stopni plus po dwudziestej! Ale dłużej nie zamierzałem czekać, bo pięty paliły mnie he,he... już od obiadu. Wcześniej szans na wyjście nie było. Po południu z kolei prażące promienie słońca i na termometrze ponad trzydzieści kresek powyżej zera, więc nie miałem zamiaru smażyć się w sosie własnym;) Jutro cotygodniowe wygibasy czyt. gimnastyka. Za to w środę będę chciał niczym skowronek lecieć skoro świt:)
Dzisiaj niby słonko się schowało, lecz nagrzanym, gorącym powietrzem oddychało się niczym na Saharze hi,hi...
Zrobiłem prawie lub niecałą dyszkę i w nagrodę zafundowałem sobie złocisty izotonik:))
Żar bije od asfaltu, ale pod drzewami jeszcze gorzej niby miejsce zacienione, a odczuwa się zupełny brak powietrza.
Nie za bardzo lubię wieczorne bieganie, bo jak się rozburdam to potem długo nie mogę zasnąć;) Cóż z drugiej strony lepiej wyjść wieczorem niż wcale.
„Nie bądź dla siebie zbyt surowy. Jest wielu ludzi, którzy chętnie zrobią to za ciebie. Kochaj siebie i bądź dumny z tego co robisz. Nawet twoje niepowodzenia świadczą o tym, że przynajmniej próbowałeś.” - (anonim)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz