ja do tego ręki nogi nie przyłożę;)
Ruszyłem w domowe pielesze improwizując po drodze trasę:) Aha, biegnąc jeszcze przez pierwsze dwa kilometry "pracowałem" za organizatora udzielając informacji gdzie jest biuro zawodów;)
Miała być piona i jakieś piętnaście kilometrów w drodze powrotnej. Skoro piątka wypadła:( trzeba było nadłożyć drogi, żeby bilans końcowy się zgadzał he,he...
Wyszło nawet lepiej niż zakładałem:) Nabiegałem dwadzieścia cztery kilometry. 
Po dwudziestym pierwszym zaliczyłem wodowanie w "Pacyfiku" bo "upodliłem" się okrutnie hi,hi... W słońcu i temperaturze blisko trzydziestu stopni biega mi się zawsze masakrycznie:( W końcu jestem zimnolubny Mors;) 
No cóż "sorry taki mamy klimat" więc trzeba trenować w rożnych warunkach;) w myśl zasady: *więcej potu na ćwiczeniach mniej krwi w boju*;) 
A swoją drogą szczerze współczuję Tym co jutro we Wrocku powalczą z królewskim dystansem:( Trzymam kciuki! 
I żeby zakończyć pozytywnym akcentem;) było dzisiaj fajnie!!! 
*Bo nigdy nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło* 

środa, 7 września 2016

jedno...

z ostatnich letnich "morsowań" he,he... bo jesień nadciąga wielkimi krokami chociaż synoptycy wieszczą jeszcze upały;) Morsy powoli się budzą do życia hi,hi... Dzisiaj odezwał się nasz Nestor Zmorsowany Janek "Rusałka":) Bardzo tęskni już za naszymi niedzielnymi spotkaniami w samo południe. Tak jak pisałem ostatnio letnie kąpielisko na "Adriatyku" MOSiR zamknął:( 
Poczekamy jak woda się ustoi;) i za parę niedziel stado Foczek i Morsów po raz kolejny otworzy nowy sezon morsowań.
Ja na razie kapię się w bardziej kameralnym miejscu, tj. "pod brzózkami" w "Pacyfiku"
Na razie aura jeszcze letnia, więc Zimnolubni muszą cierpliwie czekać. 
Liście lecą z drzew, trawy żółkną i w parku Lisiniec zaczyna robić się kolorowo, ale nam marzy się cała ta przestrzeń pokryta bielutką, puszystą, śnieżną pierzynką hi,hi... 
Do tego gruba warstwa lodu, żeby można wyrąbać "wannę" czyli przerębel;) 
Znowu mi się marzy he,he...
Wracając do rzeczywistości dziś dwie pętle na "Bałtyku" i seria dziesięciu przebieżek. 
Na spokojnie i bez "kibiców";) 
Za to widziałem, że na ścieżce rekreacyjnej trenowali zawodowcy. Jeden miał nawet ładną serwisantkę na rowerze:)
W sumie wyrobiłem tylko dzienną normę;) czyli dziesięć kilometrów. Miałem chrapkę na więcej oczywiście;) Planuje jednak w sobotę start na piątkę. Nie chciałbym być zatuptany, bo znowu wszyscy "wyrwią" do przodu i będę trenował wyścig "na dochodzenie" he,he... Nie lubię takich krótkich dystansów:( bo jak to mówią dłużej trwa rozgrzewka niż bieg hi,hi...  
No, ale blisko, więc grzech nie wykorzystać;)  
Tylko jak na sobotę kilometraż niewielki... Ale co tam najwyżej wrócę z Huty Stara A "z buta":)

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13