gorąco, parno i duszno. Kiedy wybiegałem po wcześniejszych przelotnych opadach sprawdzić, czy w sobotę przedostanę się do wnusi przez przejazd na Zaciszańskiej. Potem pomyślałem skoro już wyszedłem na nieplanowane bieganie to warto sprawdzić stałą przydomową trasę.
Na Huculskiej zaczęło się chmurzyć, grzmieć i padać. Bieganie w
deszczu uwielbiam. Podczas burzy niekoniecznie. Kiedyś zwiewałem do domu, bo
nie było się gdzie schować, a pioruny waliły dookoła, więc mam lekki uraz.
Padało przy temperaturze +19, więc trafiła mi się świetna strefa odświeżania na
jedenastokilometrowej trasie he,he... Plan na szybko był taki - byle do la
play_i i jak coś to się chowam. Później jeszcze do "biedry". A
ostatni kilometr to już na luzie;) Przed samym domem walnęło mocno, ale dzięki Bogu byłem już bezpieczny:))
Zmokłem *jak kura* ale gęba śmiała mi się od ucha do ucha hi,hi... Na "Bałtyku" spotkałem fantastyczną biegaczkę Jolę z dwoma koleżankami:) Kilka zamienionych słów, przybite *piątki* i od razu "drugi oddech" he,he...
„Nie pozwól, by to czego nie możesz zrobić powstrzymywało Cię od zrobienia tego, co jesteś w stanie zrobić” - John Wooden
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz