dzisiaj mi się przytrafiła;) Wybiegłem bez celu improwizując po drodze. Może w prawo? Nie, chyba następną?, tą potem wrócę... Biegłem i układałem w myślach dzisiejszą trasę. Biegło mi się bardzo fajnie:) bo Ewa dopingowała mnie przez peptalk (dziękuję:) Chociaż w pewnym momencie gdy chciałem w krzakach "przewinąć małego;) a tu z telefonu: "Tomek go go go go go.." Pomyślałem: kurcze przez te "wynalazki" nawet spokojnie wysikać się nie można hi,hi...
Podczas takiego spokojnego biegania na luzie rzadko zerkam na zegarek. Ale dziś gdy spojrzałem wzięło mnie zdziwko! Jak to wybiegłem przed ósmą, a już jest 9:45?!?! Niemożliwe! prawie dwie godziny biegam??? No tak! chyba straciłem rachubę czasu:( i trzeba zmykać czym prędzej do domu!
Przed klatką wyłączając endo dojrzałem na wyświetlaczu dystans 12,40 km, czas 1:11:29 !!! Ki diabeł myślę? Na zegarku dziesiąta, a tu godzina dziesięć i jedyne dwanaście kilometrów?
W tej samej chwili błyskawiczne olśnienie!!! Nie przestawiłem zegarka sportowego na czas zimowy!!! he,he...
* Nocna ściema w Koszalinie marzy mi się:) Nawet był taki czas, że myślałem zrobić ten maraton w tym roku. Daleka to wyprawa, ale może za rok?
tak to już jest z tą zmianą godziny :) ale najważniejsze, że pobiegałeś :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńno to niezła historia :) a o ściemie w Koszalinie słyszałam w TV
OdpowiedzUsuńUwielbiam zmiany czasu. Też kiedyś tak wybrałem się na trening. :)
OdpowiedzUsuń