kilometrówki przyszły mi wczoraj do głowy;) Zatem mówisz i masz hi,hi...
Dziś tylko dobieg na "Bałtyk", czyli do parku Lisiniec i na prawie milowej pętli dziesięć razy tysiąc metrów w przerwach ze świńskim truchtem he,he... Początki były trudne:( bo wiadomo jak wychodzi się poza strefę komfortu to ciało się buntuje - 'nie chcę, nie dam rady, męczę się...' Jednak po pierwszych trzech powtórzeniach godzi się na dyskomfort, bo nie ma wyjścia;) Jak to mawia Verdi upodliłem się co nieco hi,hi... Lecz taki mocniejszy trening na dziesięć dni przed pierwszomajowym startem troszku wzmocnił mnie mentalnie he,he...
Fajnie było! Zrobiłem prawie dwadzieścia kilometrów ze średnim tempem 5:44, więc jak na moje "wykształcenie" przygotowany na start pierwszego maja jestem dobrze:) Reszta wyjdzie "w praniu" hi, hi...
Po wczorajszych dwóch treningach w ciągu jednego dnia dzisiaj po porannym siedmiokilometrowym marszu popołudniowa dwudziestka:)
Jutro laba! W piątek i sobotę coś tam jeszcze *dołożę*;) a po niedzieli relaks, regeneracja, odpoczynek... i jakieś dreptanie żeby tylko nie zardzewieć;)
Polecisz na superkompensacji po dzisiejszym treningu :) Trzymam kciuki i czekam na obszerną relację z maratonu w Częstochowie! Pozdro :)
OdpowiedzUsuńTomasz nie dziękuję, żeby nie zapeszyć ;) maratonu jednak nie będzie :( dla Mojej Lepszej Połowy zrezygnowałem z tego startu. Za to w ramach kompromisu "wystawiła" mnie na połówkę jeleniogórską :)
OdpowiedzUsuń