"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


poniedziałek, 31 sierpnia 2015

"Pacyfik"...

to jednak nie to co Bałtyk;( Woda cieplejsza, nie ma fal niosących orzeźwienie, a przede wszystkim nie ma plaży którą można by pobiegać z rana:( ech... wszystko co dobre szybko się kończy;)

Zawsze po starcie wychodzę na drugi dzień roztruchtać się;) Wypraktykowałem na sobie i wolę wolne dreptanie niż całkowity odpoczynek od biegania.
Niestety wczoraj po sobotniej połówce stopy nie były jeszcze "gotowe" na bieganie he,he...
Dzisiaj z samego rana, żeby zdążyć przed upałem potuptałem na "Bałtyk". Zrobiłem pętle wokół zbiorników potem trochę wyniosło mnie poza park i na rozpoczęcie tygodnia wyszła spokojna trzynastka na luziku:)

Po dwunastce z rozpędu zaliczyłem pływanie w ramach odnowy biologicznej hi,hi... Ale to nie to samo co słona morska woda;) No cóż "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma"

Po dzisiejszym bieganiu i regeneracji jest super, bo nie ma śladu po sobotnim cioraniu nadmorską plażą:) Ale jeszcze jutro planuję dużo wygibasów, czyli dwie godziny lekcyjne gimnastyki;)

niedziela, 30 sierpnia 2015

II Bałtycki Półmaraton Brzegiem Morza...

w Jastarni był na zakończenie tygodniowej ORK_i gwoździem programu i zarazem wisienką na torcie:)
Ale po kolei... Kiedy zapadła decyzja o wyjeździe MLP i trener, manager, dyrektor sportowy etc. etc. w jednej osobie he,he... znalazła mi ten start.
Były dwie opcje królewski dystans i połówka. Myślałem o maratonie, ale ze względów technicznych związanych z powrotem tego samego dnia do domu padło na półmaraton.

W piątek wieczorem z Kuźnicy pojechałem po pakiet startowy, aby w dzień startu uniknąć nerwówki;) I od razu miłe zaskoczenie. Pakiety nie dość, że full wypas to do wyboru do koloru zielony, niebieski, czerwony...
Wybrałem niebieski w składzie torba, duży ręcznik kąpielowy, kubek, czapka i fantastyczna koszulka techniczna. Koszulka z LOGO BIEGU na piersi! Reklamująca imprezę, a nie coś co dziś jest, ale jak trafi się lepszy sposób na reklamę to nie ma. Da się? Można! Organizatorzy innych biegów z koszulkami jak baner sponsorów niech biorą przykład:)

Sobota wczesna pobudka, śniadanie, pakowanie i do Jastarni w stroju "organizacyjnym" gotów do startu;) Przydał się rekonesans poprzedniego wieczoru, bo szybko udało się  znaleźć miejsce parkingowe:) A w sezonie nie jest to łatwe:(
Rozgrzewka i dylemat, a zarazem najbardziej popularny temat wśród uczestników na boso, czy w butach???
Kiedyś mój syn po biegu z Albeck do Świnoujścia dorobił się ogromnego pęcherza na stopie:( Próbowałem biegać na bosaka, lecz nigdy nie były to dłuższe dystanse. Obawiałem się więc, że skoro nie jestem Paweł M. to mogę takiego peelingu na takim dystansie nie wytrzymać i poleciałem w butach. Najpierw do Juraty /nawrót/ do Kuźnicy i na metę w Jastarni.

https://picasaweb.google.com/104418756008194431802/IIBaTyckiPoMaratonBrzegiemMorzaCiekawe doświadczenie. Trasa trudna, bo cały czas na styku plaży i morza. W dodatku z racji ładnej pogody częściowo między plażowiczami, dziećmi brodzącymi na płyciźnie i maszerami nw:( Oczywiście malkontenci będą narzekać: piasek, woda (zimna;) i wchodzący w drogę wczasowicze. Ale przecież jak pisze bieg po plaży to normalka! Jak w katorżniku, że będzie błoto, przeszkody itp.
Starałem się biec nie w wodzie, lecz czasem było to niemożliwe. Do Kuźnicy było super. Później czułem jak przybywa piachu w butach i brakuje miejsca dla paluchów:( Przed ostatnią piątką zdjąłem buty i leciałem w... skarpetkach hi,hi...  Namoczone buty z piachem targałem w ręku niczym obciążniki na treningu siłowym:( Ale dałem radę! W dobrym "stanie" wpadłem na metę z czasem 2:05:51:) Zadowolony, szczęśliwy i pełen radości od razu wskoczyłem do Bałtyku cha,cha...

Po biegu bardzo żałuję nie mogłem już czekać na oficjalne zakończenie:( Przed wyjazdem skorzystałem tylko z posiłku (uczty;) regeneracyjnego dla uczestników. Do wyboru grochówka lub jarzynowa? z grilla: szaszłyk, kiełbaska lub karkówka? i złocisty izotonik albo inny napój? Aha i deser kawa od fajnej dziewczyny z wozu Idee Kaffee:)

Jak dla mnie Impreza rewelacyjna! Uważam, że najwięksi narzekacze mogli być usatysfakcjonowani;) Woda, izo na trasie, jedyne co mi brakowało to oznaczenia poszczególnych kilometrów. Znając życie przy każdej chyba musiałby Ktoś stać i pilnować;) Pierwszą tabliczkę zauważyłem na 41km;) ale może dlatego, że za dużo było na trasie ładnych kobiet hi,hi...

Reasumując impreza kameralna. Dwieście osób z małym hakiem /licząc tych co ukończyli/ na obu dystansach.
Bardzo chciałbym tam wrócić, bo teraz wiem z czym to się "je";) Marzy mi się zaliczyć pełny królewski dystans. Podobno marzenia się spełniają tylko trzeba im trochę pomóc, więc jest szansa:)

Gratulacje i Wielkie brawa dla organizatorów! Podziękowania dla sympatycznych, przemiłych Wolontariuszy i Kibiców:)
Polecam! Warto spróbować wrażenia są jedyne w swoim rodzaju;)

środa, 26 sierpnia 2015

ORK_a...

czyli doroczny obóz regeneracyjno kondycyjny;)
Sobota 22-08 Kużnica
Przywitalna kąpiel w Bałtyku, a potem pływanie w zatoce. Z jednej strony woda z drugiej strony woda, a pośrodku miejsce do biegania;) rewelka :)
I co najważniejsze  spokój, cisza:) Jak dla mnie idealne miejsce do wypoczynku. We Władku, czy innych "kurortach" dzikie tłumy, a tu sielsko anielsko;)





Niedziela 23-08 Rozpoznanie;)
Gdzie tu można pobiegać? Siedem kilometrów z czego prawie trzy bez endo, bo gps "zaspał" he,he.... Trochę leśną drogą w kierunku Jastarni, ale w większości plażą. Uwielbiam poranne bieganie po plaży:) zakończone oczywiście kąpielą w morzu.



Poniedziałek 24-08 Biegiem
po świeże bułeczki na śniadanie (9km;) Kąpiel w "lodowatym" Bałtyku +8°C "łupiąca" w kościach hi,hi.... W sam raz trening przed otwarciem sezonu morsowego:)
Potem kąpiel słoneczna i pływanie po cieplejszej stronie (od zatoki;)



Wtorek 25-08 po świeży chleb
na śniadanie;) najpierw plażą do schronu i powrót ścieżką:( szkoda, że nie można biec wzdłuż brzegu zatoki.
Pływanie i niestety przyszły zapowiadane chmury:( Zatem czas na zwiedzanie pólwyspu:)




Środa 26-08 truchty takie
tam na boso po plaży, albo żeby lepiej brzmiało słów runing na 5km he,he... Troche wygibasów, bo nie bylo cotygodniowej gimnastyki: ( A potem "płukanie" w lodowatym morzu;) Trzy wejścia, a pomiędzy krótkie sprinty na rozgrzewkę hi,hi...




 Czwartek 27-08 półmetek za nami:(
Wietrznie, ale ciepło:) więc najpierw bieganie, a potem śniadanie hi,hi...
Spokojna szóstka plażą tam i z powrotem;) pluskanie w chłodnym Bałtyku i po świeże pieczywo biegiem he,he....




Piątek 28-08 pada od nocy
Więc z rana truchtanie w klapkach nad morze, żeby nie zmoczyć butów hi,hi...
Potem tuptanie boso po plaży i pluskanie w Bałtyku  zakropionym deszczem;)

Wieczorem odbiór mega pakietu startowego (fantastyczna koszulka, ręcznik, czapka, worek, kubek:)
A jutro o dziewiątej ruszymy upodlić się co nieco na trasie półmaratonu brzegiem morza he,he...

piątek, 21 sierpnia 2015

Namiastka....

 biegania po plaży he,he... i kąpiel w "Adriatyku".
Temperatura powietrza z rana tylko trzynaście stopni na plusie. Wody? trudno ocenić. Następnym razem zabiorę termometr. Jedno jest pewne: "Adriatyk" jest cieplejszy od "Pacyfiku". Zauważyłem zimą, że 'na plaży' tam gdzie mamy morsowisko woda zamarza pierwsza i lody puszczają wcześniej. Teraz też mam porównanie, bo "pod brzózkami" gdzie ostatnio pływam woda jest o wiele chłodniejsza.

Wcześniej jednak polatałem ścieżką rekreacyjną wokół glinianek. Zaliczyłem bliskie spotkanie z młodymi psiarkami i oczywiście jeden z Ich pupilków koniecznie chciał posmakować moich łydek:( Myślicie, że przeprosiły za zachowanie podopiecznego? Na twarzach widać było zbulwersowanie i tylko brakowało Im nad głowami dymku z napisem: "Kto tu śmie biegać jak my wyprowadzamy swoje pieski" wrrrr...

Aha, na dwóch brzegach "Adriatyku" pojawiły się się instalacje z wyciągarką do jazdy na desce. Raz tylko w niedzielę udało mi się zobaczyć próby sprzętu, bo na razie jak  widzę trwają non stop przygotowania. Może na rozpoczęcie sezonu morsowego 2015/2016 zdążą hi,hi...
Żeby Im czasem nie przyszło do głowy ślizgać się po lodzie, ale pierwsze chłody myślę Ich przegonią;)


Pływanie i dycha z buta to powinien być dobry zalążek na kolejne dni;) Przecież mówi się "jaki piątek taki świątek";) a najlepiej jakby cały przyszły tydzień:)

czwartek, 20 sierpnia 2015

cztery...

sympatyczne, miłe i ładne Biegaczki spotkałem dziś na swojej trasie w parku Lisiniec:-)
Fajnie spotkać biegnące kobiety w szyku czwórkowym całą szerokością ścieżki hi,hi... Pogodne z życzliwością odwzajemniające uśmiech i pozdrowienie samotnego biegacza;) Brawo dziewczyny!
Niby nie jakieś wydarzenie, ale dość często ostatnio biegaczki i biegacze przypominają mi "androidy" he,he... Słuchawki w uszach, wzrok wbity w ziemię (nic nie widzę, nic nie słyszę;) grymas wysiłku jakby bieganie nie było przyjemnością, lecz karą za Bóg wie jakie rzeczy:(
Nieraz myślę sobie czemu Ci ludzie biegają? Po co się tak katują?? Nie wyglądają na zadowolonych, radosnych, zmęczonych, ale usatysfakcjonowanych... Raczej powiedziałbym, że Ktoś Ich przymusza, karze...
Wiem, już mój Idol biegowy Emil Zatopek powiadał: "Nie miałem dość talentu, by wygrywać i się uśmiechać" zapytany o swój styl biegania; pełen jęków, grymasów, bólu i sapania. Tylko, że wtedy walczył o zwycięstwo, a nie dreptał po "Bałtyku";)
Tak, tak amatorzy też robią "mordercze" treningi i nie mają czasu na głupoty. Chociaż zawsze mi powtarzano trening musi być budujący, a nie wyniszczający.
Z drugiej strony moda na bieganie... powiedziałbym nawet pęd, bo dziś banki i inne podmioty sponsorują, a więc wypada się pokazać:( Firmowe drużyny, reklama, focie, medale, koszulki itp. Swego rodzaju powiedziałbym snobizm biegowy sprawia, że biegaczami stają się ludzi, których bieganie wcale nie kręci. Gdyby równą popularnością zaczął być badminton co niektórzy już brylowaliby z rakietkami w dłoniach.
Niedawno Ava pisała również na swoim blogu w tym temacie: "Aureola robi brzdęk" polecam.
Żeby zakończyć optymistycznie zacytuję Hankęskakankę: "... A te miłe zachowania pozwalają zachować wiarę w to, że świat jeszcze nie zwariował."

Dziś dycha na wczorajszej trasie nieco zmodyfikowana, aby nie było nudno;)
Na siódmym kilometrze znów odbierając telefon zatrzymałem endo (niechcący;) i końcówkę musiałem dorysować ręcznie:(
Jak zwykle szybsze przebieranie nogami wprawia mnie w dobry humor:) a i stare kości rozruszane potem mniej zgrzytają hi,hi... Zawsze obserwuję co dzieje się dookoła, podziwiam przyrodę na trasie i nie tylko hi,hi...

Na koniec oczywiście obowiązkowa odnowa biologiczna w "Pacyfiku" pływanie wśród ogromnej masy maleńkich rybek! Które jak tylko się stanie stopami na dnie próbują je podskubywać;) Podobno za takie zabiegi w spa trzeba dać kupę kasy he,he....

środa, 19 sierpnia 2015

z dnia na dzień...

upalne lato przeszło w słoneczną jesień. Chłodne noce, rześkie poranki oraz szelest suchych liści na drzewach i pod nogami;) Woda w "Pacyfiku" to już nie ta ciepła "zupa" jak tydzień temu. Pewnie dlatego z rana na kąpielisku nad "Adriatykiem" i "pod brzózkami" wszystka woda moja he,he....
Po wczorajszych wygibasach czyt. gimnastyce nie miałem pomysłu na dzisiejsze bieganie i z przyzwyczajenia poleciałem do parku Lisiniec. Pokręciłem się wokół glinianek i nie wiem czemu, lecz dziś same dwójki;) Para biegaczy, para kijkarzy, dwie pary spacerowiczów, para z pieskami i  nawet dwóch browarników hi,hi...
Trochę czułem się zatuptany, więc pomyślałem dla odmulenia zrobię sobie dziesięć przebieżek. Po chyba szóstej zmierzający z pustymi butlami jak mniemam na wymianę amator złocistego izotonika przystanął, popatrzył i spytał: "z kim tak się ścigasz? masz z tego jakąś kasę?" Pomyślałem w duchu - śmieszne:( A do gościa: tak płacą mi pięć złoty za kilometr. Najpierw się uśmiechnął, a potem z grymasem na twarzy odparł: 'za piątkę to ja bym nie biegał'
A ja bym biegał! Zrobiłem dwanaście kilosów licząc razy pięć to za godzinę z hakiem miałbym sześć dych:-) Niezła stawka.  A za maraton! startowe zwróciłoby się  i to z naddatkiem cha,cha...
Po przebieżkach jeszcze pętelka na schłodzenie i pływanie. Świetna woda, chłodna, mokra;) Może to jeszcze nie morsowanie, ale sam raz na regenerację i odnowę. Bo przecież "zimna woda zdrowia doda" już wkrótce;)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Na dobry początek tygodnia...

walnąłem dzisiaj prawie połówkę;) biegową ma się rozumieć hi,hi....
A mam apetyt na taką jedną specjalną w bliskim kontakcie z wodą;)

Najpierw obleciałem park Lisiniec. Potem poniosło mnie na Bialską. Bo uświadomiłem sobie, że w najbliższą sobotę mnie tam nie będzie;)
Po drodze się rozpadało i wtedy zaczęło się fajne bieganie:-)
Obiegłem stałą trasę po bialskich polach i pomyślałem skoro pada warto byłoby się wykapać he,he... Obrałem zatem na powrót kierunek "Bałtyk"

Pod dniu laby biegło mi się rewelacyjnie. Spotkałem dwie rozbawione Kijarki:) i...  aby była chyba zachowana  równowaga dwóch smętnych biegaczy:( Nawet nie zdobyli się na uniesieni dłoni w geście pozdrowienia, ale mi to lotto hi,hi...
W drodze powrotnej przestało padać:( i nad "Pacyfik" dotarłem prawie suchy.
Woda już nieco chłodniejsza niż w czasie upałów i po dziewiętnastu kilosach w nogach dawała świetną ulgę zmęczonym mięśniom i stawom:)
Popływałem i choćbym chciał jeszcze niestety trzeba było wracać:( 

sobota, 15 sierpnia 2015

"kap, kap płyną łzy..."

niebo płacze i wcale mu się nie dziwię.
Pomruki burzy i niewielki deszcz przez całe popołudnie. Wieczorem kiedy burza poszła bokiem nie wytrzymałem i postanowiłem "polatać" w deszczu hi,hi...
Niestety po czterech kilometrach przestało padać jak na złość:( bo uwielbiam bieganie w ciepłym deszczyku:)
Zrobiłem rekonesans po dzielnicy;) i jakoś tak wyszło, że wylądowałem na "Bałtyku" he,he...
Po deszczu cisza, spokój, a nad "Pacyfikiem" nad samą powierzchnią wody delikatna mgiełka :-)
Powierzchnia wody gładka jak stół i mnóstwo nisko przelatujących ważek??? Jeszcze nigdy nie widziałem takiego zmasowanego nalotu;) Trochę obawiałem się, czy aby te "drony" nie zaatakują mnie jak wejdę do wody hi,hi...
Kąpiel cudowna! Woda cieplutka, połyskująca feeria barw od lamp rzucających światło na powierzchnię wody. Rewelacja! Zwłaszcza kiedy w czasie pływania słyszy się z telefonu pozostawionego w ciuchach na brzegu:
"super run Tomek gogogogogogo gogogogogogo gogogogogogo bravo good luck" hi,hi...
Fajne świąteczne bieganie. Jedenaście kilometrów i w całym tygodniu siedemdziesiąt dwa w sześciu wyjściach. Jutro laba, czy jak kto woli regeneracja;) A od poniedziałku biegam dalej....

piątek, 14 sierpnia 2015

zabiegam się...

na amen jak tak dalej pójdzie he,he... Piąty dzień tygodnia, piąte bieganie i na liczniku sześćdziesiąt jeden kilometrów. Niby nie aż tak dużo. Żaden rekord, ale w tym tygodniu nosi mnie i nie mogę usiedzieć na d....;) Że jutro nie wyjdę też obiecać nie mogę hi,hi... Od poniedziałku jestem jakiś rozbity, przetrącony...? Więc ta godzina wieczornego biegania plus kąpiel w "Pacyfiku" sprawia, że łatwiej mi przyłożyć głowę do poduszki.

Mówią "co masz zrobić jutro zrób dzisiaj". Jutro dzień świątalny i może być rożnie. Dlatego sobotni trening na Bialskiej zrobiłem w piątek. Odczułem w bialskich polach jak skrócił się dzień, jak wcześnie robi się ciemno:( Niedawno jeszcze o dwudziestej pierwszej było widno, a teraz ciemna noc. Szkoda! Z Bialskiej próbowałem zrobić fotkę "Celu" na jaki kierują się pielgrzymi. Niestety z daleka wieża Jasnogórska to malutki jasny punkcik:(

Pływanie też już w ciemnościach egipskich. Najgorszy jednak jest dobieg, bo na nierównościach  łatwo o potknięcie lub (odpukać w niemalowane;) skręcenie stawu skokowego. Trzeba będzie "przeprosić" się z czołówką;)

Trzynaście kilometrów z czego mniej więcej połowa po wertepach z oczami w ręce;)
"A mnie jest szkoda lata..."

czwartek, 13 sierpnia 2015

Pielgrzymi...

czasem narzekają, że Częstochowianie odnoszą się do Nich z niechęcią.
Rozumiem pokonują kilkaset kilometrów niezależnie od aury. Czasem w deszczu, chłodzie lub jak tego roku w ekstremalnie wysokich temperaturach.
Podziwiam Ich:) 
Wiem są zmęczeni (jak ja po maratonie, albo bardziej;) ale dlaczego zachowują się jak "Święte Krowy"? W sezonie pielgrzymkowym rzadko odwiedzam klasztor jasnogórski. Mam możliwość przez 365 dni w roku, więc w tym czasie wyjątkowym niech przyjezdni spragnieni łask Matki Bożej mają pierwszeństwo.
Mieszkam w cieniu "świętej wieży" i żeby pobiegać muszę jakoś przebić się przez "strefę zero";) Niestety "Goście" uważają, że są chyba szczególnie uprzywilejowani z racji uczestnictwa w pielgrzymce:(
Biegnę skrajem chodnika, a na wprost mnie cała szerokością płynie rzesza ludzi. Z jednej strony mury klasztorne z drugiej jezdnia i sznur samochodów. W myśl zasady "kupy nikt nie ruszy" he,he... masa płynie na wprost mnie! Nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby zrobić choćby małą lukę. Po "trupach" i do przodu!
Przez cały boży rok straż miejska i policja "wychowuje" miejscowych kierowców:) W okresie świąt maryjnych kiedy do miasta wchodzi, wjeżdża ponad sto tysięcy ludzi służby stają się  bezradne:( Pątnicy rozbijają namioty gdzie popadnie na trawnikach, pomiędzy budynkami. Parkują samochody  na trawnikach, na całej szerokości chodników, na zakazie itp. Załatwiają potrzeby fizjologiczne m.in. na naszej klatce schodowej:( pod balkonami chociaż 50m dalej jest wucet!
Nie mówię już o stertach śmieci. W niedziele znów teren  wokół Jasnej Góry będzie wyglądał jakby przeszło tsunami:( Armagedon! Góry śmieci, smród fekalii, rozjeżdżone trawniki... A my tu musimy dalej żyć.
Gościnność to nasza narodowa cecha. Potrafię wiele wybaczyć, zrozumieć. Nie rozumiem tylko dlaczego Goście chcą być traktowani jak Goście, a zachowują się jak szarańcza;)

