"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


czwartek, 28 kwietnia 2016

przedostatni...


trening przed niedzielnym startem i w tym miesiącu;) 
Ledwo co wyszedłem, poprzebierałem szybciej nogami, wróciłem i nie wiadomo skąd na liczniku dziewięć kilometrów he,he...

W bieżącym tygodniu trzydzieści i prawie całym kwietniu dwieście siedemdziesiąt jeden:) Sam nie wiem kiedy i gdzie aż tyle nalatałem hi,hi...
Dzisiaj poleciałem na "Bałtyk" i zaraz na początku zmieniłem Ewę, która kończyła udeptywanie ścieżki rekreacyjnej;)

Zamieniłem królewski dystans na połówkę, bo hierarchia wartości musi być ważniejsza od uzależnienia:)

Czas przedstartowy i tradycyjnie jestem pytany na ile lecisz? Do niedawna odpowiadałem na czterdzieści dwa kilometry hi,hi... Teraz zmieniłem bieg i mówię na dwadzieścia jeden kilometrów;) A czas? wg dawniejszego powiedzenia: "jak Pan Bóg da, a partia pomoże" he,he...

Na pewno nie polecę "w trupa";) Zawsze staram się zachować siły na mocny finisz z radochą na twarzy:) Coby nie wlec się do mety niczym zombi hi,hi...

W sobotę jeszcze lekki rozruch, a w niedzielę święto biegowe:) Z racji braku dostępu do neta:( kolejny post po Świętym Józefie Robotniku, czyli Międzynarodowym Dniu Ludu Pracującego;) Wcale nie wymyślony w Kraju Rad jak to niektórzy przeciwnicy tego święta sądzą. 
Albo po Święcie Trzeciego Maja tj. 225 Rocznicy Uchwalenia Konstytucji i Uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski:)

wtorek, 26 kwietnia 2016

w ramach...

treningu mentalnego powtarzam sobie przeczytaną wczoraj "mądrość" he,he... 
*Na dwudziestym i czterdziestym pierwszym kilometrze długodystansowcy staja się sprinterami*;)
Dzisiaj tylko niecałe, albo prawie osiem kilometrów. W tym dziesięć krótkich, łagodnych przebieżek na rozkręcenie po wczorajszym "resecie"  hi,hi...
Ledwo co przydepnąłem, a tu już piątka i trzeba wracać:( 
Zaplanowałem w tym tygodniu regeneracje przed niedzielnym startem, więc muszę się pilnować hi,hi... Bo nałóg ciągnie wilka do lasu;) 
Jutro cotygodniowa porcja gimnastyki. W czwartek jakieś dreptanie, a potem dopiero w sobotę rozruch i aklimatyzacja;)

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

coraz częściej...

zdarza mi się po zakończonym treningu zobaczyć na endo w telefonie 8sek. i 0.00km:(( 
Nie wiem jak to się dzieje, że apka się wyłącza. Specjalnie odczekuję kilka sekund przed zablokowaniem ekranu, żeby zobaczyć że odliczanie ruszyło. W trakcie biegu nie poręcznie mi wyciągać telefon z kieszeni, odblokowywać i sprawdzać dane. 
Przez to ostatnio mam wkurw, gdy wracam i nie mogę zobaczyć wyników treningu:( Szczególnie kiedy biegam poza drogami, bo wtedy ciężko dokładnie wyrysować na endo traskę.  
Ponadto tak jak dziś chciałbym zobaczyć tempo, bo miało być wolno hi,hi... 
Starałem się jak mogłem, ale nogi same się rwały do przodu he,he... 
Na szczęście po zrobieniu dużej pętli w parku Lisiniec spotkałem Ewę:) Na dreptanych pogaduchach zeszły nam przynajmniej trzy kółka;) A może więcej? Trudno niech stracę hi,hi... zaliczam trzy;) W międzyczasie mijaliśmy się z Mirkiem, który z ciężarkami w dłoniach zasuwał ścieżką rekreacyjną wokół glinianek:)
Przez większość czasu było wolno. Prawie jak slow running he,he...
Planowałem dychę, a wyszło prawie trzynaście kilometrów. Ale przecież nie będę sobie żałował towarzystwa pięknej płci;) 

