start na dychę w Pilchowicach na Biegu Damrota. Niestety z wyższej konieczności;) pozostało ściganie się ze samym sobą, czyli Damrot korespondencyjny, lub jak to teraz w modzie start wirtualny he,he...
Bez konkurencji i presji *stada* wyszło całkiem dobrze. O kilkanaście sekund szybciej niż w ubiegłym roku w Pilchowicach. Z dzisiejszym czasem 56:20 w kategorii wiekowej znów miałem szanse na pudło:) tym raz plac trzeci.
Po przedwczorajszym wolnym truchtaniu i wczorajszym dniu odpoczynku od szybszego przebierania nogami biegło mi się fantastycznie:))
W tym tygodniu czterdzieści jeden kilometrów w czterech wyjściach. Jak na obecną sytuacje to lepiej niż nieźle. Może czerwiec nie będzie już taki *ubogi* biegowo jak pechowy maj? Gdzie nabiegałem tylko 155 kilometrów w piętnastu treningach. MLP już po kontroli w poradni ortopedyczno urazowej i zdjęciu szwów. Teraz ćwiczenia, rehabilitacja i pomalutku powrót do w miarę normalnego poruszania się. Dwa miesiące powinno zająć wracanie do normalności. Chociaż o normalności nie ma mowy, bo na zabiegi rehabilitacji domowej w ramach nfz szans praktycznie nie ma:(
Cytat dnia:
„Dano ci życie, które jest tylko opowieścią. Ale to już twoja sprawa, jak ty ją opowiesz i czy umrzesz pełen dni.” - Marek Hłasko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz