"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


piątek, 31 maja 2019

rzadko...

                 się zdarza, aby garmek pokazał równiutki przebieg taki jak dziś 10,00 km. Tym bardziej, że nie dobiegam wokół bloku do pełnego kilometra he,he... Dobry znak zatem przy piątku ostatniego dnia maja;) Szczególnie, że znów zaliczyłem pad na glebę:( 
Jakaś Laska przyglądała mi się z kortów. Najwyraźniej musiała spojrzeć kaprawo i "masz babo placek" hi,hi...
Na szczęście obyło się tylko na lekkim zarysowaniu łydki i kolana:)
Dzisiaj pokręciłem się po "Bałtyku" który wreszcie przypomina nie tylko z nazwy Park Lisiniec;) Chociaż nie wszystko jest przemyślane i "dla ludzi" 
Tempo spokojne, bo jeszcze odparowywuje po maratonie he,he...
Koniec maja, więc krótkie podsumowanie miesiąca: 
244 kilomnetry w dziewietnastu wyjściach, w tym jeden start - 30Maraton Juranda. 
74 kilometry wychodzone w czternastu marszach. 
Do tego prawie codzień w ramach regeneracji trzydziestominutowa sesja na rowerku stacjonarnym. 
Plus co tydzień półtoragodzinne "wygibasy" czyt. gimnastyka he,he...

środa, 29 maja 2019

biegowe...

                 święto  przeminęło he,he... Jak wiele innych dotychczasowych zawodów. Pozostały wspomnienia, nowe doświadczenia i wnioski do wyciagnięcia;) Chociaż to dwudziesty maraton z kolei nie licząc ultra jak zawsze czegoś nowego się nauczyłem hi,hi...
Fajnie było! Biegło mi się świetnie, a i na wynik też grzechem byłoby narzekać;) Szóste miejsce w kategorii M60 na szesnastu dziadków he,he... 126 miejsce na dwustu jedenastu facetów i open 140 lokata na 261 uczestników, Którzy dobiegli do mety:) Oczywiście mogło być lepiej hi,hi... 
Po cichu marzyło mi się złamać czwórkę, ale zabrakło
samodyscypliny;) Zresztą moje podstawowe założenie na każdej imprezie biegowej to - nie biegnę "w trupa" he,he... Tym razem znów zbierali gościa przed kreską i na wpółprzytomnego targali na metę:( 
Taki "zgon", czyli doprowadzenie się do stanu "zombii" można porównać do ciężkiego nokautu w sportach walki i jest niezwykle niebezpieczne dla organizmu. A bieganie nie kończy się przecież na tym jednym maratonie.
Sam dystans królewskiego dystansu też podobno zdrowy nie jest, ale przygotowania do niego jak najbardziej:) Jedna z teorii jaką słyszałem głosi: *żeby maraton był zdrowy powinien mieć trzydzieści kilometrów* Tylko wtedy ultra powinny chyba zniknąć hi,hi...
Dzisiaj po poniedziałkowym roztruchtaniu w Szczytnie spokojna ósemka na przydomowej trasie;) Superowo! Chłodno +10, mokro po nocnych opadach deszczu, więc było czym oddychać he,he... Aparat szkieletowo - mięśniowy działa bez zarzutu:)  Skutki uboczne po niedzieli? Jak zwykle parę bolących paznokci hi,hi... Rozmiar butów dobry, ale zawsze gdzieś tak grzebię pazurami, że później niektóre robią się czarne i schodzą:( Musi maratończyk czuć, że pokonał królewski dystans he,he...

poniedziałek, 27 maja 2019

zaległości...