Zaczynam "dojrzewać" do kupna zegarka z gps_em. Długo się "broniłem" przed tym gadżetem biegowym, lecz mam dość niespodzianek z endo na telefonie. Na zegarek można w każdej chwili bez problemów zerknąć, choć z telefonem z racji bezpieczeństwa nie mam się zamiaru rozstawać. 
Mam wygrany w konkursie Timex, ale niestety bez gps. Jest super ma stoper, timer, pamieć okrążeń, lecz nie pokazuje dystansu:(
Nie szukam technologicznie zaawansowanej zabawki;) Prostota i dobry szybko łapiący sygnał gps to podstawa. Oczywiście bateria! Musi długo trzymać. No i... cena ważna! Może ma Ktoś coś godnego polecenia? Raczej ze sklepu, bo przy używanych zdarza się wyrzucić pieniądze w błoto. 
Fajnie byłoby też mieć możliwość połączenia z endomondo. Mam tam konto dosyć długo i jest moim zapasowym dzienniczkiem treningowym;) Szkoda jakby nie dało się przenosić zapisanych treningów.
Ofert w necie nie brakuję, ale ceny... 

sobota, 23 kwietnia 2016

poranne...

ładowanie akumulatorów szczególnie w sobotę jest kapitalne:) Pobudka (znowu) przed dzwonkiem budzika he,he... toaleta, śniadanie i powoli w las;) Najpierw dobieg przez remontowane wokół klasztoru ulice. Pewnie dzięki ŚDM i planowanej wizycie Papieża Franciszka;)
Potem Aleją Brzozową fantastyczną o tej porze roku, wreszcie Lasek Wilka i bialskie pola. Uwielbiam o tej porze roku te okolice i chyba nie jestem jedyny hi,hi... bo dziś o poranku było tam nas udeptujących ścieżki sporo:) I o dziwo ! Mimo wczesnej pory w większości kobiety:) Z drugiej strony się nie dziwię. Zapewne myślą podobnie jak ja. Z samego rana trening, bo później obowiązki domowe mogą nie pozwolić wyrwać się na bieganie.
Znajomi Kijarze, spacerowicze z psami i nawet kilku rowerzystów chociaż z rana chłodno. Rześkie, świeże powietrze i rewelacyjny zapach daje "kopa" i leci się na dopingu;) 
Zrobiłem dzisiaj tylko dwie pętle za sanktuarium i na koniec wyszło niecałe dziesięć mil;) W całym tygodniu w pięciu wyjściach siedemdziesiąt cztery kilometry.
Wracając zobaczyłem na osiedlu Parkitka kobietę, Która stawia siatkę pełną zakupów i na siłowni plenerowej ćwiczy:) Brawo! 
Idąc za dobrym przykładem hi,hi... też skorzystałem z "biegacza" i "wahadła"
Szkoda, że na "Bałtyku" , czyli na terenie parku Lisiniec nie ma takich urządzeń:(  Bo aż się prosi taka lokalizacja. Zwłaszcza, że od jakiegoś czas to miejsce stało się niezwykle popularne.
Jutro luz, a od poniedziałku tydzień regeneracyjny i pierwszego maja pierwszy start w tym roku:)

piątek, 22 kwietnia 2016

spodobały mi...

krosowe ścieżki he,he.... szczegolnie ta krótsza, ale o pofałdowanym podłożu niczym na motocrossowej trasie;) Góra dól, góra dół...  hi,hi...
Po środowym mocnym treningu wczoraj jedynie czterokilometrowy marsz:( coby trochę się rozruszać, bo czułem ten trening "w kościach"
Dzisiaj w sumie zregenerowany pomyślałem zanim wyluzuję to jeszcze trochę dołożę "do pieca";) Dlatego wybrałem zamiast ścieżki rekreacyjnej te bardziej dziewicze, mało uczęszczane, ale wymagające.  

