upalne lato przeszło w słoneczną jesień. Chłodne noce, rześkie poranki oraz szelest suchych liści na drzewach i pod nogami;) Woda w "Pacyfiku" to już nie ta ciepła "zupa" jak tydzień temu. Pewnie dlatego z rana na kąpielisku nad "Adriatykiem" i "pod brzózkami" wszystka woda moja he,he....
Po wczorajszych wygibasach czyt. gimnastyce nie miałem pomysłu na dzisiejsze bieganie i z przyzwyczajenia poleciałem do parku Lisiniec. Pokręciłem się wokół glinianek i nie wiem czemu, lecz dziś same dwójki;) Para biegaczy, para kijkarzy, dwie pary spacerowiczów, para z pieskami i nawet dwóch browarników hi,hi...
Trochę czułem się zatuptany, więc pomyślałem dla odmulenia zrobię sobie dziesięć przebieżek. Po chyba szóstej zmierzający z pustymi butlami jak mniemam na wymianę amator złocistego izotonika przystanął, popatrzył i spytał: "z kim tak się ścigasz? masz z tego jakąś kasę?" Pomyślałem w duchu - śmieszne:( A do gościa: tak płacą mi pięć złoty za kilometr. Najpierw się uśmiechnął, a potem z grymasem na twarzy odparł: 'za piątkę to ja bym nie biegał'
A ja bym biegał! Zrobiłem dwanaście kilosów licząc razy pięć to za godzinę z hakiem miałbym sześć dych:-) Niezła stawka. A za maraton! startowe zwróciłoby się i to z naddatkiem cha,cha...
Po przebieżkach jeszcze pętelka na schłodzenie i pływanie. Świetna woda, chłodna, mokra;) Może to jeszcze nie morsowanie, ale sam raz na regenerację i odnowę. Bo przecież "zimna woda zdrowia doda" już wkrótce;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz