"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


sobota, 31 marca 2018

Wielkanoc 2018


Chrystus Zmartwychwstał!
Prawdziwie Zmartwychwstał!


Niechaj miłość Zmartwychwstałego Chrystusa staje się źródłem siły, mocy i wiary na każdą chwilę dnia.

Cudownych Świąt Wielkiejnocy. Wesołego Alleluja! Smacznego jajka i bardzo mokrego śmigusa dyngusa:)



Dzisiaj Wielka Sobota przedostatni dzień Wielkiego Tygodnia, poprzedzający Święto Zmartwychwstania Pańskiego. Wieczorem Wigilia Paschalna, a w niedziele wcześnie rano rezurekcja na Jasnej Górze w tym roku transmitowana przez TVP3 i obwieszczenie światu Dobrej Nowiny o Zmartwychwstaniu Jezusa.
***
Święconka poświęcona:) Zrobione co miało być zrobione i w dodatku dało się wyjść! "Dorzucić" do marcowego licznika dziewięć kilometrów.  Co dało w minionym tygodniu siedemdziesiąt dwa:) Dzisiaj pobiegłem solidaryzując się z Krystyną i  AdamemKtórzy  dali wcześniej przykład do wyjścia he,he... 
Tym sposobem trzeci miesiąc roku zamknięty ze stanem 202 kilometrów w szesnastu wyjściach. W tym jeden start w Bochni z nabieganymi "na raty" trzydziestoma czterema kilometrami;) 
Plus cztery morsowania, cztery gimnastyki, dziewięć sesji na rowerze stacjonarnym (270min;) i siedemdziesiąt siedem kilometrów chodu w piętnastu  marszach:) 
Dzięki Bogu kolejny dobry miesiąc:) 
Do Cracovia Maraton zostały trzy tygodnie, a właściwie dwa, bo ostatni to regeneracja, odpoczynek i luzowanie przed królewskim dystansem:) 

piątek, 30 marca 2018

Wielki Piątek...

                                      jest dniem zadumy nad Męką Chrystusa. Najważniejsze Święto dla chrześcijan, lecz jednocześnie normalny dzień pracy. 
Ciąg dalszy gorączki przedświątecznych zakupów, porządków i przygotowań przeróżnych smakołyków wielkanocnych:)
Wielkopiątkowa liturgia wieczorem, więc po zrobieniu porannych zakupów dzięki MLP mogłem wskoczyć w buty i trochę się przewietrzyć;)
Dwanaście kilometrów i w tym seria dziesięciu przebieżek jak to powiedział ostatnio jaqb: dla odmulenia;)
Dosyć męczący ten Wielki Tydzień. W poniedziałek trzy dychy, środa piętnastka z podbiegami i wczoraj szóstka z wiosennym morsowaniem. 
W sumie sześćdziesiąt trzy kilometry, ale jeszcze jutro ostatni dzień marca;) Trudno będzie...
Wielka Sobota - adoracja Grobu Pańskiego, Wigilia Paschalna, a wcześniej święcenie pokarmów... 

czwartek, 29 marca 2018

wykąpać...

                        by się trzeba na święta pomyślałem he,he... 
Zarobiłem ciasto chlebowe i wykorzystując czas na wyrośniecie chlebów i w międzyczasie przed pieczeniem potuptałem na "Bałtyk". 
Zrobiłem prawie piątkę na rozgrzewkę i gdy miałem wchodzić do wody zaczął padać deszcz;) Tak  więc dwa w jednym -moczenie tyłka w zimnej wodzie i cieplejszy prysznic z nieba  hi,hi... 
Po zanurzeniu z "resetem" zawołałem niczym Archimedes eureka! Tego było mi potrzeba! Tego mi brakowało!
Tym bardziej, że ostatni raz morsowałem trzy tygodnie temu ósmego marca, czyli jeszcze zimą;) 
Obecnie niby od tygodnia wiosna, ale kalendarzowa:( Temperatura otoczenia dziś +6, a wody skutej jeszcze na "Pacyfiku" lodem +2:( Wolałbym na odwrót he,he...

Przy Wielkim Czwartku prawie szóstka szybszego przebierania nogami i wiosenne morsowanie:) Super!
Jeszcze do upieczenia  pieczywo na święta i pewnie inne przygotowania. Ale damy radę! Przecież wszystko jest na właściwym miejscu;)  
Wieczorem pierwszy dzień Tridum obchodzone na pamiątkę ustanowienia sakramentów Eucharystii i Kapłaństwa.
Jutro Wielki Piątek na co znajdzie się czas? Zobaczymy. Na pewno na Drogę Krzyżową i zadumę nad Męką Chrystusa.

środa, 28 marca 2018

czas...

                     Wielkiej Nocy to jak już pisałem bardzo szczególny okres, bo przecież Święta Zmartwychwstania Pańskiego to najważniejsze dni w roku dla każdego katolika. 
Co prawda wielu ludzi twierdzi, że "fajniejsze" są święta Bożego Narodzenia, bo to kolędy, choineczka, Dzieciątko na sianku... To efekt myślę postrzegania Świąt Wielkanocnych jako święta wiosny, cukrowego baranka, pisanki, zajączka i żółtego kurczaczka. Niestety dla niektórych ludzi święta sprowadzają się jedynie do "leżenia bykiem", pochłaniania ogromnych ilości wszelakich smakołyków i ewentualnie zakrapiania jadła alkoholem. 
Szkoda! Istota Tych Niezwykłych Wydarzeń wielu ludziom stała się zapomniana:(
Wspominałem niedawno św. Augustyna i Jego słowa "jeśli Bóg w życiu jest na pierwszym miejscu to wszystko inne też będzie na właściwym miejscu" 
Ostatnio Nasz "Orzeł" Kamil Stoch także przytaczał te słowa:

Wzoruje się na naszym Mistrzu i dziękuję Mu za przykład "z góry". Najlepsze świadectwo, że od młodszych również można się czegoś nauczyć;) 
Podziwiam Kamila! Jako człowiek i sportowiec cenię Go i bardzo lubię:) 
Nie pamiętam autora słów: "skromność cechuje ludzi Wielkich" W Jego przypadku *pasuje jak ulał*
Dlatego w Wielkim Tygodniu najważniejszy jest "trening" duchowy;) a biegowy schodzi na plan dalszy:) Oczywiście  jeśli da się pogodzić oba z zachowaniem właściwej hierarchii ważności to co dobre dla ducha z tym co potrzebne ciału to super!!
Od poniedziałki rekolekcje, zakupy, porządki, a mimo to mogłem "walnąć" w poniedziałek trzydziechę he,he... A dziś piętnastkę z serią dziesięciu podbiegów:) czyli wszystko na swoim miejscu:) 
Od Jutra Tridum Paschalne.  
W ciągu dnia obowiązki przedświątecznych przygotowań. Czy starczy czasu na szybsze przebieranie nogami? Okaże się "w praniu" hi,hi...

poniedziałek, 26 marca 2018

poszczuli...