Wyszła dziś jedenastka i fajnie, bo jutro jeszcze mam zamiar o poranku udeptywać bialskie ścieżki i aleje brzozową:)

Żałuję bardzo, że nie zabrałem plecaka z  moimi przyborami do morsowanmia he,he... 
Po nocnym znacznym spadku temperatury rano tylko sześć kresek na plusie! 
Jednak przez zimny wiatr odczuwalna temperatura musiała być niższa.
Szkoda, bo w ramach odnowy biologicznej byłaby wiosenna kąpiel w "Pacyfiku":( A tak po wzięciu prysznica namiastka w postaci zimnego tuszu hi,hi... 

środa, 20 kwietnia 2016

dawno zapomniane...

kilometrówki przyszły mi wczoraj do głowy;) Zatem mówisz i masz hi,hi... 
Dziś tylko dobieg na "Bałtyk", czyli do parku Lisiniec i na prawie milowej pętli dziesięć razy tysiąc metrów w przerwach ze świńskim  truchtem he,he... Początki były trudne:( bo wiadomo jak wychodzi się poza strefę komfortu to ciało się buntuje - 'nie chcę, nie dam rady, męczę się...' Jednak po pierwszych trzech powtórzeniach godzi się na dyskomfort, bo nie ma wyjścia;) Jak to mawia Verdi upodliłem się co nieco hi,hi... Lecz taki mocniejszy trening na dziesięć dni przed pierwszomajowym startem troszku wzmocnił mnie mentalnie he,he...
Fajnie było! Zrobiłem prawie dwadzieścia kilometrów ze średnim tempem 5:44, więc jak na moje "wykształcenie" przygotowany na start pierwszego maja jestem dobrze:) Reszta wyjdzie "w praniu" hi, hi...
Po wczorajszych dwóch treningach w ciągu jednego dnia dzisiaj po porannym siedmiokilometrowym marszu popołudniowa  dwudziestka:) 
Jutro laba! W piątek i sobotę coś tam jeszcze *dołożę*;) a po niedzieli relaks, regeneracja, odpoczynek... i jakieś dreptanie żeby tylko nie zardzewieć;) 

wtorek, 19 kwietnia 2016

jak tu...

możną mieć spokojne nerwy? Ledwo wybiegłem na Inowrocławskiej takiej prędzej ścieżce niż ulicy;) widzę z daleka jak w moją stronę leci wyżłowaty i rudy a'la huski. Przechodzę do marszu, rozglądam się za "opiekunami" i jednocześnie próbuję dostrzec, czy burki maja obroże. A jakże, więc to nie jakieś biedne porzucone psiaki. Sytuacja podobna jak kiedyś. Wyżłowaty  mnie mija, a rudy warczy ze spuszczonym łbem. Próbuję się ustawiać tak żeby nie mięć żadnego za plecami. Kilka lat temu w wigilię miałem podobną sytuację spotkałem dwa wilczury. Tak mnie obchodziły dookoła, że w końcu jeden z nich wbił mi dwa zęby w podudzie:( Nauczony doświadczeniem od tamtej pory nigdy nie odwracam się tyłem. Tak więc pustkowie dwa duże psy i co robić? Biec to skoczy mi na plery! Kilka razy sprawdziło się to i teraz stanowczym głosem pokrzykuję do: domu! do domu! ręką wskazuję przed siebie i uciekaj do domu! Wyżłowaty odbiega kilka kroków staje, lecz w końcu oddala się. Gorzej, bo rudzielec patrzy spod łba i wciąż niezadowolony warczy. Wreszcie mijamy się i ja w kierunku skąd przylazł, a on do Sopockiej. Wiem takie sytuacje śmieszą psiarczyków, ale jakie miałbym szanse gdyby któryś z nich zaatakował? Oczywiście obrońcy zwierząt:' to się rzadko zdarza' Ale się zdarza! i nie chcę być tym jednym przypadkiem na tysiąc który zostanie pogryziony przez wałęsające się kundle. Dlatego uważam instytucja Rakarza powinna wrócić. Każdy biegający pies bez opieki powinien zostać odłowiony! Tak jak kierowca, któremu za niewłaściwe zaparkowanie odholowuje się pojazd na parking i musi go wykupić. Tak samo właściciel psa powinien go po złapaniu i umieszczeniu w schronisku wykupić. Dodatkowa kasa dla schronisk, które cierpią na brak finansów i bezpieczeństwo dla nas wszystkich nie tylko biegaczy. Dość terroryzowania społeczeństwa przez pseudo miłośników zwierząt! Ja gdym zaczepiał ludzi w najlepszym razie dostałbym mandat, a psiarczyki śmieją się i są bezkarni przez co uważają, że ich pupile są ważniejsi od ludzi. Gdyby jeden z drugim dostał mandat to wreszcie może by im hierarchia wartości uświadomiła.
Uff... wychodzi człowiek się odstresować i wkurw zaraz na starcie.

Z tego wszystkiego nalatałem trzynaście kilometrów. W tym dziesięć przebieżek:) Takich ze złością he,he... 
Ostatnio słyszałem o akcji: "Mamo, Tato wstań z fotela" hi,hi... i na "Bałtyku" miałem fajny przykład. Synek w przodzie biegnie i o dziwo do mnie: dzień dobry! Oczywiście odwzajemniłem się pozdrowieniem i dałem Mu lajka "lubię to!":) Z tyłu mamusia i tatuś;) Wszyscy co prawda ubrani trochę za ciepło jak na bieganie:( Ale widziałem, że później przechodzili w marsz to może się nie zagotowali:) Wielkie brawa dla Mamy i Taty! Bo: "czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci" cha,cha...

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

skołatane nerwy...


bieganie leczy rewelacyjnie he,he... 

Rano ciśnienie jak nigdy 138/88 puls 60 uderzeń/min. jak dla mnie mega:( Po prawie czternastce tętno 75, ale to normalne:) Za to ciśnienie 118/78, czyli  jak "młody bóg" hi,hi... 
Spokojnie obleciałem swoją trasę na "Bałtyku" i po okolicach;) 


Pogadałem sobie sam ze sobą i prawie jakoś wróciłem do równowagi:) Niespecjalny początek tygodnia, a jak mówią: "jaki poniedziałek taki cały tydzień!" No cóż! Mam nadzieję,że każda reguła ma swoje wyjątki;) 
Pogoda dzisiaj wymarzona. Siedem kresek na plusie, lekkie zachmurzenie, zero wiatru i dlatego chyba nogi same niosły hi,hi...  
Mimo wszystko chyba przydałby się dwa treningi dziennie?

sobota, 16 kwietnia 2016

jak za...

dawnych, dobrych czasów obudziłem się półgodziny przed budzikiem he,he...  Poleżałem jeszcze parę minut, lecz pięty mnie "paliły" i planowane cztery pętelki w bialskich polach nie dawały już zmrużyć oka;)
toaleta, lekkie śniadanko i hajda w las przez cudowna o tej porze Aleję Brzozową:) 
Było kapitualnie hi,hi... Tylko znowu endo mnie rozczarowało:( Nie wiem jak? dlaczego? po trzech metrach się wyłączyło:( 
Siódma rano! Na termometrze siedem kresek na plusie i ten fantastyczny zapach:) lasu, kwiecia, wilgotnej ziemi... Do tego rewelacyjny świergot ptaków i sarny przebiegające ścieżki w najmniej spodziewanym momencie;) Zrobiłem cztery kółka za Sanktuarium Krwi Chrystusa, ale jakoś tak wyłączyłem świadomość, że na koniec nie miałem pewności, czy aby faktycznie przebiegłem cztery. Dobrze, że mierzyłem czas poszczególnych okrążeń he,he... i stoper zaliczył 4. 
Może to od tego biegowego haju hi,hi... Gdy leci się już jak w transie i zapomina o "Bożym świecie". 
Na drugiej rundzie w ramach motywacji trafiły mi się dwie pochwały he,he... Najpierw biegacz którego mijałem kolejny raz krzyknął: "widać jest forma!" Potem Kijarka zapodała: "mamy kondycje!" Wymiana uśmiechów, kilku zdań i zaraz robi się słonecznie nawet w pochmurny dzień;)
W sumie nadreptałem prawie dwadzieścia cztery kilometry:) Na razie licznik tygodniowy wskazuje 68 km. Jutro jeszcze niedziela, ale nie wiem czy uda mi się coś dokręcić;)
   

czwartek, 14 kwietnia 2016

zlało...

mnie hi,hi... Ale ponieważ uwielbiam bieganie w deszczu wcale sobie nie krzywduję;)
Wybiegając zastanawiałem się będzie padać, albo nie będzie? Cały dzień przelotny deszczyk padał, lecz pod wieczór myślałem, że co miało już napadać to się wypadało he,he... 
A tu po drodze dwa razy przylało i nie miałem nawet szans osuszyć w biegu. Dlatego znowu w domowe progi wlazłem ociekający wodą;)
Jak wracam taki przemoczony zawsze sam z siebie się śmieję i cieszę jak dzieciak po zabawie w kałuży:)


Nadreptałem prawie trzynaście kilometrów:) chociaż prawdę mówiąc nie wiem kiedy. Biegło mi się rewelacyjnie mimo, że w butach przewalała się woda;)



Było fajnie:) Choć nie biegaczom to zapewne trudno zrozumieć, bo znajomy stojąc na przystanku pod parasolem rzucił: "człowieku bój się Boga w taki deszcz!"

Ale czy ja jestem z mydła? 
Żebym się wymydlił, albo rozpuścił;) 
Zresztą biegam miedzy kroplami deszczu cha,cha...

środa, 13 kwietnia 2016

powtórka...

z zeszłego tygodnia. Tak spodobało mi się krosowanie, że dzisiaj znów wybrałem na "Bałtyku" te bardziej dziewicze ścieżki he,he... Dodatkowy atut tych odcinków to pofałdowany teren, więc na podbiegi atakuję;) a na zbiegach lecę "na łeb na szyję" hi,hi...
W sumie natupałem osiemnaście kilometrów, czyli o dwa więcej niż w zeszłą środę:) Na dobitkę w końcówce jeszcze slalom pod "Górę" między drzewami i w nagrodę od przechodzącej kobiety: "brawo, brawo podziwiam pana i zazdroszczę" Ale czego? pomyślałem;) Przecież nic specjalnego nie robię, a biegać Każdy może, trochę lepiej lub gorzej...
Ja z kolei zazdroszczę Tym później urodzonym, że teraz jest taki boom na bieganie! 
O bieganiu zacząłem myśleć dzięki ś.p. Hopferowi mojemu imiennikowi, który w tv zainicjował akcję *Bieg po zdrowie* i był twórcą Maratonu Pokoju - dzisiejszego Warszawskiego. W głębi duszy marzył mi się wtedy start w MP, ale nie było neta, a w najbliższym otoczeniu Kogoś Kto mnie zachęcił, podpowiedział, doradził... Mój Wuefista był niestety fanatykiem ręcznej;) Zresztą to były całkiem inne czasy:( Nigdy nie widziałem żadnego biegacza na ulicy;)
Fajnie mi się dziś biegało:) Czuję, że forma rośnie i dlatego trochę żałuję, że nie polecę w miejscowym maratonie :) Tym bardziej, że to chyba jedyny taki bieg na królewskim dystansie gdzie będą dwie mety he,he... Jedna regulaminowa, a druga na 42,200 km;)

wtorek, 12 kwietnia 2016

Numery przyporządkowane...

dyscyplinom były w totolotku przed laty. Wg. tego "kalendarza" dzisiaj: osiemnaście - Maraton!
Start zbliża nieuchronnie;) ale widać mnie nie jest pisany:( Na dziewięćdziesiąt dziewięć procent nie pobiegnę:( A ten jeden % to tak gdyby jakiś cud się stał he,he... 
Plany biegowe muszę zweryfikować, bo na szczęście absencja na królewskim dystansie to nie efekt kontuzji, czy braku przygotowania:) 
Najważniejsze, że mogę biegać! Starty to tylko "wisienka na torcie" hi,hi... 
Fajnie jest co jakiś czas uczestniczyć, spotkać się ze znajomymi i poczuć tę atmosferę  święta biegowego:)
Niemniej bieganie, gdy stanie się pasją, stylem sposobem na życie;) jest codziennością jak jedzenie, picie, spanie... Czerpaniem radości z życia:) 

Ktoś kiedyś powiedział: *nie ten szczęśliwy Kto dużo posiada, tylko ten co ma małe potrzeby*:) 


Dzisiaj po wczorajszych wygibasach pierwsze bieganie w tym tygodniu;) Trzynaście kilometrów. W tym dziesięć przebieżek, a wcześniej udeptywanie ścieżek parku Lisiniec zwanego popularnie "Bałtykiem" 

Całą radochę z biegania dziś psuła mi świadomość, że znowu kostucha "zebrała żniwo":( 
W "Adriatyku" w niedzielę utopił się młody mężczyzna[']

niedziela, 10 kwietnia 2016

po deszczowym...

bieganiu wczoraj;) dzisiaj morsowanie kąpiel także w lekkim deszczu:)
Najpierw oczywiście biegowa rozgrzewka w "stroju organizacyjnym" he,he...
Dziś pluskała nas się już zaledwie garstka:( 
To "normalne", że część Zimnolubnych kończy sezon i będzie czekać na otwarcie następnego jesienią. 
Ja uważam jednak, że morsy żyją w wodzie przez cały rok dlatego jestem Morsem całorocznym hi,hi...
W następną niedzielę nawet jak oficjalnie zamkniemy obecny sezon ja zacznę pluskać się indywidualnie:)
Dzięki nadreptanej dziś siódemce tygodniowy kilometraż to siedemdziesiąt kilometrów w pięciu wyjściach:) W tym roku takiej "tygodniówki" jeszcze nie miałem. 
Jednak najważniejsze, że zrobiłem to bez spinki;) spokojnie, na luzie. A biegało mi się wyjątkowo dobrze. I przecież o to biega cha,cha...  

sobota, 9 kwietnia 2016

w deszczu...

po błocie i kałużach przez Aleje Brzozową w bialskie pola o siódmej rano tak jak przed laty:) 
Dołożyłem jedną pętle za Sanktuarium Krwi Chrystusa i wróciłem przez Okulickiego, Szajnowicza i Szczyt Jasnogórski. Wyszło z tego dwadzieścia jeden kilometrów chociaż przyznaję przemokłem "do suchej nitki" hi,hi... 
Na trasie tylko jeden miłośnik szybszego przebierania nogami:( Pogoda ma jednak dla niektórych kolosalne znaczenie. A przecież *nie ma złej pogody na bieganie* są tylko źle ubrani biegacze he,he...
Fajnie mi się biegało spokojnie, bez pośpiechu, więc nawet się nie spociłem;) Na wertepach w lasku Wilka ślisko, grząsko:( koncentrowałem się zatem, żeby tylko nie wyrżnąć orła w dzień;) 
Z aury najbardziej zadowolone były chyba ptaki:) świergotały jak nakręcone.
W domu rozbierałem się zaraz za drzwiami, bo z ciuchów ciężkich od wody ciekło jakbym wyjął je z pralki bez wirowania he,he... 
Było super! polatałem i wróciłem utytłany, ale zadowolony z uśmiechem na twarzy i naładowanymi "akumulatorami na cały "łikend":) 

czwartek, 7 kwietnia 2016

zamiast...

piątku czwartek;) Miało być biegane wtorek, środa, czwartek luz potem piątek oraz sobota. Niestety jutro nie dałbym rady:( więc w myśl co masz zrobić jutro zrób dzisiaj polatałem po starych kątach he,he... 
Zaraz po starcie przy parafii spotkałem Krzysztofa, Który też szykuje się na pierwszomajowy maraton:) Wymieniliśmy kilka zdań na temat przygotowań i potupałem na "Bałtyk". Tam przy wjeździe do parku Lisiniec spotkałem sąsiadkę z grupką Kijarek. Namawiałem Je, żeby rzuciły kije w krzaki i wzięły się za bieganie, bo bieganie jest lepsze, a One za młode na kijki;) Też mam kije, ale będę  nordicował dopiero dziewięćdziesiątce hi,hi... Wcześniej mam przecież zamiar biegać w kategorii M80;) 
Bieganie jest najlepsze! Lepsze niż inne sporty. Nawet lepsze niż piwo, gorzała, czy słodycze. I do tego zdrowsze. W dodatku bieganie jest dobre na wszystko! No nie sorry skłamałbym:( Jest coś lepszego! Tak, tak bieganie jest numer 2, bo oczywiście number one jest też na 'be'... bzykanie:)
Obie aktywności są fantastyczne:) ale gdyby nie można mieć jednego i drugiego i trzeba wybierać to sex! bo pomaga na wszystko;) Bez konsultacji z lekarzem, lub farmaceutą;)
Fantastycznie mi się dziś latało po wczorajszym krosie. Nabiegałem trzynaście kilometrów, a nogi wyrywały do przodu jak na zawodach he,he... Co rusz "zaciągałem" ręczny hamulec, bo to trzeci trening dzień po dniu. A wiadomo można (odpukać ;) przedobrzyć i  jak cosik "pyknie" maratonie żegnaj...
Ostatnie trzy tygodnie to bardzo newralgiczny czas. Jak mówi powiedzenie: *jak czegoś nie zrobiłeś to już nie nadrobisz, a możesz tylko wszystko zepsuć*!

środa, 6 kwietnia 2016

Przypomniałem...

sobie, że w parku Lisiniec na tzw."Bałtyku" oprócz ścieżki rekreacyjnej są fajne ścieżki nie tknięte cywilizacją;) Są to typowo krosowe odcinki dostępne późną jesienią lub wczesną wiosną kiedy flora jeszcze niezbyt wybujała. W okresie rozkwitu zieleni opadające gałęzie, bujne listowie i krzaki z kolcami ograniczają swobodne bieganie:( 
Dawno nie latałem aktywnego krosu, więc dziś bawiło mnie góra napieranie dół, góra dół.... W sumie zrobiłem szesnaście kilometrów. Odejmując dobieg tam i z powrotem osiemdziesiąt procent trasy to bieg w terenowy, więc "z deka" się upodliłem he,he...
Wszystko chyba przez "odurzający" zapach kwiecia hi,hi...
Latałem dziś oszołomiony zapachem kwiatów, wilgotnej ziemi i nadciągającego deszczu;)
Było rewelacyjnie! Pewnie dzięki nieco niższej temperaturze, bo wczoraj to upał jak w lato. 

Dzisiaj doznałem tego fantastycznego odczucia, które daje znak jest dobrze! Niewidoczny sygnał: forma rośnie! 
Cieszę się, że niedawna absencja biegowa nie zniweczyła wcześniejszych treningów:) 
A może nawet pomogła;) 


wtorek, 5 kwietnia 2016

jest pięknie...



sucho, bezwietrznie, słonecznie i ciepło:) nawet jak na bieganie za ciepło he,he...
Wybiegając spojrzałem na termometr i trzynaście kresek powyżej zera o ósmej rano! Normalnie lato niczym w czerwcu, a nie kwiecień;)
Jak aura letnia to oczywiście niezależnie od daty w kalendarzu bieganie "na krótko":) 
Na "Bałtyku" znowu "wysyp" biegaczy:) 
Podziwiam Tych w długich spodniach i bluzach! Przy takiej pogodzie słupek rtęci idzie do góry w tempie sprinterskim hi,hi... 
Zrobiłem trzy rundy wokół zbiorników, a potem dziesięć przebieżek i w sumie nabiegałem trzynaście kilometrów:)

Spotkałem Ewę, Która po dłuższej przerwie wraca do biegania i jak sama mówi narzuca sobie zbyt szybkie tempo. A to najszybsza droga do zniechęcenia:( 
W zeszłym roku biegała dzień w dzień i po pewnym czasie odpuściła. Już wtedy sugerowałem Jej, że odpoczynek oraz regeneracja to elementy treningu i sztuką jest biegać wolno, żeby potem biegać szybko:))