Jedenaście kilometrów z buta nie poprawiło mi nastroju:( Kąpiel w "Pacyfiku" również, bo pod brzózkami zakwaterowała się grupka z pielgrzymki. Niestety już "po komunii" hi,hi... więc wrzaskliwe towarzystwo, dosadnie "po łacinie" relacjonowało sobie wrażenia z trasy:(  

Oczywiście gwoli sprawiedliwości przyznaję większość Pielgrzymów to fantastyczni ludzie! Ale tak jak nieliczni pseudo biegacze robią nam złą markę tak też niestety dość spora liczba pątników odwala krecią robotę.

środa, 12 sierpnia 2015

Pustka...

na "Bałtyku" mimo, że pogoda po wczorajszej burzy i deszczu od rana plażowa;) Tak smętnie o poranku już dawno nie było...
Spokój, cisza, aż w "uszach dzwoni"...
Dziś jednak wolałbym "efekty" pobudzające;) mimo, że od wczorajszego biegani minęło niespełna dwanaście godzin.

Zmęczony nie jestem. Nieprzetrenowany. Tylko endorfin, czyli hormonów szczęścia przydałaby podwójna dawka.
Wykręciłem dwa kółka. Dla "upodlenia" zrobiłem dziesięć przebieżek;) i plum do "Pacyfiku"
Woda dzisiaj jakaś mętna, wzburzona, ciepła, lurowata brrr... Kąpiel daleka od ideału:( popływałem, ale rewelacji nie było. Może to skutek wczorajszych zawirowań pogodowych?
Po piątej nie mogłem się dobudzić:( Kawa nie pomogła i nawet bieganie nie było wstanie mnie dziś wznieść na "wyżyny";(
Dycha solo to nawet nie samotność długodystansowca. Chętnie potrenowałbym tę "przypadłość" lecz nie przy takiej aurze. Chyba zaczyna mi chodzić po głowie jesienny maraton he,he....

wtorek, 11 sierpnia 2015

kosmici...

nad "Pacyfikiem" jak widać na załączonym obrazku he,he... Do bliskiego spotkania trzeciego stopnia doszło podczas wieczornej kąpieli;)

Dzisiaj dwa w jednym. Dwa treningi w jednym dniu. Rano gimnastyka na "poty" hi,hi... i to miało być na tyle.
Ale wieczorem Moni udało się zmobilizować mnie jeszcze  na godzinkę biegania. Dzięki!
Jedenaście kilometrów spokojnego biegu, kąpiel przy kolorowej iluminacji na wodzie i ucieczka przed burzą;)

Po raz drugi dzisiaj grzmi i pada, ale powietrze nie chce się ochłodzić:( Wciąż parno i duszno.
Nie spodziewałem się wieczornego biegania, ale cieszę się, bo nieco odżyłem;)

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Bieganie jest super...

zwłaszcza na wkurw i ludzką perfidność i to u progu nowego tygodnia he,he...
Skwar nie odpuszcza i wg synoptyków potrwa przynajmniej jeszcze cały ten tydzień. A biegać trzeba;)
Na "Bałtyku" wodociągi zamontowały na hydrantach kraniki dla pielgrzymów, więc przy tym upale pojawił się świetny, darmowy punkt nawadniania i.  Miałem napisać odświeżania, ale przecież znacznie przyjemniej można się zregenerować i odświeżyć w "Pacyfiku" lub "Adriatyku".

W tym tygodniu sierpniowy szczyt pielgrzymkowy, bo 15-tego na Jasnej Górze uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Już robi się tłoczno i z każdym dniem będzie coraz trudniej biegać po mojej dzielnicy.