                            czas nadrobić he,he... A więc po kolei;)
Sobota 25 maja - z samego rana wyjazd na Maraton Juranda:) 
Czywiście z przygodami w postaci awarii szynobusu na ostatnim etapie podróży Olsztyn Szczytno:( 
Po dotarciu na miejsce z opóźnieniem meldunek w hotelu, odbiór pakietu startowego, pasta party i Msza święta, bo "bez Boga, ani do proga" Później spacerek, kolacja i nieplanowany, ale fajny, delikatny rozruch he,he... Dookoła jeziora Domowego Małego.
Niedziela 26 maja - przedstartowa  gorączka;)
Śniadanie rytuał przygotowawczy hi,hi... i hajda na start! 
8:45 wózkarze, a potem o 9:oo biegacze. Starałem się zacząć wolno, ale cały czas ciągnęło mnie do przodu;) Zakładałem, że ma być spokojnie i do dwudziestego piątego kilometra faktycznie było komfortowo:) Później jak zwykle Ci szybcy w przodzie, przerwa, ja, przerwa i Ci wolniejsi he,he... 
Gdzieś tak od trzydziestego kilometra "łykałem" Tych co zaczęli za szybko;) Bo jak zawsze maraton zaczyna sie po trzydziestu kilometrach.
Jaki by nie był musi trochę zaboleć;) Po trzydziestu siedmiu tysiącach metrów pomyślałem teraz już nie ma co lęcę na ile siły pozwolą. Na metę dotarłem w dobrym stanie i "samolotem" hi,hi... wylądowałem po czterech godzinach i sześciu minutach od startu:) 
Załaciłem za sześć godzin co prawda he,he... bo taki był limit, ale śpieszno mi było na głosowanie;)Po spełnieniu obywatelskiego obowiązku dłłłuugggggaaaaa ceremonia dekoracji:( Dlatego potem już tylko obiadokolacja, spacerek, piwko z wieczorem wyborczym przeplatanym meczem Polska - Tahiti hi,hi...
Poniedziałek 27 maja o czwartej już nogi palą hi,hi...
Wyleżałem do szóstej i myślę nie ma co, "czym się strułeś tym się lecz" Miałem zrobić mini maraton (4,2km;) Ale pokusiło mnie obiec dookoła Małe i Duże jezioro Domowe he,he... 
W sumie wyszła szóstka z małym hakiem, lecz to było to czego było mi potrzeba hi,hi...
*Najpierw bieganie potem śniadanie*! Pakowanie i cały dzień w podróży powrotnej, bo niestety wszystko co dobre szybko się kończy;) 

czwartek, 23 maja 2019

zakończyłem...

                                         przygotowania do maratonu wiosnnego siodemeczką:) Teraz czas w niedziele się trochę upodlić he,he... W bieżącym tygodniu zaledwie 24 kilometry. W odwrotnej kolejności 42, czyli maraton. Zatem kolejny dobry znak. 
Dzisiaj jedna szósta królewskiego dystansu z czterema przebieżkami i podbiegiem na Kordeckiego;)
Wyluzowałem, odpocząłem, nosi mnie;) i czuję głód biegania hi,hi... Wierzę, że będzie dobrze. Musi! Trzydziestka wzmocniła mnie psychicznie jak nigdy i mentalnie też jestem gotowy na wyzwanie. A to bardzo ważne, bo przecież *długie dystanse biega się głową, a nogami tylko przebiera*
Dzięki Bogu plan treningowy po corocznym roztrenowaniu do dziś zrealizowany bez większych zakłóceń:) Na tyle, na ile moje doświadczenie, samozaparcie i zdolności pozwoliły. W sobotę jeszcze delikatny rozruch i w niedzielę dużżżoooo biegania he,he... Inaczej mowiąc chwila prawdy na co dziadka stać hi,hi...
Termin tego maratonu to znów data szczególna. 
26 maja - Dzień MatkiDedykuję ten dwudziesty maraton wszystkim Mamom:) 
Naszej Najdroższej Matce Bożej Jasnogorskiej. 
Mojej Rodzicielce, Która już odeszła do wieczności. Oczywiście Mamie moich synów. Mamie mojej cudownej Wnusi, oraz jej Mamie, czyli Wiktorki Babci, Której niestety nie ma już na tym świecie:( A także wszystkim innym Mateczkom, Mamusiom i Mamuśkom:) 
"Jest jedna miłość, która nie liczy na wzajemność, nie szczędzi ofiar, płacze, a przebacza, odepchnięta wraca – to miłość macierzyńska." - Józef Ignacy Kraszewski.

