starych śmieciach jak to się mówi;) pierwsze bieganie po powrocie z Ustki. Najgorsze, że trzeba było się przeprosić z biegowymi butami:( Cały tydzień biegania na bosaka po plaży brzegiem morza był fantastyczny:) Nic dziwnego, że stopy się buntują he,he...
Dzisiaj piąta pięćdziesiąt start! Powietrze jakieś ciężkie? Trudno trzeba się przystosować do panujących warunków, bo nieprędko znów uda się wybrać nad Bałtyk. *Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma*;)
Dlatego pobiegłem nad nasz częstochowski "Bałtyk" hi,hi...
Mimo dość wczesnej pory spotkałem dwie biegaczki i jednego triathlonistę w piance z bojką;) Zrobiłem kilka okrążeń wokół "Bałtyku" i "Adriatyku" raz w jedną, raz w drugą stronę. Chciałem jak nad morzem zakończyć bieganie kąpielą, ale po weekendzie na plaży, dookoła, i w wodzie jedno wielkie śmietnisko:(( Nie rozumiem Tych ludzi. Przychodzą stali bywalcy zostawiają syf po sobie wiedząc, że zaraz wrócą. Koszy multum, lecz jaśnie państwo oczywiście zostawia swoje śmieci gdzie popadnie. Masakra!
W sumie na luzie nadreptałem jedenaście kilometrów. Dawka endorfinek przyjęta, więc gęba się cieszy;)
Wczoraj był luz. Odpoczynek, aklimatyzacja i regeneracja.
W ubiegłym tygodniu wydeptałem pięćdziesiąt sześć kilometrów po piasku. Do tego nachodziliśmy z Moją Lepszą Połową jeszcze ponad osiemdziesiąt:)) A tzn. ponad stówa w nogach!
Jutro wygibasy, czyli solidna porcja gimnastyki.
W środę podsumowanie czerwca i coś na dobry początek lipca;)