i wracając z sobotniego spotkania biegowego w alei brzozowej skoczyłem do Pacyfiku";) Miałem zamiar tylko "zajrzeć po drodze" i zmierzyć temperaturę. Jednak gdy zobaczyłem park Lisiniec spowity gęstą mgłą i na termometrze zanurzonym w wodzie + 14 musiałem to zrobić he,he... Trochę zastanawiałem się, bo z braku ręcznika przyszło mi mokrym wskoczyć w ciuchy biegowe. Czy mnie, aby nie wytelepie? hi,hi... Lecz "wytłumaczyłem sobie" że do domu mam tylko nieco ponad kilometr, więc dodam gazu i za moment będę popijał gorące kakao w suchych ciuchach:) W rejonie "glinianek" panuje specyficzny mikroklimat. Jest tam zawsze o wiele zimniej niż w centrum miasta. Jak niektórzy mawiają "ciągnie od wody" Ale było rewelacyjnie!!! Mgła taka, że mało co widać. Ale kiedy się zanurzyłem zobaczyłem, że kilka centymetrów nad lustrem wody jest świetna widoczność, bo opary unoszą się powyżej. Fantastyczna sprawa:)
Teraz to ten czas kiedy temperatura wody wyrównuje się z temperaturą otoczenia. Rano o szóstej było trzynaście stopni na plusie.
Na Bialskiej przebiegliśmy jedenaści i pół kilometra w składzie: Verdi, Jaro, Tomek111, Matylda, Krzysztof, Annika, Bem i piszący te słowa;) Już dawno nie pamiętam w sobotni poranek tak licznej ekipy:)) Wielkie dzięki Naszym Dziewczynom za towarzystwo, bo ostatnimi czasy to same samce grasowały po bialskich polach cha,cha...
Dziś licznik pokazał prawie osiemnaście kilometrów. W całym tygodniu sześćdziesiąt siedem w sześciu wyjściach. Średnio ponad dycha na każdym treningu, czyli norma zrobiona:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz