"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


wtorek, 28 czerwca 2011

[285]Raport z testu odżywek Milkoshake...

Kiedy otrzymałem propozycje wypróbowania odżywek Milkoshake zaniepokoiłem się, czy po ich zastosowaniu nie przybiorę na wadze ;) W zasadzie nigdy specjalnie się nie suplementowałem i nie stosowałem żadnych specyfików poza izotonikami, żelami czy batonami energetycznymi. Na maratonach stosowałem czasem jeszcze carbo, ale innej konkurencyjnej firmy.
Ogólne wrażenia: odżywki otrzymałem w praktycznych opakowaniach tj. aluminiowych torbach, które posiadają zaciskowe zamknięcia. Pozwala to pobrać potrzebna porcję i opakowanie zamknąć. Szkoda tylko, że często zaciski odrywają się od foli :( Każda odżywka ma opis w języku polskim /skład, dawkowanie, właściwości/ Aby powiedzieć o wpływie odżywek na organizm i konkretną poprawę funkcjonalności należałoby przeprowadzić badania i testy medyczne. Dlatego mogę jedynie wypowiedzieć się o walorach smakowych i moich indywidualnych odczuciach. Po miesiącu stosowania obawy o przytyciu ;) okazały się niepotrzebne. Odżywki w zależności od rodzaju występują w smakach: pomarańczowy, truskawkowy i waniliowy. Wiadomo smak rzecz gustu - sprawa bardzo indywidualna. Osobiście najbardziej smakowały mi waniliowy i pomarańczowy, mniej truskawkowy.
Wypróbowałem cztery produkty i poniżej o każdej z odżywek kilka słów napiszę:
Milkoshake Carbo Complex
 Na stronie Mikloshake szczegółowego opisu tej odżywki nie znalazłem:( jest professional, regenerator, sports, oraz Diet i Power Protein, ale Carbo Complex nie ma. Dobrze, że jak pozostałe ma szczegółowy opis w języku polskim na opakowaniu. Jak wspomniałem wcześniej wspomagałem się na maratonach carbo szczególnie tam gdzie była możliwość wystawienia własnych odżywek. W tym roku biegłem Cracovię, ale jeszcze zanim dostałem te odżywki. W czerwcu z synem biegliśmy na trasie Poznań - Lednica. Żar lał się z nieba, więc przed i w trakcie biegu popijaliśmy tego sporo. Dożywialiśmy się smakołykami przygotowanymi przez organizatora, ale pewnie na pokonanie tych czterdziestu sześciu kilometrów w dobrej formie carbo też miało wpływ. Praktykowałem też  na sobotnich długich wybieganiach i jedynie żal, że ciepłe carbo nie smakuje tak dobrze jak schłodzone w lodówce;)
Milkoshake Sports Professjonal 
Ta odżywka o smaku waniliowym najbardziej smakuje mi rozpuszczona w mleku /można też w wodzie/ Nie jest bardzo słodka i gęsta, konsystencją przypomina napój mleczny. W przepisie jest stosować do trzech razy dziennie. Ja stosowałem ją przed wczesnym porannym treningiem. Zaraz po przebudzeniu nie za bardzo mam chęć na jedzenie, ale staram się nie wychodzić biegać "na czczo";) Więc wypijałem szklankę Milkoshake Professional i nie zdarzyło mi się nawet na dłuższym bieganiu odczuwać "ssania" w brzuchu z głodu :)
Milkoshake Sports Regenerator
Dla mnie najlepsza odżywka z całego zestawu. Zaliczam się do biegaczy którzy są zwolennikami używania po wysiłku naturalnego "złocistego izotoniku z pianką" :) Ale wiadomo nie zawsze można uraczyć się napojem z procentami ;) Więc ta odżywka dobrze zaspakaja pragnienie zwłaszcza o smaku pomarańczowym. Chociaż prawdę mówiąc później przyzwyczaiłem się też do truskawkowego;) Zabierałem już rozpuszczoną na treningi i czasem na zawody. Na wyjazdy zabierałem odmierzoną porcję. Na miejscu dosypywałem do butelki z wodą, potrząsałem  i picie gotowe.
Milkoshake Sports 
 Milkoshake Sports z racji na sposób przyrządzania podobnie jak professional dla mnie osobiście najlepsza jest na mleku i o smaku wanilii :) Praktykowałem też przed treningiem zamiennie z professional. Ale testowałem także po wieczornych  treningach. Jadam wcześnie kolacje, więc wieczorem po treningu kiedy miałem chęć jeszcze coś przekąsić wypijałem szklankę mlecznego napoju, żeby nie obciążać na noc żołądka.

Podsumowując: jedyny minus to barwnik w carbo i regenerator pozostawiający osad na ściance butelki:( Poza tym odżywki dobrze się rozpuszczają. Nawet te gdzie poleca się użycie miksera można roztrzepać łyżką. Fajnie, że nie są jak większość odżywek na rynku mega słodkie i mdłe. Podoba mi się ich kwaskowatość. Oczywiście wszystko zależy od osobistych upodobań, trybu odżywiania, strategii treningu i przede wszystkim wrażliwości układu pokarmowego.              

niedziela, 26 czerwca 2011

[284] Dwa w jednym i RŻ cha cha...

Po wolnym od biegania czwartku (z wyboru) i piątku (z musu)  w sobotę postanowiłem sobie powetować stratę :) Najpierw z samego rańca wybrałem się na cotygodniowe spotkanie biegowe na Bialskiej. Obudziłem się przed szóstą (przed budzikiem;) Zacząłem się szykować, a tu jak przyleje z nieba ;( Myślę trudno będzie bieganie w deszczu. Bardzo lubię biegać w deszczu, ale jak zaczyna padać kiedy już biegam. Niezbyt przyjemne jest wyjście jak już pada:( Sam nie wiem czemu, ale jakoś trudno "wskoczyć" pod prysznic;) Jednak po oraz kolejny sprawdziło się stare polskie przysłowie:) "Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje" i tuż przed wyjściem deszcz ustał. Powietrze pachnące, świeże, chłodne... Wymarzone warunki do biegania:) W zasadzie to mógłbym wstać dopiero po szóstej, ale od jakiegoś czasu nastawiam budzik, a i tak budzę się przed czasem:) Ciągnie wilka do lasu hi hi... 
Dreptając na wspólne sobotnie bieganie zastanawiałem się: skoro padało to kto wie, czy nie będę sam, bo inni wystraszyli się pogody ? Moje obawy na szczęście okazały się niepotrzebne;) widocznie nie tylko ja jestem wodoodporny cha cha.... Razem z Madlen i Edkiem pokonaliśmy stałą trasę co z dobiegiem tam i z powrotem dało piętnaście kilometrów:) Fakt w tempie rekreacyjnym.
Potem przez cały dzień obserwowaliśmy niebo z niepokojem, bo na przemian to słońce to deszcz, a przecież wieczorem start w Rybnickim Półmaratonie Księżycowym. Wyjechaliśmy przed szóstą i Rybnik przywitał nas wieczornym słonkiem:) Dalej stały rytuał:) pobranie pakietów startowych, coś na ząb i przygotowania do startu. Punktualnie o 22:00 start ! Trzy pętle po siedem kilometrów "z hakiem" Po biegu posiadacze Garminów sugerowali, że jak podczas pierwszej edycji do dystansu połówki ciut zabrakło metrów;) tak teraz orgowie postanowili to wyrównać i jakieś trzysta metrów dodali gratis hi hi... Trasa fajna urozmaicona, a w rejonie rynku wręcz urokliwa :) Chłodno lecz nie zimno - warunki do biegania idealne :) Zacząłem spokojnie zastanawiając się, czy aby poranna piętnastka wyjdzie mi "na zdrowie" :) Od samego startu biegło mi się wręcz fantastycznie :) Pierwszą pętlę pokonałem w trzydzieści cztery minuty i ...trochę się wystraszyłem ;) mój dotychczasowy RŻ od 2008 roku to 01:44:19 ! A licząc 34 razy 3 to... Czy wytrzymam :) Cóż "kto nie ryzykuje w kozie nie siedzi" hi hi... Albo się uda, albo w drugiej połowie połówki spuchnę. Od tego czasu już nie spoglądałem na stoper tylko w myślach dyktowałem trasę: zaraz rondo, potem rynek, kontrolna mata, dworzec itd itd. Po drugim kółku trochę się posiliłem i wmawiając sobie: dasz radę ! jasne dam radę ! Jak nie teraz to kiedy ? leciałem do mety. Przed samą "kreską" zobaczyłem przed sobą klubowego kolegę Arpera i że dzieli nas nas tylko dwóch biegaczy! No to szybka decyzja ostatni zryw i wpadam na metę bezpośrednio za Nim ! Zerkam na zegar :) wow! 01: 41: ... jabadabadu !!! jest życiówka ! Dwa biegania w jednym dniu i jeszcze RŻ ! Przybijamy piątkę z Arperem i idziemy do samochodu. Tam czeka Kamil nasz kierowca, który niedawno pierwszy w życiu półmaraton /Dąbrowski/ skończył w godzinę czterdzieści osiem, a dziś.... !!! wywalczył 01:28:40 !!! Na gorąco wymieniamy wrażenia i nagle dostajemy sms_y z wynikami. Sprawdzamy dokładne czasy, miejsca... Po czym  Arper stwierdza: " tete coś się nie zgadza. Miejsca pasują. Pierwszy czas (brutt) też, ale czemu drugi masz niższy?" Wtem olśnienie wyruszyłem za Nim:) i czas netto wyszedł mi o trzy sekundy lepszy hi hi... Ochłonąwszy przebieramy się, lecimy na posiłek i czas wracać, bo już od ponad godziny mamy niedzielę, a do domu kawałek drogi. Ogólnie: ładny medal i koszulka, fajna trasa, szkoda tylko, że nie atestowana :( Obfity punkt żywieniowy i życzliwość wolontariuszy na trasie i w biurze zawodów powinny zadowolić największych malkontentów ;) 
Wpół do czwartej po kąpieli szybko zasypiam, bo świta mi w głowie ... ;) Może by tak w samo południe w podjasnogórskich parkach wziąć udział w pierwszym Biegu po serce! Piąteczka to przecież w sam raz na po startowe rozbieganie :) W typowo rekreacyjnym biegu udział wzięło niewiele osób:( 
 Lecz wiadomo początki są zawsze trudne. Jeśli organizator dotrzyma słowa i impreza odbywać się będzie cyklicznie jest szansa na fajne niedzielne bieganie. Na chwilę obecną trzeba poprawić zabezpieczenie trasy ! Biegliśmy na luzie, ale i tak musowo było bardzo uważać na maluchy tuptające po parkowych alejkach. Myślę też czy nie powinna nastąpić zmiana i zamiast nagradzania raz w miesiącu najlepszego zawodnika nie winno być losowania wśród wszystkich startujących w danym miesiącu. Zachęciłoby to startu może nie ścigantów - łowców nagród tylko amatorów, w tym początkujących. Tego typu bieg powinien promować uczestnictwo, bardziej zabiegać o frekwencję niż poziom sportowy. Nazwa zobowiązuje :) "bieg po serce" jak twierdzi organizator - zdrowe powinien być skierowany zwłaszcza do Tych, którzy jeszcze nie wiedzą jak bardzo chcą biegać:)
Podsumowując tydzień bardzo udany:) sześćdziesiąt dwa kilometry w pięciu wyjściach plus dyszka na rowerze;) i gimnastyka. Następny post będzie o odżywkach milkoshake;)

piątek, 24 czerwca 2011

[283] dziewicza jazda...

Od czasu szczęśliwego losowania ;) w Rudnikach trochę czasu minęło :) Ale dopiero teraz zdecydowałem się po raz pierwszy na dziewiczą jazdę hi hi....
Prawdę mówiąc to Mateusz (najmłodszy syn) namówił mnie na udział w częstochowskiej rowerowej masie krytycznej :)
 Gęba mi się śmiała od ucha do ucha :) ale już bardzo bardzo dawno nie dosiadałem stalowego rumaka hi hi...
Mój sprzęt w całej okazałości ;) ale jazda cha cha....
Świat z siodełka rowerowego jest bardzo interesujący ;) ale biegania nie zdradzę hi hi...
 Dzięki Mati :)Było fajowo ;)
Na koniec fotoreportażu dzisiejsza trasa 64 Masy Krytycznej :) Następna w ostatni piątek lipca. Wybieram się ;)

środa, 22 czerwca 2011

[282] Lato... lato wszędzie...

Pierwszy dzień lata :) a jakże uczciłem oczywiście bieganiem :) Dycha na dobry początek :) a w tym trochę przebieżek.Tak, żeby przed sobotnią połówką za bardzo się nie zmachać hi hi... Pierwsza sobota czerwca Maraton Lednicki, druga Kietrz-Rohov, trzecia ponad dwudziestokilometrowe wybieganie, więc trzeba też nieco odsapnąć. Zwłaszcza, że lato dopiero od wczorajszego wieczora, ale pogoda letnia trwa już chyba od miesiąca. Dziś na przemian pada i świeci słońce, ale duchota niesłychana. Co prawda na "łikend" zapowiadają lekkie ochłodzenie, czy się sprawdzi ? Zobaczymy w sobotę.
Wczoraj wiosnę pożegnałem gimnastyką, bo stawy trzeszczą ;) a przecież latem trzeba być w dobrej formie cha cha..
W poniedziałek... Mówi się nie wywołuj wilka (psa) z lasu (na drogę ;) Dopiero co Ewa stwierdziła, iż ostatnio psiska dały mi spokój, albo się wyniosły i proszę jak na zamówienie :( Zaplanowałem na "mojej" pętli szybsze bieganie i ... Oczywiście na sam koniec już z daleka widzę "czornego diabła" ujadającego i latającego wzdłuż płota. Nie, nie od strony posesji od ulicy. Wydzierał się na pobratymca, ale jak tylko mnie dostrzegł to go "olał" i w moim kierunku! No to przechodzę do marszu, żeby go nie drażnić. Podobno psy nie lubią biegnących. Tak bynajmniej stało w jakimś reportażu o stale zwiększającej się liczbie pogryzień ludzi przez psy /nie tylko bezpańskie/ Wreszcie stajemy naprzeciw jak rewolwerowcy w westernie. Drze mordę, a ja kombinuję parę kroków i jest furtka. Jakby co to za furtkę :) Gorzej gdy tam będzie znowu taki co to piszą na tabliczkach ostrzegawczych: "ja tu pilnuję, w trzydzieści sekund jestem przy bramie !" Wtedy okaże się "z deszczu pod rynnę" hi hi... Myślę mógłby jechać jakiś samochód to może by go nie przejechał, ale chociaż przegonił. Tylko samochodów jak na lekarstwo, bo specjalnie przecież wybieram trasy o małym natężeniu ruchu. Stoimy tak stoper leci, trening też ;) Widzę na szyi obrożę, czyli nie bezpański. Przed ogrodzeniem  stoi samochód i pewnie wdałem się podejrzany, bo od strony domostwa idzie facet i chyba kombinuję czy aby nie mam zamiaru podprowadzić Mu bryki. Pytam nie wie Pan czyj ten kundel ? - On tu często lata i się drażni z psami za ogrodzeniami. Musiałem wyglądać w stroju biegowym na nieszkodliwego. Gość popatrzył i poszedł. Wtedy przypomniałem sobie, że nie można okazywać strachu, bo pies to czuję. Drze mordę, ujada i powoli się zbliża. No to ja też: ty taki owaki poszedł do budy!!! do domu !!! W końcu spier... bo jak ci zasadzę kopa!!! Hurrra !!! Znam język psi jak doktor Dolittle ;) Po prostu wziął nogi za pas :) w tył i na zad :) Jeszcze potupałem za nim żeby wszedł na wyższe obroty ;) Taki bohater, ale jak co do czego to nogi za pas cha cha... No tak, ale to nie reguła :( Kiedyś nie przeszedłem do marszu i jeden skubaniec spodnie biegowe mi przedziurawił :( Nie mówiąc o udzie !
Jutro wolne od biegania :) W niedzielę napiszę jak było w Rybniku :) Rok temu biegło mi się wspaniale ! Pomimo... a może dlatego ;) że Labi zaproponował *dwie imprezy na jednym paliwie* :) Najpierw polecieliśmy dychę w Wodzisławiu Śl. potem połówkę rybnicką i nad ranem ściągnęliśmy do Cze-wy.
Teraz też myślałem  podsunąć Mu pomysła ;) W południe góra Żar, a wieczorem impreza księżycowa cha, cha...

sobota, 18 czerwca 2011

[281]Nabiegałem się...

Nareszcie się nabiegałem ;) Cztery wyjścia i siedemdziesiąt kilometrów w tym tygodniu zapisane w dzienniczku biegowym :) Z tego dziś dwadzieścia cztery :) Jak co sobota z rana biegowe spotkanie na Bialskiej w miłym towarzystwie ;), Potem jeszcze drugie tyle samotnie po swoich ścieżkach. Fajnie się dzisiaj biegało, bo słońce trochę odpuściło, a i z rana temperatura nieco niższa. W poprzednią sobotę na trasie Kietrz-Rohov-Kietrz tylko czeskim i polskim strażakom zawdzięczaliśmy chwilę wytchnienia ;)
Zobaczymy co przyniesie lato :) We wtorek koniec wiosny, a w sobotę połówka w Rybniku na szczęście wieczorową porą - start o 22:00 ! Było nie było przecież to Nocny Półmaraton Księżycowy ;) W ubiegłym roku była akurat pełnia i "łysy" dopisał hi hi hi....
Ale na razie weekend obfitujący w ciekawe wydarzenia /chociaż nie biegowe ;)
 Częstochowskie Dni Techniki Kolejowej
XI Międzynarodowy Turniej Drużyn Policji Konnej