"Matka – to najpiękniejsze słowo w językach świata. Matka – to słowo, które oznacza miłość, miłość prawdziwą, która nie zdradza, to słowo, które oznacza wierność, które oznacza wielką ofiarę, nawet do śmierci, dla dobra dziecka" - abp Stanisław Wielgus.

"Matka, jak Pan Bóg, może kochać wszystkie swe dzieci, każde z osobna i każde najwięcej." - Zofia Kossak-Szczucka

wtorek, 21 maja 2019

cztery...

                     dni do startu:) więc tylko podtrzymujące życie dreptanie he,he... i kilka delikatnych przebieżek (sześć;)
Tempo lajtowe - pomalutku i do przodu hi,hi...
Na "mojej" znowu jakieś manewry strażaków. Zatem jak ostatnio przebieżki zrobiłem w "lasku" Wszystko na spokojnie, w strefie komfortu, bo prawdziwe bieganie będzie w niedziele;)
Przez chwilę myślałem czy nie poturlać się po mojej ścieżce krossowej. Jednak głos rozsądku zaraz przywołał mnie do porządku he,he... Nie ma co ryzykować jakiegoś potknięcia, albo nie daj Boże skręcenia kostki. Miała być piątka, a wyszła prawie szóstka. Co tam. Przecież jam nie aptekarz, żebym się o pareset metrów szczypał hi,hi...
W planie jeszcze wyjście w czwartek i lekki rozruch w sobotę. Po zatym regeneracja, odpoczynek, spanie, nawadnianie i mentalne nastawianie się na królewski dystans. 
Niby to mój dwudziesty "normalny" maraton nie licząc iluś tam ultra:) i jak to powiedział sąsiad: "dla pana, panie Tomku to bułka z masłem" he,he... Uważam jednak, że każdy maraton jest inny. Zawsze jest inny dzień, inna aura, dyspozycja i nigdy nie jest tak jak zawsze. Dlatego respekt musi być. 
Czas, lokata to sprawa drugoplanowa;) Lepiej być mile zdziwionym niż zawiedzionym;)  Najważniejsze w dobrej dyspozycji dotrzeć na metę. Po każdym starcie codzienne bieganie trwa przecież dalej.
Maratończykom jak pilotom dobrze życzyć tyle samo startów co "lądowań" na mecie;) Świetne wrażenia z trasy, fajna zabawa i satysfakcja z dobrze "rozegranego" startu to podstawa. Nie na darmo powiada się:
                                    *Meta nie start mówi co Kto wart* 

niedziela, 19 maja 2019

Czerwone maki...

                                        słowa tej pieśni zapewne brzmiały w głowach uczestników podczas Biegu na Monte CassinoKażdy z uczestnikow dziesięciokilometrowego biegu biegnie ku chwale jednego z żołnierzy pochowanych na Polskim Cmentarzu Wojennym.
To wydarzenie jest jednym z wielu marzeń na długiej liście moich biegów;)  Szczególnie, że Tam na grobie jednego z poległych widnieje moje nazwisko. 
17 maja minęła siedemdziesiąta piąta rocznica Jego śmierci.  Byłbym niezwykle dumny móc  oddać Mu hołd w ten szczególny sposób. 
Niestety jak to kiedyś powiedział mi jeden z nowobogackich: "Kto nie ma miedzi w domu siedzi" hi,hi... 
Co nie znaczy, że nie mogę zrobić swojego biegu ku Jego czci tutaj w ojczyźnie za Którą oddał życie. Miał tylko czterdzieści trzy lata i pewnie rodzinę Która Go oczekiwała. A może łączą nas jakieś więzy krwi o których mi nie wiadomo?  
Dlatego dzisiejsze bieganie dedykowałem ś.p. Adamowi.  Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie... 
Biegnąc myślałem o Nim - jakim żołnierzem był plutonowy z 6 Batalionu Strzelców? jak wyglądał? jaki był Jego szlak bojowy? jak zginął? 
Cześć i Chwała Bohaterom!

piątek, 17 maja 2019

do startu...