Dzisiaj wybiegłem niestety trochę później niż planowałem:( Pod koniec treningu przed pluskaniem musiałem skorzystać z darmowego wodopoju, bo słonko grzało już niemiłosiernie. Po mnie z "bufetu" skorzystało jeszcze dwóch biegaczy i para kijarzy:) Dziękowali, bo nie zauważyli wcześniej wystającej z ziemi rury;)

Po dniu przerwy biegało mi się świetnie:) Widocznie już się zaaklimatyzowałem do tych afrykańskich temperatur. Nawet wg. endo bardzo równo... Nie licząc ostatniego kilometra, bo nie zatrzymałem aplikacji na czas pływania ;)

Woda powiem szczerze jak dla mnie za ciepła. No, ale jest lato i niech ciepłolubni mają:) "Odbijemy" sobie niedługo. Ostatnio jakiś prognostyk przepowiadał prawdziwą zimę w tym roku ze śniegiem i mrozem:-)
Pożyjemy zobaczymy. Na razie w czasie upałów jak się pomyśli o przerębli i przywoła w myślach morsowanie  to robi się nieco lżej hi,hi...

sobota, 8 sierpnia 2015

godzina piąta...

to w tym tropikalnym klimacie najlepsza pora, aby wstać na bieganie hi,hiii...
Tak, wiem "Sowy" zaraz mnie zakrzyczą, że to środek nocy i dopiero przewracają się na drugi bok;) Prawda Monia?
Jednak poranne bieganie mimo wysokiej temperatury w nocy jest dużo przyjemniejsze niż w ciągu dnia:-)

Zacząłem tradycyjnie od Bialskiej. Wychodząc miałem zamiar zrobić stałą trasę z dwiema pętlami, czyli spokojną piętnastkę.   Po drodze zajarzyłem, że to dopiero trzecie wyjście w tym tygodniu:( obleciałem więc znajome ścieżki i przywitałem się ze znajomymi Psiarzami oraz Kijarzami;) Pomyślałem o Karolinie, bo ostatnio reklamowałem Jej naszą Bialską. Pewnie spodobałby się Jej ścieżki w Wilka lasku. Drogę przeleciały mi dwa koty czające się w trawie  he,he... Ale na szczęście dla zneutralizowania pecha spotkałem na półmetku samotną pannę dziewannę :-)

Wracając z bialskich pól zgrzany, spocony kupiłem w przydrożnym sklepie wodę i nawadniając się od środka popędziłem wymoczyć się w "Pacyfiku";)

Myślałem, że będę pierwszy, a tu co niektórzy już przed ósmą wracali po porannym pływaniu.
Woda cieplutka, lecz dobrze, że chociaż mokra. Po prawie dziewiętnastu kilometrach chyba tylko zimne piwo dałoby większą przyjemność hi,hi...

Dwadzieścia kilometrów "z buta" i trochę pływania. W całym tygodniu tylko czterdzieści osiem kilometrów.

A na wieczór na dobranoc drożdżówka "z lodówki" he,he... pieczona, a jakże w piekarniku;) ze śliwkami i kruszonką.
Czekam z niecierpliwością, żeby nieco ostygła... wiem, wiem ostatni posiłek powinno się jeść około 18-tej, 19-tej.
Ale ja tylko popróbuje jak smakuję;)

czwartek, 6 sierpnia 2015

weselej...

w towarzystwie, przyjemniej i nawet skwar z nieba nie taki straszny;)

Po wczorajszej burzy i deszczu rano powietrze wcale nie było lżejsze. W parku Lisiniec większa część ścieżki rekreacyjnej nie jest osłonięta przez korony drzew. A słonko od samego rana przypiekało, więc czuliśmy się z Karoliną jak kurczaki na rożnie hi,hi...
Ale przecież razem łatwiej pokonywać wszelkie przeciwności i własne słabości:-)
Zresztą kiedy zobaczyłem Karoli obrazek nawet nie próbowałem się ociągać he,he...

Udeptaliśmy ponad dziesięć kilometrów pogaduchów;) i kiedy stanęliśmy nad brzegiem "Pacyfiku" nasze koszulki ciężkie od potu wyglądały jakbyśmy dopiero co wyszli w nich z wody. "Pod brzózkami" dwóch triathlonistów na treningu i Gościu z wielkim czarnym psem. Przyznaje z podziwem i cieniem zazdrości patrzyłem jak to psisko potrafi szybko pływać ;) Potem jeszcze jedna para, facet z rowerem i... Szkoda ta fajna "miejscówka" robi się coraz bardziej oblegana:( Na kameralne kąpiele widać trzeba  poczekać do sezonu morsowego hi,hi...
Woda cieplutka! Jednak po dyszce daje fantastyczną ochłodę i szybką regenerację sił:-) Problem tylko w tym, że jak się wejdzie to za nic nie chce się z niej wychodzić;)
Było rewelacyjnie! Ale za krótko, bo Karolina miała pomagać na zawodach dla osób niepełnosprawnych /Brawo Karola!/ Czekam na relacje;)
Wczoraj czternastka i dziś powtórka z rozrywki nie planowana;) Jutro musowo trochę wygibasów, czyli gimnastyki, bo ten element treningowy ostatni zaniedbałem:(  Mea culpa.

