"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


sobota, 31 stycznia 2009

[161] Walka o terytorium i pouczenie...

Walka o terytorium trwa nadal... dla czytelników niewtajemniczonych z burkami ma się rozumieć... Od poniedziałku do soboty tylko trzy treningi biegowe i gimnastyka. Trochę wcześniej przycisnąłem, więc organizm domagał się regeneracji. Dlatego w trzech jednostkach tylko około trzydziestu sześciu kilosów i to na luziku. Jutro przed południem jeszcze cross nad Wartą i jestem bardzo ciekaw tej trasy /będę tam biegał z Zabieganymi po raz pierwszy/ Zima wróciła i dziś na Bialskiej spotkanie biegowe w zimowej scenerii. Bardzo lubię biegać po białym, a poza tym naprawdę nasza aleja brzozowa zasypana śnieżnym puchem jest bardzo urokliwa....               
  
  
  
A żeby nie było tak laurkowo to we wtorek przytrafiło mi się "pouczenie"... Jest na mojej trasie miejsce (biegnąc z domu  i z powrotem) gdzie muszę pokonać bardzo ruchliwą ulicę. Czasami kiedy natężenie ruchu jest intensywne stoi się i stoi i stoi... Rzadko jakiś kierowca zatrzyma się, więc trzeba jak to niektórzy mówią " ostrożnie wymusić" Dobiegam zatem do przejścia zatrzymuję się obok takiej malutkiej staruszki... A Ta do mnie "dobrze, że pan jest, bo sama boję się przejść" No to ja: 'nie ma sprawy przepuścimy te tiry i powolutku będziemy przechodzić'. Pani pokiwała głową popatrzyła na mnie z dołu do góry i z powrotem i w te słowa: "chce pan się przeziębić i rozchorować? tak lekko pan ubrany" Odpowiadam nigdy w życiu! jestem zahartowany! I jak biegam to jest mi nie tylko ciepło, ale nawet gorąco! Zrobiła się luka w kolumnie samochodów, więc biorę Panią za łokieć i mówię proszę bardzo teraz możemy bezpiecznie przejść. Wolniutko idziemy nawet przed drugą połówka jakiś kierowca się zatrzymał i daje znaki żeby przechodzić. Docieramy na drugą stronę; pani mi dziękuję, ale widzę, że znowu mnie coś lustruje wzrokiem;) Już zbieram się dalej biec, a "towarzyszka przeprawy" w te słowa: "pan taki poważny człowiek; zamiast pospacerować, albo pograć w szachy to lata jak wariat. Nie wstyd panu. A w dodatku w jakichś rajtuzach"! No tak, tego można się było spodziewać! Nie wiem czemu ludziom przeszkadzają nasze biegowe leginsy?! :) Wychowany jestem w szacunku dla siwych włosów i mam dużo wyrozumiałości dla ludzi w podeszłym wieku. Dlatego uśmiechnąłem się do Niej i mówię: 'to są specjalne spodnie do biegania, maja takie wąskie nogawki, żeby nie krępowały ruchów podczas biegu'. Pani pokiwała głową, ale nie wyglądała na przekonaną... Po treningu opowiadam o zdarzeniu znajomemu; młody chłop po czterdziestce; i On: "wiesz trochę chyba miała racji, bo ja też nie widziałem, żeby ktoś w tym wieku biegał"..... i tu normalnie "załamka" ;)) Tylko patrzeć jak stuknie mi dwadzieścia pięć lat co prawda (na jedna nogę); A tu na wiosnę nic tylko szachy pod pachę i do parku na partyjkę ;))


hahahahaha:)))))))) Ależ się uśmiałam - z tego ...

... zaawansowanego wieku Szanownego Autora, oczywiście. Korzystając z okazji już teraz zapraszam wszystkich czytających moje słowa na bieg w Bielawie 18-19. lipca 2009r. W ...

~Cecylia 2009-02-04 21:18




czwartek, 22 stycznia 2009

[160] Jak w bieganiu...

