chyba biegać z cegłą w ręce he,he... Na dziesięciu kilometrach dwa razy dostałem szprycą z kałuży:( Pusta droga żadnego ruchu i jadąca baba (chyba specjanie;) wjeżdża w dziurę pełną wody. Pomijam fakt, że nie obawia się urwania koła, ale nawet nie zwolniła. Nie jechało nic z przeciwka mogła pojechać bliżej lewej krawędzi. Nic z tego! Pewnie wkurzona, że biegnę po jej stronie drogi. Choć w przepisach stoi: pieszy porusza się lewą stroną. Ledwo się otrzepałem;) i zrobiłem może ze dwa kilometry powtórka z rozrywki hi,hi... Zapierda.... facet środkiem pustej drogi i sru fontana spod kół na mnie:( Nie ma gdzie uciec, bo wzdłuż drogi ogrodzenie z siatki. Żeby to jeszcze był dyngus;) Ech nie rozumiem co ludzie mają we łbach.
Przed wyjściem przylało i temperatura z piętnastu stopni spadła do dziesięciu. Co tam! Wiosna! Zatem krótkie portki i koszulka z długim rękawem. Kiedy wybiegałem kropiło tylko i z przerwami tak było do końca. Lubię bieganie w deszczu:) Jednak nie za bardzo nieoczekiwany prysznic z brudnej wody brrrrr.
Fajne wiosenne bieganie byłoby gdyby nie durne szofery. Stała przydomowa trasa udeptana;) i ostanie kilometry w marcu nabiegane.
W całym minionym miesiącu 220 kilometrów wybiegane w 23 wyjściach. Do tego 65 wymaszerowane. Plus cztery cotygodniowe gimnastyki i cztery kąpiele w zimnej wodzie:)
Jutro prima aprilis i początek kwietnia. Jak ten czas leci. Nie na próżno mówi się: *styczeń luty maj* he,he...
"My mamy prima aprilis raz w roku a życie kpi z nas każdego dnia..."
Przysłowia na dziś:
- „Co marzec wypiecze, to kwiecień wyciecze”
- „Śnieg marcowy owocom niezdrowy”
- „Na wiosnę ceber deszczu - łyżka błota; na jesień łyżka deszczu - ceber błota”