                             mnie wczoraj Adam z Kubą he,he... A, że ja w minionym tygodniu mizeria:( dwadzieścia sześć kilometrów w dwóch wyjściach to Im trochę pozazdrościłem hi,hi... Adam mnie pocieszał, że pewnie jak wyjdę zrobię więcej i szybciej:) Ale za bardzo szybciej nie było jak:(
Ostatnie dwa tygodnie "wytrąciły" mnie zupełnie z rytmu biegowego. Jednak, żeby Chłopaków do końca nie zawieść, bo podobno obstawiali he,he... ile dziś zrobię;) Dziś początek Wielkiego Tygodnia. Zatem w tym Szczególnym Czasie sprawy duchowe będą ważniejsze od fizycznych. Dlatego  przebiegłem planowaną na ten "łikend" trzydziestkę, czyli tyle, ile Oni wczoraj razem:)
Potrenowałem samotność długodystansowca, by "wycieczką" miejskimi ulicami przygotować się mentalnie do najważniejszego startu tej wiosny:) Co prawda raczej samotność na trasie mi raczej nie grozi, bo lecimy z Luniqe Team jako asysta Naszego Pierwszaka:) A może jeszcze Ktoś się zabierze z naszym wesołym "autobusem" he,he... W debiucie życiówka jest pewna, więc najważniejsze by ukończył pierwszy maraton w dobrej formie, nie zraził się do królewskiego dystansu i nie wyglądał na mecie niczym zombii;) 
Dzisiaj na trzeciej dziesiątce, gdy biegłem nie oddanym do ruchu pustym przedłożeniem Monte Casino przez chwilę czułem się niczym na maratonie hi,hi...  Zawsze ma imprezach biegowych biegam sam;) Szybsi w przodzie,   wolniejsi z tyłu, a jako łącznik miedzy Nimi he,he... Trzymać się musiałem chyba nieźle skoro jeden z robotników rzucił w moim kierunku "ale masz pan zdrowie!" Na co odpowiedziałem zgodnie z prawdą: dzięki bieganiu:)
Biegło mi się super! Pogoda wprost biegowa, ciuchy dobrane idealnie do temperatury, test żelu od Kuby - pozytywny i  litr Kubusia lepszy niż te wszystkie przereklamowane izotoniki  he,he... 
Fajnie było! W dużej mierze zapewne dzięki sympatycznej Biegaczce, Która krótko po starcie na Westerplatte odwzajemniła moje pozdrowienie przemiłym uśmiechem:)) Dzięki!

piątek, 23 marca 2018

odpuściła...

                                wreszcie klątwa "św. Kingi" he,he... Jak zawsze okazało się, że bieganie to najlepsze antidotum na wszystko hi,hi... Przełamanie przyszło po przedwczorajszych podbiegach;) Wczoraj czułem jak puszcza zatkany nos i trudności z oddychaniem:) Dzisiaj już super! Dycha na trasie jak w środę tylko w odwrotnym kierunku i na trawniku wzdłuż "Bałtyku" dziesięć przebieżek. Na ścieżkach jeszcze sporo zlodowaciałego śniegu i ślisko. Na trawie też nieco "białego", lecz przyczepność lepsza, więc mniejsze ryzyko "wyrżnięcia orła"
W sumie nabiegałem czternaście kilometrów:) Teraz czas powalczyć o chociaż taką formę jaka była przed Bochnią he,he... Domowe obowiązki, okres przed  świąteczny  i świąteczny temu nie sprzyja hi,hi... Ale powalczyć trzeba.

Cracovia ujawniła trasę i jej profil:) Na co niektórzy nawet zareagowali nerwowo;) Ale przecież jak jest pod górkę to potem musi być z górki he,he...
Nie jestem góralem, ale chyba dlatego, że mieszkam na górce lubię podbiegi:) 
Nawet bardziej niż zbiegi;) Wiadomo przecież zawsze muszę jakoś do domu wrócić hi,hi...
Do startu niecały miesiąc, a dokładnie 29 dni. Ani się obejrzymy i na krakowskim rynku Lunique Team z Pierwszakiem w składzie ruszy na podbój królewskiego dystansu:) 
Miałem już okazję kilku Debiutantom towarzyszyć na Ich pierwszym maratonie. Za każdym razem przeżywałem z nimi radochę z pokonania tego co wydawało się Im do niedawna jeszcze nieosiągalne. 
Zawsze cieszy mnie kiedy widzę jak "Nowy" maratończyk pełen szczęścia i euforii przekracza linie mety. Czasem znajomi, a niekiedy i najbliżsi docinają adeptom: "po co Ci to! warto się tak męczyć? w imię czego? czy to jest zdrowe? i jeszcze tyle kasy trzeba wpłacić" itd. itd.  Dlatego niektórym potrafi się nawet zakręcić w oku łezka ze wzruszenia, bo: *dali radę!* 
Było ciężko, mało komfortowo, a nawet bolało. Do tego zazwyczaj kilka godzin walki. Mimo to pokonali wewnętrzną słabość, samego siebie, wytrwali i dali radę!
 Dla wątpiących:
Niepełnosprawny Maratończyk Zbigniew Stefaniak: "Zasuwam po 20 km. Mama pomaga mi się ubrać, zakłada buty, a dalej tylko ja i moja trasa"

Swoją drogą odnośnie zdrowia to Verdi mawiał: 
"bieg maratoński może nie jest najzdrowszy,  
            lecz przygotowania do maratonu już jak najbardziej" he,he... 