Dziękuję wszystkim, którzy wysłali sms-y oddając głos na mój blog. Co prawda do III etapu nie przeszedłem, ale 55 miejsce na 744 zgłoszone blogi w kategorii *Moje zainteresowania i pasje* uważam za sukces. Myślę, że warto było przystąpić to tego konkursu; zwłaszcza, że dochód z sms-ów ma zostać przekazany na dzieci z porażeniem mózgowym. Oczywiście podobnie jak w bieganiu zawsze mogło być lepiej. Więc trzeba 'potrenować' /czyt. lepiej, ciekawiej pisać/ i może za rok... Cieszą mnie bardzo oznaki sympatii od odwiedzających mojego bloga. Dlatego dzięki za komentarze, maile i sms-y. W tym tygodniu; od poniedziałku do piątku trzy treningi biegowe /dwa z podbiegami/ i gimnastyka. Kilometrów nieco ponad czterdzieści. W sobotę jeszcze cotygodniowe spotkanie w alei Brzozowej i  w sumie będzie blisko sześćdziesiąt. Gdyby udało się jeszcze zaliczyć niedzielny "dyżur" i cross nadwarciański to 'tygodniówka' byłaby bogata. Od pewnego czasu próbuję w niedziele załapać się na cross, ale zawsze coś staje na przeszkodzie. Wracając do wątku psy; trzy treningi dwa 'bliskie spotkania' Najciekawsze miało miejsce w poniedziałek. Biegnę sobie parkiem /tak szumnie ten teren jest nazwany, choć do parku mu daleko/ Z daleka widzę postać znajomej pani od pieska... Ale sama? Nie w ręce widzę smycz; to się rozglądam po krzakach i po chwili lokalizuję arlekina. Przystanąłem i chyba mnie nie zauważył, bo popędził za swoja panią. Pomyślałem, OK; jest przy niej mogę dalej biec. Po chwili kobieta zatrzymała się przy samochodzie, a ja zobaczyłem, że pies gdzieś czmychnął. Powiedziałem pani dzień dobry i pobiegłem  w  swoja stronę. Moment i widzę już do mnie dog gna! Kobieta gwiżdże, woła na pupilka! Przystnąłem, on również. Tak jakby wahał się do mnie, czy do swojej pani? Rzecz jasna bez kagańca! Całe szczęście, że  posłuszny i pobiegł do samochodu. Ostatnio bieganie stało się bardzo stresujące, ale jak pisałem wcześniej łatwo się nie poddam..

sobota, 17 stycznia 2009

[159] Nie poddam się...

Burki się na mnie zawzięły i koniecznie chcą mnie zmusić, abym zrezygnował z biegania. Nic z tego, nie powieszę butów na kołkach! Nie będę  wciąż biegał na stadionie, bo mi się kręci w głowie! Nie będę biegał tylko na bieżni mechanicznej, bo na sali duszno! Nie poddam się!!!Jak mówi dziewczyna w telewizyjnej reklamie: "maratończyk nigdy się nie poddaje!!" Myślałem, że poprzednio pisałem już ostatni odcinek z serii 'psy moja pasja'.... Niestety codzienne bieganie samo pisze scenariusze... W minionym tygodniu kolejne dwa *spotkania bliskiego stopnia* W poniedziałek godzinka biegania plus dziesięć podbiegów. Mniej więcej na siódmym kilometrze zbiegam z górki i z daleka widzę jak na krzyżówce grasuje jakiś mieszaniec boksera z pekińczykiem. Ledwie zdążyłem pomyśleć co robić; widzę już lipuje w moim kierunku i ... Na szczęście obaczył przechądząjącego bliżej starszego Gościa i dalej Go obszczekiwać! Facet teczką się ogania i idzie dalej.Na szczęście w odwrotnym niż ja kierunku. Miałem w tym kierunku biec, ale skręciłem w lewo, bo przecież wszystkie "drogi prowadzą do Rzymu"... Wtorek spokojne czternaście kilometrów, po białym puchu... miodzio:) Środa gimnastyka rozciągająca. Czwartek trochę ponad godzinę tuptania i kolejna porcja podbiegów. I kolejne spotkanie.. Tym razem tyle co się rozkręciłem, gdzieś po kwadransie. Biegnę zaśnieżoną drogę /to wielki plus mojej trasy /wszędzie w mieście drogi czarne, a tutaj jak w górach... Z przeciwka jedzie samochód; ślisko, wąsko, więc schodzę mu z drogi i widzę.. jak z dwu posesji  po obu stronach drogi wyskakują dwa duże psy! Lecą za samochodem ujadają jakby chciały ugryźć go w oponę! Co prawda po chwili zrezygnowały i odpuściły, ale znowu dylemat ryzykować biec dalej, czy zawrócić? W tym czasie auto się zbliżyło i widzę jak kierowca śmieje się i patrzy to na mnie to do tyłu przez tylną szybę. Podobno wszystkie drogi...... Więc zawróciłem dla świętego spokoju. Lecz czy to normalne, żeby kundle decydowały gdzie mam biegać?! Trochę humor polepszył mi się przy podbiegach. Lubię biegać pod górkę, bardziej niż z górki!;) Zdążyłem zrobić chyba ze dwa podbiegi; /zaznaczam odciskiem stopy na śniegu, który z kolei/ a tu obok maszeruje sobie dziewczę. Popatrzyła z zaciekawieniem, uśmiechnęła się i poszła dalej. Kończę dziewiąty podbieg, robię odcisk buta, a tu dziewczyna wraca. Popatrzyła, zrobiła kilka kroków, odwraca się i powiada: nie ma pan jeszcze dosyć?! :) To ja mówię jeszcze jeden i do domu! Pokiwała tylko głową i poszła dalej. Pomyślała pewnie  w duchu; jakiś bałwan biega ! No, bo tak mrozik trzyma; czapka, spodnie, nawet wąs zaszroniony:) Piątek trochę gimnastyki i w ramach mojej drugiej pasji..... pieczenie razowego domowego chleba. Jako, że dobry dla 'zdrowotności' /jak mawiał Kargul/ nazywam go chlebem biegacza. Sobota razem z Verdim i Jaro "dyżur" w alei Brzozowej, bo część Zabieganych planowała dziś starty w Lublińcu i w Mysłowicach. Jak donosi nieoficjalnie poczta poczta pantoflowa znowu spisali się znakomicie. Bardzo się cieszę i z całego serca Im gratuluję!!! Na koniec dwa akcenty optymistyczne. Najpierw wracając na miejsce zbiórki natknęliśmy się na panią i Jej luźno biegnącego psa. Pani kiedy zauważyła, że się zbliżamy przywołała swojego pupila i wzięła go na smycz! Szanuję takich właścicieli czworonogów, więc Jej szczerze podziękowałem. Następnie mieliśmy już się rozstawać, kiedy pojawił się samotny biegacz.... Jaro zagadnął Go i skaperował na wspólne bieganie w przyszłą sobotę...
Od wczoraj myślę o naszym koledze Bemie; nie mógł dziś z nami biegać; pojechał do córki, która jest w klinice... Chciałbym Go wesprzeć duchowo....
Trzymaj się Bem, zdrówka dla córci, będzie dobrze !!! Trzymamy kciuki!!!

niedziela, 11 stycznia 2009

[158] Czyżby miały dostęp do neta...