                            osiem dni. Temperatura rośnie he,he... Chociaż pada deszcz. Dzisiaj miało być szybko i było;) jak dla mnie hi,hi... 
Kiedyś Verdi (za dobrych czasów;) prawił: "Tomasz na tydzień przed maratonem zawody to dobre pobudzenie przed długim krolewskim dystansem" 
Zazwyczaj w okresie przygotowawczym oprócz "trzydziestki" w ostatni weekend przed startem jakieś ściganie na dyszkę było:) Tym razem wszystko jest inaczej he,he... 
Trzydziecha wyszła nie trzy tygodnie wcześniej, a dwa.
Zamiast kontrolnego startu dziś na "Bałtyku" pocisnąłem siódemkę. Najpierw jednak była dwukilometrowa rozgrzewka i trochę wygibasów he,he... Na koniec dwójka na schłodzenie i chciał nie chciał jedenaście kilometrów na liczniku;) 
Nie powiem było super! Na trzeciej pętli dookoła "Adriatyku" i "Bałtyku" jeden z trzech gości pracujących na ścieżce rekreacyjnej zawołał ze zdziwieniem: "już żeś pan zrobił kółko!?" Hi,hi... czasem i dziadek wzbudza sensacje w lisinieckim parku;)
Przedstart był świetny:) Aura sprzyjała i po nocnych intensywnych opadach przestało padać. Temperatura +12, choć odczuwalna chyba wyższa;) 
Ciśnienie też mi na chwilę skoczyło, kiedy na ostatnim kółku okazało się, że jakiś dupek przy nowym budynku obok plaży postawił swoją czarną brykę w poprzek ścieżki:( Wybrukowanego miejsca wokół od groma. Ale burak musi centralnie ustawić się tak, żeby wszyscy jego strupa omijali:( Nie chciało mi się wracać i zrobić foty, ale pewnie jeszcze bedzie okazja;)
Cytat na dziś:
"Pogodne usposobienie przedłuża życie. Znajdź powód, by pocieszyć swe serce, smutek oddal od siebie". - Syr 30,22

środa, 15 maja 2019

trzydziestke...

                                     wiosną przeleciałem hi,hi... 
w poniedziałek;) Za dziesięć dni 30 Maraton Juranda. W tym roku mam trzydzieści lat na jedna nogę he,he... Lubię!! Nawet bardzo trzydziestki;) Oczywiście czterdziestki  też;)
Szkoda, że to będzie mój dwudziesty, a nie trzydziesty "normalny" maraton z kolei. Ale i tak wszystko wskazuje, że będzie... ciiiii coby nie zapeszyć;) 
Na razie od wczoraj wrzuciłem na luz. Wtorek jak zwykle gimnastyka. Po przedwczorajszych trzydziestu kilometrach potrzebna jak nigdy, bo na długim dystansie co nieco się zdeptałem hi,hi...
Dziś runda wokół glinianek na "Bałtyku" i dziesięć przebieżek w "lasku", bo tam mniej padało he,he... Poza tym na mojej łączce trawa już bardzo wysoka:(
Zdziwiłem się jak lekko wyciągałem dzisiaj nogi po takim kilometrażu. Jest dobrze! Teraz tylko delikatnie, żeby nic nie zepsuć:( Odpukać w niemalowane;) Odpoczynek, regeneracja i pielęgnowanie tego co się do tej pory wypracowało na treningach:))
Pada deszczyk, zieleń wybujała i nabrała soczystości. Ptaszki z radości śpiewają:) więc aura na bieganie pierwsza klasa:)

poniedziałek, 13 maja 2019

dokładnie...