środa, 21 marca 2018

po trzech...

                       dniach bez biegania:( nie wytrzymałem he,he... Coś jeszcze we mnie siedzi:( ale wóz albo przewóz... 
Spokojna dyszka na stałej codziennej, przydomowej trasie:) A potem jeszcze zachciało mi się podbiegów na "mojej górce"
Na miejscu okazało się, że akurat w tym miejscu gdzie zawsze latam góra dół nawiało śniegu do połowy łydki hi,hi... 
Mocno było he,he... upodliłem się jak już dawno mi się nie zdarzyło;) 
Mimo to po bieganiu czułem się jak nowo narodzony:)
Nie mam temperatury, kataru, kaszlu, nie boli mnie gardło tylko ciężko mi się oddycha i gadam jak belfer z choroba zawodową górnych dróg oddechowych... Musi "klątwa" bo co innego he,he...
W sumie wyszło dwanaście kilometrów zimowego biegania w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny;)
Najgorsze, że walczymy z Adamem z jakimiś przypadłościami zdrowotnymi, a za miesiąc Jego debiut maratoński w Krakowie:( Forma niby "nie zając nie ucieknie", lecz przygotowanie to połowa sukcesu, Bo oczywiście reszta w głowie hi,hi...


sobota, 17 marca 2018

klątwa...

                       św. Kingi jednak he,he... albo efekt poniewierania się po pociągach między Czewką, a Zabrzem i łykanie nie, nie endorfin tylko wszelkiej maści zarazków w siedlisku bakterii jakim jest szpital:( 
Nie mam temperatury, nie mam kataru, gardło minie nie boli, tylko poszło mi gdzieś na krtań, bo gadam jakoś tak nosowo hi,hi... Leczę się "domowymi" hi,hi... sposobami coby się nie "rozłożyć" 
Po dwóch dniach bez biegania zafundowałem sobie dzisiaj na poty prawie dyszkę he,he... Zobaczymy jutro... hi,hi... 
Za każdym razem kiedy biegaliśmy w Bochni pod ziemią, a było ich wcześniej trzy;) Ktoś ze sztafety po przyjeździe odchorowywał bieganie w kopalnianych przeciągach:( Dlatego Verdi określił tę po startową niedyspozycję mianem klątwy św. Kingi he,he... Mówi się do trzech razy sztuka;) trzy razy mi się udało i za czwartym "nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka" hi,hi...

Prawie dycha w kopnym śniegu u progu wiosny to okazja do podreptania "po białym" na cztery dni przed nadejściem kalendarzowej wiosny:) Spokojnie, pomalutku, żeby endorfinkami zabić  zasadzające się na mnie wirusy hi,hi... 

Zabrakło ostatnio dwóch kolejnych dawek szczepionki antygrypowej czyt. morsowania i już mikroby atakują he,he... 
No cóż bieganie jest bardzo ważne, morsowanie też, ale są rzeczy jeszcze ważniejsze i niestety jutro mimo fantastycznej zimowej aury nie będzie moczenia w zimnej wodzie:( 

środa, 14 marca 2018

z Zabrza...

                         prosto na bieganie hi,hi... Myślałem, że dziś w dzienniczku biegowym będzie W jak wolne. Jednak udało się szybko wrócić na środową dychę plus tzn. +podbiegi he,he... Po wczorajszej gimnastyce na raty;) dzisiaj od rana gimnastyka, lecz bardziej intelektu hi,hi...
Najważniejsze, że udało się wskoczyć w buty biegowe, bo jutro to już nikłe szanse, ale cień jest, więc trzeba mieć nadzieje:) Podobno nadzieja matką głupich, no ale każda matka dba o swoje dzieci he,he...
Obleciałem Lisiniec jeszcze za widoku, a podbiegi już po ciemku. Równa "łączka" na jasnogórskim polu namiotowym pozwala na hasanie bez czołówki. Chociaż czasami można się naciąć:(
Biegałem wolniutko, spokojnie, bez napinki. Tak, żeby organizm mógł wydzielić jak najwięcej endorfin:) Mimo wszystko wyglądałem chyba na wystraszonego;) bo sąsiadka pytała: "goni ktoś pana?" Kiedy odpowiedziałem - jeszcze nie. To odparowała wymachując laską: "no ma szczęście, bo bym go tą lachą przylała" hi,hi...