Po poniedziałkowym bieganiu zastanawiam się... czyżby psy miały dostęp do neta? ;) Poświęciłem im ostatnio trochę literek w postach pisząc o nich raczej negatywnie. Ale do rzeczy... Jest na mojej trasie miejsce można powiedzieć "odludne" W obrębie miasta; ulica biegnie przez jak to się mówi nieużytki, a odległość od posesji do posesji to dobre kilkaset metrów. Biegnę sobie /gęba mi się cha cha/ bo po "białym" A tu nagle za krzaczków na drogę wyłażą dwa zbóje. Jeden wielki włochaty coś jakby wilczur, a drugi kundlowaty !! Przystopowało mnie... I jak na westernie w samo południe stoimy w odległości dwudziestu kroków na przeciw siebie!!! Wokoło żywej duszy !! Wszystko zasypane śniegiem, ani kija, ni kamienia kompletnie nic. Stoimy jak rewolwerowcy; tylko siły nie równe, bo dwóch na jednego!!! Pierwsze co przeszło mi przez myśl; Nie patrz im w oczy ! Gdzieś czytałem, że patrzenie psu w oczy prowokuje go do ataku. Więc jak pisała Cecylia w komentarzu postanawiam ich obecność zignorować ! Obserwują mnie, nie szczekają tylko stoją, a ja patrzę...jak by ich nie było;) I dyskretnie rozglądam się...Przez chwilę przeleciała mi przez głowę wizja w której ten kudłaty  robi szus w moim kierunku ! I co wtedy...Ale zaraz przypomniałem sobie; Cecylia też o tym wspominała, psy czują gdy ktoś się ich boi! Porzuciłem tę myśl błyskawicznie i postanowiłem: podobno najlepszą obroną jest atak! Przybrałem groźną minę i ryczę:" do domu! już poszły do domu!! A one stoją; spojrzały na siebie i patrzą na mnie jakby z politowaniem. Ale tak po prawdzie co można w takiej sytuacji zrobić; Ani żadnego drzewa, niczego czym można by się bronić, tylko śnieg i śnieg... Biec do najbliższej posesji? Wcześniej i tak mnie dogonią, a po za tym na każdej posesji za parkanem...pies! Jakieś fatum mnie ostatnio prześladuje. A może to atak zimy duże mrozy, opady śniegu i głód sprawił, iż wszystkie czworonogi ciągną do siedzib ludzkich?! W Gazecie Wyborczej był niedawno artykuł o zdziczałych psich watahach które terroryzują moskiewskie dzielnice; i u nas robi się podobnie! Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz: kierowca, który uszkodzi sobie samochód na dziurze w miejskiej ulicy może domagać się odszkodowania. Czy biegacz pogryziony w mieście przez wałęsającego się psa ma też takie prawo? No, ale czas na finał "bliskiego spotkania" Po kilku moich okrzykach; zauważyłem, odruch jakby chciały się wycofać, zrobiłem Śnieżną "pigułę" i z wrzaskiem na nich! Chwała Bogu poszłłłły skąd przyszły! Ale wielki jeszcze się po drodze oglądał. Odczekałem chwilkę i ruszyłem dalej i wcale nie było mi do śmiechu. Bo gdyby ten wilczur zaatakował nie miał bym żadnych szans! To wszystko miało miejsce nie w polach czy lesie, ale w mieście; nie ścisłe centrum, ale miasto!..  Ktoś powie: trzeba było iść nie zwracać uwagi! Tak, tak w wigilie też tak chciałem przejść obok dwóch podobnych i jeden zakręcił się wokół mnie i chaps za nogę!!! No dobra, bo będę musiał zmienić tytuł na 'psy moja pasja';) W tym tygodniu cztery treningi biegowe (dwa z podbiegami) i stały punkt programu (tygodnia) gimnastyka rozciągająca. W sumie prawie pięćdziesiąt kilometrów w nogach /z duszą na ramieniu/ i niestety więcej stresu niż radości z biegania :( Jestem jednak dobrej myśli; każdy niefart kiedyś się musi skończyć! W sobotę z powodu wyjazdu  niestety nie mogłem być na Bialskiej;(  Kilka godzin później grupa Zabieganych startowała w Lublińcu w ZiMaNaR-ze /Zimowy Maraton Na Raty/ i jak wieści niosą pobiegli znakomicie:)) Korzystając z okazji serdecznie Im gratuluję i życzę powodzenia na kolejnych etapach ;))

sobota, 3 stycznia 2009

[157] Chyba jednak prawda...