Zlot quadów na Jasnej Górze
8 Noc Kulturalna  "Jaśnie oświecona "
 *fotki syna Mateusza :)

niedziela, 12 czerwca 2011

[280] jestem spalony...

Podobnie jak rok temu znów spiekłem się w sobotę na połówce Kietrz-Rohov :) Skwar ciut mniejszy niż poprzednio, ale i tak słoneczko przypiekało, że hej! Dodatkowo przytrafiła nam się przygoda z awarią samochodu, ale na szczęście auto odmówiło posłuszeństwa dopiero na parkingu przed biurem zawodów ;) cha cha cha... Biegło mi się fajnie zwłaszcza w drugiej części dystansu. Prawdę mówiąc trochę obawiałem się, czy aby przebiegnięcie tydzień wcześniej czterdziestu sześciu kilometrów na maratonie Poznań - Lednica nie odbije się na wyniku ;) Dlatego w  tygodniu ograniczyłem się do trzech treningów, żeby się zregenerować ;) ale jednocześnie nie "zardzewieć" W poniedziałek wolne rozbieganie "pomaratońskie" Wtorek gimnastyka rozciągająca. Środa wolno i na przemian szybko, co by się trochę "odmulić" po człapaniu ;) Czwartek luz, a w piątek lekki rozruch z przebieżkami. I sobotę połóweczka 1:45:58 tj. siedem minut szybciej niż w ubiegłym roku :) Na Ścigantach czas wrażenia nie zrobi hi hi... ale mnie każda "urwana" minutka cieszy :) Zwłaszcza, że nigdy "nie idę na całość" bo muszę ! Rzadko zerkam na stoper po oznakowanych kilometrach trasy i biegnę "swoje" dopiero na mecie jestem mile zdziwiony, albo nie ;) Jeśli jeszcze nie zapomnę :( na mecie wyłączyć stopera ;) co dość często mi się niestety zdarza ;) hi hi hi...

Dziś w pobliżu miasta "świętej wieży" dwie imprezy biegowe :) Dycha w Myszkowie, czyli kolejne zawody zaliczane do GP Zabieganych i kameralne trzy kilosy na Wierzchowisku :) Niestety jak to bywa w przypadku nadmiaru propozycji nie dane było mi być ani tu, ani tu :( Szczególnie żałuję tego drugiego biegu gdyż współorganizuje go Żywiec - nasz klubowy Kolega, a zarazem szef biura zawodów BC. Już rok temu miałem chęć zawitać do Lecha, lecz przed południem był marszobieg w pod częstochowskim Olsztynie i bez własnego środka lokomocji nijak nie było można na czas dojechać. Zresztą bardzo często zdarza mi się znaleźć ciekawą imprezkę biegową z dala od większego miasta i niestety komunikacją publiczną za czorta nie ma połączenia :(  O ile jeszcze w tygodniu od poniedziałku do piątku jako tako - to w "łikendy" to połączenia rzadkie jak włosy na mojej głowie ;)

Tydzień *normalny* bez wyskoków ;) pięćdziesiąt pięć  kilometrów w cztery dni biegowe. Ostatnio to już norma 50-60 km. No chyba, że coś wyskoczy extra ;) Był czas kiedy tygodniowo regułą było pięć, a nawet sześć treningów i wtedy tygodniówka wychodziła ponad sześćdziesiąt, Lecz od jakiegoś czasu tylko cztery wyjścia i "za Chiny" kolejnego nie idzie wpasować. Najważniejsze, że po Lednicy prawie nie czułem pokonanego dystansu i dziś też specjalnie nie odczuwam górek między Kietrzem i Rohovem ;)

Dzisiaj tez Nasi biegli w Rudawie  A wśród Nich tacy którym wczoraj było za mało hi hi... i w dwa dni postanowili zrobić maraton na raty ;)

niedziela, 5 czerwca 2011

[279] Nietypowy maraton...