środa, 5 sierpnia 2015

smutno...

trochę po *biegowym święcie*:( Nie dość, że trzy dni bez butów biegowych na nogach;) to po entuzjastycznym biegu z Karoliną:-) dziś samotna czternastka w "afrykańskiej" temperaturze:( A ja jestem zimnolubny he,he...
Zawsze po zawodach na drugi dzień staram się wyjść choćby na krótkie roztruchtanie. Sprawdziłem na sobie, że potem łatwiej wchodzi się "na obroty" Niestety tym razem trzy dni postu od biegania i dzisiaj trudno było się rozkręcić;) Mięśnie niby spięte, ale jednocześnie jakieś rozlazłe mało elastyczne... Więc najpierw powoli jak żółw ociężale, ospale hi,hi...wyruszyłem na swoja stałą trasę.
Po dziesionie zjechałem nad "Pacyfik" na poranną kąpiel i schłodzenie;) Odświeżony miałem już wracać, lecz po ochłodzeniu nabrałem dopiero ochoty  na bieganie;) Dlatego zrobiłem  jeszcze jedno kółko po "Bałtyku" i nawet wracając endo zaliczyło mi najszybszy kilometr hi,hi...
Do soboty temperatura ma osiągnąć rekord jak na nasz klimat i na skali może być powyżej czterdziestu kresek na plusie! A wtedy....

niedziela, 2 sierpnia 2015

Wiktorii...

dedykowałem wczorajszy start w Pierwszym Rudzkim Półmaratonie Industrialnym:)
Tym bardziej, że stopki chyba ma biegaczki hi,hi...
więc może będzie w przyszłości pierwszą maratonką w rodzinie ?
Bardzo się cieszę, że w tym wyjątkowym dla mnie biegu mogłem towarzyszyć Karolinie:-) Prawdę mówiąc to biegliśmy w trójkę:) Na piersiach miałem przypięte zdjęcie naszej cudownej Wnusi!
Okazja była w sumie podwójna, bo w sobotni wieczór Karolina debiutowała na dystansie półmaratonu. A jak debiut to wiadomo życiówka pewna;) Zaczęliśmy spokojnie pierwsza pętle jako rekonesans trasy, aby wiedzieć co jest "grane" po drodze he,he...
Biegło mi się (nie mogło być inaczej;) fantastycznie! Opowiadałem Karolinie o Wiktorii, przybijaliśmy dzieciakom "piątki" żartowaliśmy z kibicami i innymi uczestnikami.
Ostatnio moja Towarzyszka nie mogła biegać regularnie:( więc starałem się zbytnio Jej nie poganiać. Jednak już od połowy drugiego kółka sama zaczęła przyśpieszać i od tego momentu zaczęliśmy wyprzedzać Tych co przeholowali;) Ostatnia prosta to kapitalny finisz i czas na mecie 2:05:32 Oczywiście nie jest to rekord świata, ale zawsze powtarzam nie wynik nie jest najważniejszy! Zwłaszcza w bieganiu amatorskim.
Jeszcze raz wielkie brawa Karolina!! Ogromnie Ci dziękuję za to, że Byłaś ze mną !
Co do samego biegu? Impreza podobna do księżycowej połówki w Rybniku. Sprawna organizacja i od razu widać, że "maczał" w tym ręce biegacz. W dodatku świetny Biegacz i znakomity propagator biegania August Jakubik. Wiadomo zawsze coś można poprawić, usprawnić he,he... Szkoda, że trasa nie wiodła przez rynek, bo były odcinki bezludne:( A przecież wiadomo kibice potrafią stworzyć niezapomnianą atmosferę. Były medale, koszulka, depozyt, możliwość skorzystania z natrysków, posiłek, losowanie nagród, czyli wszystko co standardowo obowiązuje, ale nie zawsze;) na imprezach biegowych. Dla mnie to jednak sprawy drugorzędne. Cenię przede wszystkim ciekawą trasę, niepowtarzalny klimat stworzony przez uczestników i kibiców, oraz biegową partnerkę/partnera:-) Wspólny bieg, wsparcie, wzajemna motywacja daje dużo więcej satysfakcji i radochy niż "rż" Dlatego powiedziałem Karoli po biegu, że tych dwóch godzin wspólnego biegu nie zamieniłbym nawet na pudło;)

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13