                 dwanaście lat temu w Święto Matki Bożej Fatimskiej zadebiutowałem w Łodzi na królewskim dystansie:) 
Byłem wystraszony maratońskim biegiem, bo naczytałem się różnych relacji bardziej lub mniej prawdziwych hi,hi... Ale może to dobrze, bo podszedłem do tego debiutu z ogromnym respektem. 
Wybrałem miasto tkaczy ze względu na bliską odległość. Miało być jak najbliżej, gdyby w razie czego trzeba było  mnie przyweźć w sosnowej skrzynce;) 
Nic z tego! Było cudownie! Obyło się bez przysłowiowej "ściany" i na metę dotarłem w całkiem dobrym stanie he,he... Trzy minutki zabrakło mi do planowanego wyniku 4:30, ale i tak cieszyłem się jak dziecko:) 
Mój Mentor Verdi jesienią w Poznaniu, gdy złamałem "czwórkę" powiedział: "Tomasz  wtedy w Łodzi pobiegłeś zbyt asekuracyjnie" 
Może i tak? a może nie? Nigdy nie wiadomo coby było gdyby było. Zresztą wynik zawsze dla mnie jest sprawą drugoplanową. Najważniejsze w dobrej formie finiszować na mecie, a nie jak "zombi" maszerować po trzydziestce ze spuszczoną głową. Zresztą mawia się - maraton zaczyna się po trzydziestce hi,hi... 
Na razie przebiegłem dziewiętnaście *normalnych* maratonów i prawie tyle samo biegów ultra, czyli takich ponad 42.195km;)  
Trzynastka to maja szczęśliwa liczba;) Dlatego dziś ten skromny jubileusz uczciłem jakżeby  inaczej he,he... bieganiem:) 
Wyszło trzydzieści jeden kilometrów i jak powiedziała mi znajoma biegaczka: "zrobiłeś to po profesorsku z narastającą prędkością"! 
Hi,hi... Faktycznie na koniec przycisnąłem i nawet pojawiły się czwórki z przodu;)

piątek, 10 maja 2019

rzadko...

                    mi się zdarza, nawet bardzo, żeby mi się nie chciało wyjść tak jak dziś;) Nie przetrenowany, nie zmęczony, bez dolegliwości po prostu czasem odzywa się w człowieku śmierdzacy leń hi,hi... I chociaż jest trudno to trzeba jak zawsze samemu pokonać siebie he,he... Bardzo mi się nie chciało:( Ciągnęło mnie do wyrka, ale za to teraz po powrocie jest super satysfakcja, a i endorfiny szumią w głowie;) Bardzo się cieszę, że nie odpuściłem, bo teraz pewnie bym gorzko żałował he,he...
Nie do końca to moja zasługa. Muszę z ręką na sercu przyznać hi,hi... Znowu sprawdza się moja teoria, że w życiu nic się nie dzieje przypadkiem, bo przypadki to tylko w gramatyce;)
Rano zaraz po przebudzeniu dostałem od Adama na messengerze zagadkę, która potem okazała się mobilizująca:))  Czyli? 
Wsparcie wzajemne jest nieocenione! dziękuję Adam!!!:)
Zacząłem dziś powoli jak żółw ociężale hi,hi... Ale z każdym krokiem było coraz lepiej. W końcu tak się rozkręciłem, że na koniec zrobilem serię dziesięciu przebieżek:)
W sumie wyszła znów trzynastka. Co dało w rezultacie sześćdziesiąt sześć kilometrów tygodniowego przebiegu w pięciu wyjściach. Było, a raczej jest rewelacyjnie he,he...
Cytat dnia:
"Jeśli biegasz, jesteś biegaczem. Nie ma znaczenia, jak szybko ani jak daleko. Nieważne, czy to Twój pierwszy dzień, czy biegasz od dwudziestu lat. Tu nie ma żadnego testu do zaliczenia, żadnej licencji do uzyskania, żadnej karty członkowskiej do zdobycia. Po prostu biegaj" - John Bingham


czwartek, 9 maja 2019

kap, kap...

                    kapie deszcz;) Ciepły, majowy deszczyk po którym jak to mawiają można jeszcze urosnąć hi,hi... Miałem zamiar odpuścić dzisiaj bieganie, ale nie mogłem sobie odmówić tuptania między kroplami he,he... Polecam bieganie w deszczu jest rewelacyjne:)
Wczoraj w necie znalazłem plakat i wpadł mi do głowy "szatański" pomysł na sobotnią wycieczkę biegową;) Dobieg tam ponad dziewięć kilometrów, żeby wpłacić kasę dla Chłopaków:)
Potem krótki, dwuipółkilometrowy, towarzyski, rekreacyjny bieg dla zrelaksowania. Po czy powrót i w zależności od nastroju kolejna dziewiątka, albo wiecej hi,hi... W sumie ponad dwadzieścia kilometrów fajnego dreptania. Ale to dopiero przyszłość he,he...
Dziś ósemeczka na "Bałtyku". Pustym, bo nawet wędkarzy nie było widać:) A nie spotkalem po drodze jedną niewiastę z różańcem w ręce. Nie wiem czy spacerowała modlac sie, czy tylko skracała drogę do kościoła przez park Lisinec. Ani kijarzy, ani biegaczy, czyżby bali się deszczu? 
Uwielbiam taką pogodę! Jest czym oddychać, nie skwierczy człowiek jak skwarek na patelni hi,hi... Naturalna emulsja chłodząca;) zapobiega przegrzaniu i organizm nie musi wydatkować dodatkowej energii na chłodzenie. Czysta przyjemność! A, że trochę kapie z daszka na twarz - nic to! 


Przysłowie na dziś
„Niedługo trwa deszcz majowy, tyle, co łzy młodej wdowy”

środa, 8 maja 2019

nie z...

                   wyboru, ale z konieczności zamiast porannego biegania poobiednie z popołudniowymi podbiegami hi,hi... Trawa na "mojej" górce" wysoka, więc dodatkowa trudność;) Ale jak jest potrzeba się "upodlić" to atut he,he...
Zawsze po dniu wolnym od szybszego przebierania nogami biega mi sie ciężko:( Zastanawiam sie nawet czy nie biegać mniej, ale codziennie.
Słonecznie, cieplutko, na termometrze plus 15 i gdyby nie fajny chłodzący wiatr byłoby za gorąco;) Oczywiście jak dla zimnolubnego Morsa he,he... Bo ja na krótko:) ale widziałem dziewczę w długich spodniach i bluzie z długim rękawem?!?!
Było? Jak zwasze hi,hi... rewelacyjnie:)) Najpierw wydreptana dziewiątka. Potem dzisięć podbiegów i tuptanie na wyluzowanie he,he... 
Czyżby mi się szykował jakiś górski bieg?

poniedziałek, 6 maja 2019

odwrotnie...

                             niż wczoraj;) Najpierw przez Aleje Brzozową i Lasek Wilka w bialskie pola, potem runda wokół "Adriatyku" i "Bałtyku" w parku Lisiniec.
Pięknie, wiosennie nic tylko biegać, biegać, biegać... he,he...
Po wczorajszej trzynastce dzisiaj nabiegałem dziewietnaście kilometrów:) Pomalutku, na luzie, bez pośpiechu hi,hi...
Aura wciąż biegowa;) Chłodno (+6;) i niewielkie zachmurzenie. Było rewelacyjnie!
Muszę się pochwalić sukcesem mojego Kumpla Kuby. Wczaraj pisalem, że uczestniczył w Światowym Biegu Wings for Life w Poznaniu. 
Dzisiaj napisał: "numer 1 ze wszystkich biegów w jakich brałem udział 💪💪  25,72 km i 3 miejsce w kategorii M16 w Polsce 😀 2 godziny i 11 minut niesamowitych emocji zanim dogoniła nas meta 😅😅"
Trochę żałuję, że mnie tam nie było przy Nim:( Każdy wspólny nasz start jest dla mnie cudownym przeżyciem:) Jakub to fantastyczny chłopak!
Cóż na razie jakoś żaden start mi się nie szykuję:( Chyba stalem się wybredny he,he... MLP ostatnio wynalazła mi połówkę w Inowrocławiu. Bezpłatny start dla osob powyżej sześćdziesiatego roku życia to *perełka* takich imprez hi,hi... Trasa też ciekawa, bo z Kruszwicy do Inowrocławia;) Tylko dalekooooo i bez noclegu trudno dotrzeć na czas. Start już w sobotę, więc tak na ostatnią chwilę z noclegiem raczej ciężka sprawa. Znaczy z hotelem w rozsadnej cenie, bo pewnie drogie apartemnty czekają he,he...
Zobaczymy czas pokaże może jakąś ciekawą imprezę uda sie wyhaczyć;) na razie tuptam na swoich "śmieciach". Trenuję i cieszę się z szybszego przebierania nogami:) Zawody to "wiśnienka na torcie" hi,hi...