....że jaka wigilia taki dalej cały rok. Po wigilijnym 'bardzo bliskim spotkaniu' w poniedziałek miałem lekki uraz wewnętrzny. Ale zawsze w takich przypadkach trzeba się przełamać. Podobno kierowcy po kolizji też mają opory, żeby wsiąść za kółko. Wyruszyłem, więc na swoją codzienną trasę, ale bardziej czujny niż zwykle. Na szczęście skończyło się tylko na obawach. Wtorek wg planu przeznaczyłem na solidną gimnastykę, a w środę postanowiłem uczcić koniec roku bieganiem. Zawsze po jakichś ekscesach z kundlami koryguję swoją trasę, co by im nie wchodzić w drogę. Jednak powoli zaczyna brakować terenu...Ostatnio nawet skłaniam się ku poglądowi, że populacja psów w mieście rośnie w zastraszającym tempie. Nastała jakaś moda. Niedługo będzie tyle psów ilu ludzi. No, więc sylwestrowy poranek; lekki mrozik, słonko; aż chce się biegać. Najpierw znajome psisko odprowadza mnie znudzonym wzrokiem. Myśle sobie: nie mogą tak wszystkie ? Zrobiłem 'dyszkę' i natykam się na panią, której piesek chciał się kiedyś ze mną pobawić (przynajmniej tak twierdziła owa pani). Tzn. kiedy biegłem kręcił mi się pod nogani, a kiedy przystawałem to na mnie skakał. Ponieważ wtedy powiedziałem co o tym myślę (pani wyglądała na urażoną) to przeprosiła. Teraz od razu wzięła pupila na bok; więc Jej podziękowałem i myśląc: jednak nie jest tak źle z tymi psami; pobiegałem dalej. Już po chwili przekonałem się, żeby jak mówi stare przysłowie nie chwalić dnia przed zachodem słońca... Biegnę sobie, a z boku zasuwa w moim kierunku  wielkie psisko! Przystanąłem; hen, hen widzę kobitkę ze smyczą która stoi i ... patrzy chyba co się będzie działo! Nie woła: do nogi! wróć ! Więc zdesperowany mówię sobie: nie! dość! nie dam się ugryźć bez walki i zaczynam szukać czegoś do obrony. Podniosłem kamień... zatrzymał się! Mówię: skubańcu tylko podejdź, a mnie popamiętasz na wieki ! Popatrzył, jakby kalkulował i.... pobiegł do swojej pani. Wracam; wściekły, całą radochę z biegania diabli wzięli. Fajny początek sylwestra! Nie ma co! I chyba jakby było mało tuż przed domem zaczął mnie jeszcze obszczekiwać taki mały gnojek. Byłem jednak tak wzburzony, że jak wrzasnąłem to podkulił ogonek i z piskem zaczął wiać. Coś chyba w tym jest, że psy wyczuwają strach albo agresję człowieka. W Nowy Rok zrobiłem sobie prywatny bieg noworoczny na 11 kilometrów. W dacie też dwie jedynki, więc fajnie spasowało. Trochę przeszkadzał dość silny mroźny wiatr, ale było mega przyjemnie; zero psów; czyżby odsypiały sylwestra ? ;) Piątek druga tura gimnastyki, a dzisiaj biegowe spotkanie na Bialskiej. Trochę śniegu, lekki mrozik - super bieganko ! Tak fajnie mi się człapało, że wracając trochę mnie "zniosło z kursu" Tydzień zakończyłem połówką i w sumie sześćdziesięcioma czteroma kilometrami.
I jeszcze noworoczny remanent -  Podsumowanie roku 2008:
2689 km, 189 treningów biegowych, 60 treningów innych; gimnastyka, rowerek itp. 15 startów: Kaliska Setka, dwa biegi maratońskie Kraków i Warszawa, dwa półmaratony Kraków i Parzęczew, 12Godzinny Podziemny Bieg Sztafetowy w kopalni soli Bochnia, rekreacyjna  30-ka w Tychach, dyszka w Kłobucku, 8,5 km w Katowicach, dwie Siódemki w Blachowni, 6 km w Olsztynie, w Miasteczku Śl. 5,5km, Janów 4444m i Złota Mila 1609m. W sumie bardzo udany 'rok biegowy' oczywiście były też  potknięcia i uchybienia ;) Oby rozpoczynający się 2009 nie był gorszy ! Czego sobie życzę i zarazem.... obiecuję dołożyć wszelkich starań :))


Wszystkiego Naj....Naj.....Naj..... w Nowym Roku:))) ...

... Gratulacje - miałeś wspaniały ubiegły rok. Życzę Ci, żeby 2009 nie był gorszy, niech będzie jeszcze lepszy!!!!!! Z tymi psami - to jakaś masakra. Ale masz rację - ...

~Cecylia 2009-01-07 06:22

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13