poniedziałek, 12 marca 2018

opadają...

                     emocje, ale wrażenia nie słabną po sobotnich zawodach he,he... 
A to jakieś wspominki między nami:) To znowu coś Ktoś napisze, albo wrzuci do sieci filmik lub zdjęcia hi,hi... i  podgrzewanie wrażeń trwa w najlepsze:)

Zawsze *dzień po* staram się wyjść na postartowe roztruchtanie, bo wtedy bóle mięśni jakoś szybciej mnie opuszczają. 
Co niektórzy twierdzą, że ile dziesiątek kilometrów przebiegnięte tyle powinno być dni wolnych od biegania:( Czyli po maratonie cztery, a dla mnie po sobotniej imprezie trzy. 
Tylko raz po pierwszym maratonie miałem cztery dni absencji biegowej i potem nie mogłem zatrybić, żeby wejść w normalny rytm treningowy. Potem za radą Verdiego nawet po Setce Kaliskiej na drugi dzień tuptałem. Owszem za każdym razem początkowo troszkę boli he,he... Ale szybko przechodzi i w kolejnych dniach nie ma problemu z wejściem "na obroty" Nie pamiętam już po którym maratonie....? Ale tydzień później w Chorzenicach byłem na pudle hi,hi...
W sobotę też sukces! Cała nasza Ekipa ukończyła zawody w dobrym stanie i bez kontuzji, a to przecież najważniejsze:) Każdy dał ile mógł, bo jak mawiał Mój Guru Emil Zatopek: "zwycięstwo to wielka rzecz, lecz przyjaźń jest najważniejsza!"
Nabiegałem 33.880km w czasie 3:02:04. Adam podobnie jak ja, a nasza Rodzynka Krysia 21.780. Najwięcej "El Capitano" tzn. pierworodny syn Jakub 36.300. Cała nasza sztafeta wytuptała 127.167km co dało nam sześćdziesiątą lokatę:) 
Wielkie brawa dla wszystkich, a szczególne dla Krysi za życiówkę kilometrażu:) Jak już się chwalę to dodam, że szczęście się do mnie uśmiechnęło w losowaniu i dzięki *Sierotce* losującej nagrody przypadła mi nawigacja samochodowa:)) Dziękuję! Już dawno na zawodach nic mi się nie trafiło, a tu fart hi,hi...

niedziela, 11 marca 2018

Podziemna...

                                 dwunastogodzinna sztafeta w kopalni soli Bochnia przeszła do historii. Dla mnie był to czwarty start w tej kultowej imprezie biegowej:) Wcześniej fedrowałem kilometry na kopalnianych chodnikach w roku 2008, 2010 i 2011. 
Kuba też był już trzy razy, a dla Krystyny i Adama to start debiutancki. Na który udało nam się Ich namówić he,he... Namawianie, zachęcanie, propagowanie to jedno, lecz akurat w przypadku tej imprezy potrzeba jeszcze szczęścia hi,hi... Popularność tego biegu jest tak wielka, że na jedno miejsce były chętne chyba trzy ekipy. 
Nam się udało! Może dlatego, że jak to kiedyś powiedział Verdi: musi być w zespole "Tęczowy element" a tu były dwa hi,hi...
Było jak zawsze świetnie:) Po siedmiu latach zastałem sporo zmian na plus:) Trudno, a dla Naszych Pierwszaków może i ciężko na tej dwunastogodzinnej szychcie. Jednak mimo dopiero rocznego stażu biegowego spisali się znakomicie! Ogromne dla Nich brawa i gratulacje! 
Nawet nie silę się o jakąś relacje, bo żadne słowa nie są w stanie opisać tych naszych zmian na trasie i całej  otoczki wokół startowej. Opowiadać można by wiele. Trzeba to przeżyć, doświadczyć, ale warto. Polecam wszystkim pasjonatom biegania tę rewelacyjną imprezę.
Poniżej kilka gorących jeszcze pierwszych fotek od Adama:)

jeszcze foty Pawła Sudera:)

czwartek, 8 marca 2018

jutro...