niedziela, 5 maja 2019

imieniny...

                             miesiąca uczciłem bieganiem he,he... Najpierw "Bałtyk" i pętla po ścieżce rekreacyjnej. 
Potem kierunek Aleja Brzozowa. O tej porze roku to miejsce jest magiczne, więc nic dziwnego, że przyciąga wielu miłośników szybszego przebierania nogami, kijarzy i spacerowiczów. Dziś po drodze naliczyłem cztery biegaczki i sześciu biegaczy:) Za Sanktuarium Krwi Chrystusa skręciłem w prawo do Zakopiańskiej i zacząłem wracać;) Przed Okulickiego pomyślałem - fajnie się tupta hi,hi... 
Aura biegowa, więc lecę naokoło przez Szajnowicza i podjasnogórskie parki. W okolicy Jasnej Góry przygotowania do zabezpieczenia kolarskiego Grand Prix Częstochowy, ale jeszcze udało mi się przelecieć po trasie przed startem. Pogoda dziś jak to mówi MLP nie zachecająca;) Cztery stopnie powyżej zera, zimny wiatr, zachmurzenie duże, ale na razie bez zapowiadanych opadów. Jednak na bieganie nie ma złej pogody:) są tylko źle ubrani biegacze he,he...
Dzisiaj w Poznaniu  Światowy Bieg Wings for Life! Bierze w nim udział na wózku mój serdeczny Kumpel Jakub Ostasz. Ściskam z całych sił za Niego kciuki i mam nadzieje, że będzie miał wiele satysfakcji z uciekania przed Małyszem hi,hi... 

piątek, 3 maja 2019

na drożdżówce...

                                  lata się niezwykle lekko hi,hi... Nie na darmo mówi się: "rośnie jak na drożdżach" bo paru kawałkach z kruszonką forma rośnie he,he...  
Poleciałem po kościele biegiem do wnusi z ciastem na świąteczny deser;) A potem hajda gdzie nogi poniosą, czyli pełna improwizacja hi,hi...
Nad Stradomką przy Twardej zastopowałem zegarek, a potem zapomniałem wznowić trening:( Gapowe się płaci, bo oczywiście gps poleciałłłł na skróty od razu do Słowiańskiej zamiast wzdłuż rzeki do mostu przy Jagielońskiej:( W ten sposób sam się "oszukałem"  na dwa kilometry;) Na garmku wyszło dwanaście, a powinno być czternaście. 
Co tam! Nieważne ile na liczniku. Ważne ile w nogach he,he... Prawdę mówiąc to zamierzałem biec prosto do Zaciszańskiej. Niestety przegapiłem moment kiedy trzeba przejść na drugą stronę rzeki, żeby ominąć odnogę Konopki i potem nie było już jak się przedostać. Mówią *nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło* hi,hi... Chciał nie chciał dołożyłem przy święcie trochę kilometrów i w tym tygodniu sześćdziesiąt trzy kilosy w pięciu wyjściach:) 
Teraz czas na dalsze świętowanie po udanym przedpołudniu;)
 

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13