Wczoraj wczesno poranne bieganie zakończone pływaniem w "Pacyfiku".
Dzisiaj po wczorajszym marszu z pchaniem wózka zrobiłem tylko dobieg nad "Adriatyk" i czterdzieści minut pływania. Przy czym wcale nie chciało mi się wychodzić z wody he,he...
Dziwne, ale w wodzie inaczej *płynie* czas;) Po przepłynięciu iluś tam długości kąpieliska zacząłem zastanawiać się która może być godzina? Stawiałem, że minęło piętnaście, dwadzieścia minut. Zaskoczony byłem kiedy na zegarku zobaczyłem aktualny czas.
Szkoda, że plaża jest tak krótka:( W dodatku z "wykopkami" dzieciaczków na linii brzegowej. Bo bardzo brakuje mi dreptania na boso na styku wody i piasku. W tym roku ORK_i, czyli obozu rekreacyjno - kondycyjnego nad prawdziwym Bałtykiem niestety nie będzie:( Szkoda! To codzienne bieganie (skoro świt) po pustej plaży zakończone kąpielą w zimnym morzu było świetną *szczepionką* antywirusową;)
Ostatnio biegałem co drugi dzień, lecz tak posmakowałem porannego *rytuału*, że budzę się przed piątą bez budzika he,he... Zaś po kąpieli zaraz sobie myślę no to jutro powtórka z rozrywki;)