"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


czwartek, 28 maja 2009

[176] Po przerwie..

Po przerwie spowodowanej operacją; nareszcie wróciłem do biegania:)W poniedziałek zrobiłem dwadzieścia pięć minut delikatnego truchtania z krótkimi przerwami na marsz. I było całkiem OK. Najtrudniej było się.... "poderwać do lotu" Jakaś blokada? Lęk przed mogącym pojawić się bólem? urazem? Sam nie wiem?... I znów pomógł mi przypadek ;) Chociaż od pewnego czasu zaczynam się skłaniać ku teorii, że nic nie jest dziełem przypadku;) Wyszedłem, więc na pierwszy rozruchowy trucht i natknąłem się przed blokiem  na sąsiada. Popatrzył na mój strój biegowy i zapytał: na trening? Zamieniliśmy kilka zdań i ... żeby nie pomyślał, że  się  cackam ruszyłem truchtem ;) Na zawodach też; tam gdzie dopingują kibice jakoś mimo woli się przyśpiesza i człowiek chce się pokazać z jak najlepszej strony. We wtorek tak się fajnie czułem, że kiedy Kuba rzucił hasło: na stadion?! Ani chwili się nie wahałem;) zwłaszcza po przejrzeniu naszego forum, gdzie wszyscy co rusz piszą gdzie i co biegają ! Na stadionie poczułem się jak ryba w stawie! Masa biegaczy! Także "Swoich" ! Jedni po bieżni, inni po murawie. Ci szybko, tamci wolno. A ja już nie z boku  jako gap, tylko... jeden z Nich! Po przeszło miesięcznej przerwie znowu poczułem jak napływają endorfiny ;) Godzinka minęła raz, dwa, trzy i aż żal było wracać. No, ale rozsądek mruczy: spokojnie nie przeginaj! Środa gimnastyka, bo rdza w stawach trzeszczy;) Dzisiaj miałem ochotę wybrać się znowu na stadion, ale zaczął padać deszcz. Więc wybrałem trawę blisko domu. Zrobiłem 3x10 minut w pierwszym zakresie; z minutką przerwy na marsz. Potem dla próby 5 min. po asfalcie i na koniec jeszcze raz dziesięć minut. Nie chce za bardzo szarżować, ale jest dobrze!!! :) Czuję się fajnie, mogę powiedzieć lepiej po treningu niż przed ; Ale to normalne, bo tak było zawsze ;) Może w sobotę wybiorę się na Bialską ? Pewnie nie na całą trasę, ale jedno kółeczko ? "Nosi" mnie, lecz się wstrzymuję. Czasami to trudne, szczególnie kiedy jak dziś; Patrzę, a  tu na  mojej trasie jakaś biegaczka  zasuwa żwawo, aż Jej kucyk podskakuje;) Automatycznie "wyższy bieg sam się włącza" a tu "ręczny" zaciągnięty ;)
Pierwsze kroki po absencji biegowej;) 25.05.2009
 

czwartek, 21 maja 2009

[175] Wracam...

"Najpierw powoli jak żółw ociężale"....
Wracam krok po kroku do treningów :) Dzisiaj minęły cztery tygodnie od operacji. W ubiegłym tygodniu zrobiłem pięć "treningów" od 8do 12 kilometrów. Średnio po 9 km dziennie....... jako chodziarz ;) Piszę "treningi" bo liczę tylko wyjścia konkretne do przejścia po mojej trasie. Zresztą już wcześniej dużo spacerowałem; chodziłem do lekarza na kontrolę pieszo itp. Biegać niestety jeszcze nie idzie. Spróbowałem tuptać, ale uczucie niespecjalnie fajne :( Lekarz który zdejmował mi szwy uprzedzał mnie; gdy zapytałem kiedy mogę zacząć truchtać? "Cztery, pięć tygodni od operacji, ale jak będzie niezbyt przyjemnie to odpuścić" W tym tygodniu odczułem wyraźną poprawę, więc od poniedziałku można powiedzieć , że sobie maszeruję ;) Jednak ruch to naprawdę podstawa powrotu do aktywności fizycznej. Oczywiście nie mówię o jakimś bardzo intensywnym wysiłku. Zresztą faktycznie trzeba słuchać swego organizmu, nic na siłę. Czuję za dużo - odpoczywam; po czym próbuje znowu. Zaplanowałem nawet już pierwszy..... start ;) Tak się składa, że tradycyjnie w pierwszą niedzielę czerwca  /siódmego/ w Olsztynie organizowany jest marszobieg na 6 kilometrów. Raczej "RŻ" bić nie będę ;) ale marszobiegiem wydaje mi się trasę pokonam spokojnie. Przez las po miękim; czysta przyjemność. Oczywiście licząc, że zacznę truchtać  po wcześniej wspomnianych pięciu tygodniach :) Napewno bardzo pomagają mi słowa otuchy i wsparcie innych biegaczy, oraz znajomych.  Od dnia operacji stale spotykam się z życzliwością i  mobilizowaniem do biegania:) Ostatnio wracając z "treningu" spotkałem sąsiada, który jak tylko mnie zobaczył; z daleka woła: "skreślam pana"! Pytam, więc zdziwiony: dlaczego? A Gościu: "bo nie widzę, żeby pan ostatnio biegał "!!! hiii, hiii, hiii... Mówię: niestety, zrobili mi dziurę w brzuchu i mogę na razie tylko chodzić. " A to co innego, szybkiego powrotu do zdrowia życzę; jest pan.... usprawiedliwiony;) 