Okres startowy rozkwita i już słychać dookoła: " nie dałam rady. Wynik poniżej założeń" > "za ciepło się zrobiło i nie szło" > "zacząłem za szybko i chciałem w połowie dystansu zejść" itp. 
Wszyscy chcą tylko wciąż nowych życiówek;)
Swego czasu na pewnym forum P.U.  przekonywał, że powyżej pewnego limitu czasowego biegacze nie powinni się startować ...???
Na przykład na maraton mogliby zgłaszać się tylko ludzie będący w stanie przebiec go poniżej czterech godzin???
Dla mnie bzdura! Bo nawet w takiej dyscyplinie jak bieganie nie zawsze wynik jest najważniejszy!

niedziela, 3 kwietnia 2016

piękne lato...

tej wiosny he,he... Temperatura powietrza w południe +17, wody +10, więc jak tu niedzielne spotkanie Zmorsowanych nazwać morsowaniem? 

Frekwencja mizerna, a to sygnał, że czas kończyć sezon i zacząć indywidualne kąpiele w "Pacyfiku";) 

Popluskałem się, a wcześniej poopalałem biegając na "wyjściowo";) Mimo tych niesprzyjających warunków było kapitalnie:) 
Bardzo ostatnio tęskniłem tak za bieganiem jak i taplaniem w chłodnej wodzie, więc dzis czułem się "jak ryba w wodzie"

Więcej na zmorsowani.blogspot.com

Dzisiaj dobieg plus dwa kółka wokół zbiorników i w sumie siódemka na liczniku. W ciągu tygodnia w czterech wyjściach pięćdziesiąt sześć kilometrów. "szału ni ma" hi,hi... Ale jak po prawie dwutygodniowej pauzie biegowej to myślę nie najgorzej;) Do startu już tylko niecałe cztery tygodnie i znowu udział staje pod znakiem zapytania:( Coś mi chyba ta impreza nie pisana... Na razie robię biegam swoje;) Co będzie to będzie. A może skoro tak *przed* wszystko się nie klaruje to *w trakcie* będzie rewelacyjnie he,he... Bywało tak już nieraz. Szło jak po grudzie, lecz w końcu happy!:)

sobota, 2 kwietnia 2016

jak za...

dawnych dobrych czasów sobota rano (7-ma;) i Bialska, czyli Aleja Brzozowa. Potem Lasek Wilka i bialskie pola:) Już na powitanie przed pierwszą kapliczka od Okulickiego drogę przebiegła mi sarna! Kilkadziesiąt metrów od ruchliwej dk43. Później jeszcze widziałem dwie i szaraka, który zademonstrował jak szybko powinienem biegać he,he... 
Widać wiosna na całego, chociaż z rana na termometrze -2. Na szczęście ciuchy dobrałem idealnie i kiedy temperatura podskoczyła było super:)
Zrobiłem trzy pętle za Sanktuarium Krwi Chrystusa i na Zakopiańskiej wpadłem na Kossaka. Dawniej na tej trasie sobotnie udeptywanie ścieżek było stałym punktem tygodnia. Zawsze Kogoś można było tam spotkać i dołączyć na dreptane pogaduchy:)  Poprzednim razem nawet jeden z szybciej przebierających nogami pytał mnie, czy jest szansa, aby w te fantastyczne miejsce wróciły spotkania biegowe? Niestety te czasy chyba minęły bezpowrotnie:( Owszem nadal można tam spotkać biegaczy. Dzisiaj nawet naliczyłem sześciu i dwie biegaczki, lecz przemykających pojedynczo. Kiedyś grupa od kilku do kilkunastu rozentuzjazmowanych miłośników biegania robiła wrażenie.
Biegło mi się rewelacyjnie mimo, że czwartkowe przebieżki czułem jeszcze w podudziach hi,hi... Natłukłem dwadzieścia dwa kilometry. 
W polach kapitalny zapach wiosny, słoneczko, świergot ptaków  i poza tym cisza oraz świeże rześkie powietrze:) Za tydzień powtórka!

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13