Frekwencja mizerna, a to sygnał, że czas kończyć sezon i zacząć indywidualne kąpiele w "Pacyfiku";)
Popluskałem się, a wcześniej poopalałem biegając na "wyjściowo";) Mimo tych niesprzyjających warunków było kapitalnie:)
Bardzo ostatnio tęskniłem tak za bieganiem jak i taplaniem w chłodnej wodzie, więc dzis czułem się "jak ryba w wodzie"
Więcej na
Dzisiaj dobieg plus dwa kółka wokół zbiorników i w sumie siódemka na liczniku. W ciągu tygodnia w czterech wyjściach pięćdziesiąt sześć kilometrów. "szału ni ma" hi,hi... Ale jak po prawie dwutygodniowej pauzie biegowej to myślę nie najgorzej;) Do startu już tylko niecałe cztery tygodnie i znowu udział staje pod znakiem zapytania:( Coś mi chyba ta impreza nie pisana... Na razie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz