co by na dobre nie wyszło;) dziś na czwartkowym treningu po trasie biegu częstochowskiego uczestniczyło dziewięć osób:) Wiem, że wiele osób nie przywiązuje szczególnej wagi do tych cotygodniowych wydarzeń. Jednak manifestują one Zabieganych w przestrzeni miejskiej i reklamują nasz bieg. Nie raz biegnąc w czwartkowy wieczór po alejach słyszałem za sobą głosy przechodniów, albo siedzących gości w ogródkach piwnych: "widziałeś Zabiegani" > "trenują, bo w kwietniu jest bieg" > "zawsze o tej porze można tu Ich spotkać" Lub czasem bardziej osobiste: "brawo tete! podziwiam pana! "
Szkoda, że większości klubowiczów "przejadły się" wspólne treningi i integralność:( Uważam, że nasze dreptane pogaduchy i dbałość o wizerunek grupy to podstawowy element jedności stowarzyszenia. Możliwość podzielenia się nowymi pomysłami, przedyskutowania pewnych problemów i zmian, które wymusza życie. Jednak podtrzymywanie tradycji, dbałość o własną tożsamość to niestety już niepopularne dziś idee.
No cóż ilu ludzi tyle poglądów. Czas nie stoi w miejscu. Ktoś kiedyś powiedział: "żeby w Polsce transformacja społeczna się zakończyła muszą jeszcze dwa pokolenia wymrzeć", bo niby są "skażone" socjalizmem:( Na razie jednak nigdzie się nie wybieram, bo dzięki bieganiu i ogólnej aktywności na złość nfz_owi *trzymam się* he,he...
Może różnica pokoleń, negacja starych sprawdzonych wzorców i pęd ku "nowoczesności" wymaga "świeżej krwi"?
Wieczorne bieganie to dyszka bc plus dobieg tam i z powrotem. Razem nieco ponad czternaście kilometrów. Aura prawie letnia, bo o dziewiętnastej dwadzieścia kresek na plusie!! Zapowiada się w weekend rewelacyjne, jesienne bieganie w zjawiskowej o tej porze roku alei brzozowej:)
wspólny trening poprawia motywację, czyż nie? :)
OdpowiedzUsuń