Mam dziewięć tradycyjnych maratonów i dwie setki. W sobotę miał być jubileuszowy dziesiąty, ale pomyślałem skoro setki to ultra :) również lednicki do "normalnych" nie pasuje ;) 
Przede wszystkim trasa Poznań - Lednica to czterdzieści sześć kilometrów. Dwa ten nietypowy maraton towarzyski jak głoszą organizatorzy nie przewiduję klasyfikacji. Czyli znów muszę hi hi... czekać na jubileuszowy dziesiąty. 
W zeszłym roku "chodziła" mi po głowie ta impreza, ale jakoś wyjazd nie doszedł  do skutku. Ponieważ bardzo lubię imprezy gdzie jeszcze nie byłem, a zwłaszcza oryginalne w ten weekend wybrałem się do stolicy Pyrlandii krainy kwitnącego ziemniaczka (mam nadzieje, że mieszkańcy Wielkopolski się nie obrażą; ) miasta  organizującego  jak dla mnie najlepszy maraton w naszym kraju MARATON POZNAŃSKI.
Zazwyczaj jadę na maraton dzień wcześniej, aby w nocy przed maratonem się wyspać. Tym razem skoro maraton nietypowy to nietypowo wyjechałem w nocy przed startem, a nocleg zaplanowałem po maratonie. Z jednej strony chciałem połazić po Poznaniu z drugiej nasze koleje żelazne to szkoda gadać :(
Najpierw Częstochowa - Wrocław potem przesiadka i Poznań wita! Po zostawieniu bagaży w hotelu hajda do biura maratonu pod Poznańskie Krzyże. Weryfikacja i przygotowanie do startu. Zapomniałem dodać, że zgłosiliśmy się razem z Jakubem moim pierworodnym, któremu też towarzyszyłem w maratońskim debiucie na IX Poznań Maraton. 

Im bliżej godziny startu, tym bardziej gorąco !!! Uff.. spiecze nas pomyślałem sobie :( Tyle godzin na trasie, a tu żadnej chmurki. Pogaduchy z biegaczami mającymi po kilka Lednickich biegów na koncie i także debiutantem Romanem kolegą z Kłobucka. Żar z nieba się leje, oficjalne przemowy, pobranie ognia do lampionu z pod pomnika Poznańskich Krzyży i ruszamy jak w regulaminie zwartą grupą poznańskimi ulicami. Nagle ... widzę przed sobą biegnącą siostrę zakonną w habicie i adidasach na nogach :) Przyznaję od razu zrobiło mi się lepiej hi hi... Upał ! ale ja ubrany na sportowo w oddychającej koszulce i jeszcze narzekam, mam jakieś wąty, a co ma powiedzieć ta Kobieta ? Po drodze dowiadujemy się, że z uwagi na warunki pogodowe częściej niż w regulaminie będą postoje, każdy może wsiąść do jadącego z tyłu autobusu odpocząć i ponownie kontynuować bieg. Ten autobus to straszna pokusa :) Cały czas ma się świadomość, że można "bezkarnie" zejść z trasy i  trochę dystansu  przejechać. Normalnie to zejście z maratońskiej trasy skutkuje niesklasyfikowaniem. Ale tak ten maraton jest pomyślany. Pewnie dobrze, bo na normalnym sporo ludzi w drugiej połowie trasy już idzie i biegacze rozciągają się po całej trasie. Tutaj cały peleton wolnym tempem (jak dla kogo ;) biegnie razem i Ci słabsi musieli by zostać, a tak w ostatecznym rozrachunku wszyscy wspólnie meldują się pod lednicka rybą :) 
Relacja z trasy jest nie do opisania to trzeba przeżyć :) Gościnność i życzliwość ludzi przygotowujących wyżerkę na "popasach" cha cha...  przechodzi najśmielsze oczekiwania. Woda, soki, herbata miętowa, kanapki, ciasta plus przygotowane przez orgów banany, pomarańcze, czekolada .... Krótko: full wypas :) Masaże, prysznice na postojach hi hi .. Fajna atmosfera wśród biegaczy i wbieg pod rybę w obecności tysięcy ludzi zgromadzonych na lednickich polach .......
Powiem krótko:  warto chociaż raz zaliczyć tę imprezę :) Choćby po to, aby się zdystansować od wyników, poprawiania kolejnych życiówek i popróbować innych wrażeń ;)
Podsumowanie tygodnia: sześćdziesiąt siedem kilometrów w trzech treningach. W tym jedno czterdziestosześciokilometrowe wybieganie w dobrym towarzystwie :)

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13