Co Cię nie zbije to Cię wzmocni :-) Ja po operacji ...

... przepukliny leżałem dosyć długo, zostałem też źle zszyty i szwy mi pękły! :( Mam na całe życie brzydką bliznę przez to ale trudno się mówi. Pozdrawiam  www.run.blog.pl

~run.blog.pl 2009-05-21 22:22

środa, 13 maja 2009

[174] Pamiętne daty...

Jutro mijają trzy tygodnie od operacji. Zewnętrznie ciało goi się świetnie tylko wewnątrz czuję jeszcze "poprzestawiane meble" więc biegać się nie da. Najważniejsze, że wróciłem na biegowe trasy ;) Na razie co prawda zamieniłem się z biegacza w chodziarza ;) ale jakaś namiastka zawsze jest. Dzisiaj nawet spotkałem na trasie biegacza, który powitał mnie: "dzień dobry" Nie wiem czy mnie widział jako biegacza, czy z racji na biegowe New Balance na stopach? Bo ja jakoś nie mogłem skojarzyć, żebyśmy się  gdzieś wcześniej spotkali. Miałem  nawet ochotę powiedzieć jak bardzo Mu zazdroszczę tego porannego biegu;)  Dziś mały jubileusz dokładnie przed dwoma laty 13 maja 2007 roku w święto Matki Bożej Fatimskiej w Łodzi przebiegłem swój PIERWSZY w życiu MARATON !! Teraz mam ich na koncie sześć w tym jeden ultra ! Ale  uczucia na mecie 4mBankmaratonu nie zapomnę do końca życia ;) Bałem się tego biegu; więc podszedłem do tego królewskiego dystansu  z wielką rezerwą. Miałem tylko jeden cel: nie paść na trasie i ukończyć ! Udało się w czasie cztery godziny trzydzieści trzy minuty i w całkiem dobrej formie :) Ktoś mi powiedział, że potraktowałem ten maraton rekreacyjnie. Może i tak; chociaż były i trudne chwile. Za to na drugim maratonie poprawiłem czas o całe 37 minut!  Wracając do teraźniejszości; w zeszłym tygodniu miał miejsce finał akcji Polska Biega!  W tym roku 7 maja koniec jednego z etapów sztafety Polska Biega zaplanowano w Częstochowie. Niestety będąc dopiero co po operacji nie byłemw stanie się przyłączyć. Ale nie mogłem sobie odmówić spotkania z wielu fantastycznymi biegaczami. Zwłaszcza, ze koledzy Zabiegani udali się wcześniej poza granice miasta, by przywitać uczestników sztafety i towarzyszyć Im do mety etapu. Udałem się więc w towarzystwie synów na jasnogórskie błonia. Chłopaki z aparatami foto, a ja tym razem jako kibic. Na błoniach razem z Naczelnikiem Wydziału Sportu i Turystyki panem Januszem Haszczem, przedstawicielami Mosiru i zgromadzonymi kibicami z niecierpliwością oczekiwaliśmy na "cieszyńska" sztafetę. W chwile po tym  jak dołączył do nas prezydent miasta Częstochowy pan Tadeusz Wrona zobaczyłem w alejach Najświętszej Maryi Panny błyski policyjnego „koguta” Niezwłocznie rzuciłem hasło: „lecą”!!! Od tego momentu śledziliśmy jak biegacze eskortowani przez policję szybko posuwają się w stronę jasnogórskiego wzgórza. Kiedy sztafeta znalazła się w alei Sienkiewicza pan Naczelnik Haszcz wcielił się w rolę komentatora – sprawozdawcy, żeby wszystkich poinformować o zbliżającym się finiszu barwnej i niezwykle radosnej grupy biegaczy. Na metę biegacze nie wbiegli, a właściwie wskoczyli z gromkim okrzykiem „ POLSKA BIEGA” Po oficjalnym przywitaniu przez Prezydenta Miasta wszyscy stanęli do pamiątkowej fotografii. Następnie Ktoś spontanicznie  rzucił hasło i nasza częstochowska dwukrotna olimpijka Małgorzata Rydz siłą wielu ramion została kilkakrotnie….. podrzucona do góry!!  Oczywiście na gorąco wywiady zawodników dla prasy i TV. Udało mi się zamienić kilka zdań  z fajnymi biegaczkami Marią Kawiorską oraz Agnieszką Pilawską oraz kilkoma innymi „sztafeciarzami”. Pewnie jeszcze długo dzielili by się wrażeniami; gdyby organizatorzy nie zabrali Ich na zasłużony odpoczynek. Nie mogłem pobiec, ale sama obecność wśród grona rozradowanych biegaczy była świetnym lekiem na szybki powrót do zdrowia. Natomiast 9 maja razem z MOSiR-em "robiliśmy" na promenadzie Czesława Niemena  bieg Polska Biega. I znowu nie mogłem pobiec, więc powierzono mi role spikera. Na terenie całego kraju odbyło  się ponad pięćset takich imprez. W częstochowskim biegu na dystansie 3 kilometrów wzięło udział blisko pięćdziesięciu uczestników. Punktualnie o godzinie dziesiątej Naczelnik Wydziału Sportu i Turystyki Urzędu Miejskiego w Częstochowie Pan Janusz Haszcz powitał zebranych i zaproponawał wspólne głośne odliczanie: 10-9-8-7-6..... Po jeden Zastępca Dyrektora MOSiR-u Pan Tomasz Łuszcz starterm dał sygnał do startu. Trasa do pokonania to odcinek promenady od Centrum Handlowego do lasku aniałowskiego i z powrotem. Jak przystało na bieg typowo rekreacyjny gdzie najważniejszy jest udział w imprezie wzięły  udział całe rodziny. Najmłodszy uczestnik pokonał trasę w wózku popychanym przez biegnącego tatę. Najszybszy zawodnik zameldował się na mecie po dziesięciu minutach i piętnastu sekundach . Pogoda dopisała, humory również, więc po biegu w sympatycznej atmosferze wśród wszystkich uczestników zostały rozlosowane nagrody i upominki przygotowane przez organizatorów i Urząd Miasta Częstochowa.
Foto z obu imprez pod poniższymi linkami:


http://picasaweb.google.pl/cientok/PolskaBiega?feat=embedwebsite#


Świetny blog! Zgłoś go do konkursu ...

... www.Najlepsze-Blogi.net!!!

~najlepsze 2009-05-15 01:31
Super, na pewno będę wchodził częściej. Zapraszam także na ...

... stronę http://www.fotky.pl - darmowy portal społecznościowy (coś jak fotka). Pozdrawiam.

~Fotky.pl 2009-05-16 17:43
Kurczę napisałem długi komentarz ale net się rozłączył i ...

... się skasował :( Notatka ciekawa, sam miałem operację 3 lata temu i wiem jakie to uczucie dochodzić do siebie. Radziłbym też zmienić czcionę na bezszeryfową czyli ...