                              już Lunique Team w składzie: Krystyna, Adam, Jakub i niżej podpisany Tomasz zamelduje się 212 metrów pod ziemią he,he... Aby w sobotę "fedrować" kilometry na dwunastogodzinnej szychcie w kopalni soli:)
Można za nas trzymać kciuki i duchowo wspierać. Za co z góry w imieniu całej Ekipy bardzo dziękuję:)
A dziś po dwóch dniach urodzinowo imieninowego świętowania hi,hi... "zastrzyk" energii;) 
Krótki bieg na "Bałtyk" i z powrotem w ramach rozgrzewki i foczkowanie zamiast morsowania he,he... z dedykacją dla wszystkich Foczek z okazji Dnia Kobiet:) 
 Przedstawicielkom Płci Pięknej w dniu Ich święta życzę zdrowia i spełnienia najskrytszych marzeń! Niech Dzień Kobiet trwa dla Was cały rok:)

wtorek, 6 marca 2018

Jeśli Bóg...

                               jest w życiu na pierwszym miejscu, wszystko inne znajdzie się na właściwym miejscu - Św. Augustyn:)
Dlatego najpierw z rana u  Tronu Pani Jasnogórskiej Msza św. i dziękowanie Bogu oraz Najświętszej Panience za wszelkie łaski, opiekę... 
Za ostatnie urodziny he,he... z piątką z przodu;) Bo w przyszłym roku przechodzę już niestety do kategorii M60:( Potem urodzinowe bieganie z telefonem przy uchu i przyjmowanie życzeń w biegu hi,hi... 
Jedne były szczególnie piękne! Odśpiewane sto lat przez Wnusię Wiktorię było najcudowniejszym prezentem jaki mogłem dostać:) 

Pięćdziesiąt dziewięć lat na karku z tego prawie dziewiętnaście przebiegane;) Lecz jeszcze nigdy łezka w oku mi się nie zakręciła od tak fantastycznych życzeń;) Zresztą nawet się nie spodziewałem, że zostanę "zbombardowany" taką ilością wyrazów sympatii i miłych słów. 
Pamięć tak wielu ludzi, do tego Takich z Którymi mam okazjonalny kontakt zaskoczyła mnie totalnie:)
Biegowo dziewięć kilometrów w nowych butkach;) W tym seria dziesięciu przebieżek.
Spisały się "na medal", ale do Bochni raczej nie pojadą, bo nie dotarte:( A stare biegowe porzekadło mówi: na zawody nic nowego co nie sprawdzone w boju, żeby nie obtarło he,he...

niedziela, 4 marca 2018

relaks...

                         na łonie natury he,he... Fajni ludzie, świetne miejsce i cudowna aura:) "Wprosiłem" się na morsowanie do Poraja i było rewelacyjnie. Relacja na zmorsowani.blogspot.com
"Z buta" jedynie trzy kilometry na rozgrzewkę przed i po kąpieli;) Fantastyczne niedzielne przedpołudnie:)
W całym minionym tygodniu w sześciu wyjściach pięćdziesiąt sześć kilometrów. Sto dwadzieścia minut wykręcone na rowerku treningowym i trzynaście kilometrów marszu na trzy razy;) Plus dwie godziny cotygodniowej gimnastyki. 
Od jutra przygotowania mentalne hi,hi... przed dwunastogodzinną szychtą "na dole" Bo w sobotę zasuwamy przez dwanaście godzin między szybami Campi i Sutoris w kopalni soli Bochnia:)


Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13