~run.blog.pl 2009-05-17 23:54

piątek, 1 maja 2009

[173] Bez partnera

Po maratonie w Dębnie; w poniedziałek rozbieganie, a we wtorek gimnastyka. Środa....zameldowanie się na wydziale chirurgii ogólnej na planowany zabieg. W  2006 roku przez przypadek robiąc USG dowiedziałem się o kamieniu w pęcherzyku żółciowym. Było to w czasie kiedy to zaczynałem naprawdę biegać. Wcześniej  był tylko codzienny półgodzinny jogging. Początkowo byłem w rozterce..... jeden lekarz: "nawet jak nie boli, zawczasu usunąć! Bo jak będzie stan zapalny to komplikacje itd. itp". Drugi: " Nie boli zostawić, nie ruszać". No, i być mądry i pisz wiersze ;) Więc do neta i opinie, forum etc.etc. Poczytałem i... zapominałem o problemie. Po mniej więcej roku  zrobiłem kontrolne USG i wyszło: ..."co najmniej jeden złóg"... Zacząłem się znowu tematem interesować; gdzie robią, jak.... Nawet lekarz robiący badanie chciał mi wyznaczać termin zabiegu.... Ale plany biegowe;) sprawiły, że los kamienia poszedł znowu w zapomnienie. W tym roku gdzieś w styczniu; mój "biegowy partner" zaczął pokazywać rogi.... A to uciskanie, rozdymanie, odbijanie..... Piszę *partner* bo było, nie było razem pokonaliśmy pięć maratonów i jeden ultra :) nie licząc innych imprez !! Objawy zaczęły się pojawiać; a tu w planie Dębno.... Zrobiłem, więc zapis na maraton i *rezerwacje* w szpitalu. Trochę miałem wątpliwości: a, jak mnie złapie atak; jeszcze nie daj Boże na wyjeździe ?!!! Jak to mówią: "kto nie ryzykuje, w kozie nie siedzi"/ "Do odważnych świat należy" "Partner" okazał się wyrozumiały, lecz klamka zapadła: musimy się rozstać ! Znowu problem klasycznie?, czy laparoskopowo?? Jedni chwalą tak, drudzy inaczej.... Wyszło klasycznie! Biorąc pod uwagę inne względy medyczne tak doradzali chirurdzy, a ja zdecydowałem. Przygotowywałem się mentalnie niczym do maratonu. Hasło przewodnie: "maratończyk nigdy się nie poddaje"!!! Zaraz na izbie przyjęć w rozmowie z lekarzem wyszło, że biegam... więc na oddział trafiłem już jako maratończyk ;)) I tu muszę oddać sprawiedliwość medykom! Wszędzie mówi się tylko o łapówkach, znieczulicy, czyli dnie polskiej służby zdrowia. W środę mnie przyjęto; zaraz badanie krwi, EKG, ciśnienie. Rozmowy z pielęgniarką, internistą, anestezjologiem. Powtórne badanie dla sprawdzenia jakiejś wątpliwości. Po południu zero jedzenia, nazajutrz rano USG i ... pod nóż !!! A późnym  wieczorem już sam poszedłem do toalety !! W piątek lekkie papu i zalecenie ruszać się, ruszać... Jedzenie grzech narzekać; lekarze, pielęgniarki naprawdę widać, że  się starają  jak mogą... A robotę mają ciężką i odpowiedzialną. Jestem naprawdę zaskoczony  i pełen wdzięczności oraz uznania !!! Bardzo Im serdecznie dziękuję !!! Uprzedzę pytanie; nic nie dałem i nikt mnie nie "doił" !!!! W niedzielę po obchodzie wyszedłem ze szpitala i w domku przechodzę rekonwalescencje :)) Kiedy miałem wychodzić; pielęgniarka instruowała mnie odnośnie opatrunków. Tak jakoś temat zszedł na operację i czas po narkozie...Wtedy dziewczyna powiedziała mi tak: pana jak odbieraliśmy z wybudzeniówki; to pan cały czas jak katarynka: maratończyk  nigdy się nie poddaje, maratończyk nigdy się nie poddaje ....    hehehe grunt to motywacja ;)                                                                                            

A to przedstawiam mój dotychczasowy "partner biegowy" kamyk maratończyk ;))


Dziękuję wszystkim za wsparcie, modlitwę, trzymanie kciuków i słowa otuchy:))
Na razie odpoczywam, ale już przygotowuję się psychicznie do biegania... solo !!! ;) Brak biegania odbije się pewnie na pisaniu; ale od czasu do czasu coś tam skrobnę.
Jeszcze raz dziękuję, pozdrawiam serdecznie i do szybkiego spotkania na ... trasach biegowych :))



Hej :-) Fajny blog będę czytał regularnie. Zapraszam do ...

... mnie www.run.blog.pl

~run.blog.pl 2009-05-05 13:39


 

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13