"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


sobota, 10 września 2016

wycieczka biegowa...

zamiast planowanego ścigania się na piątkę ;) Plan był taki: pierworodny zawozi mnie na bieg. Lecę piątkę i ledwo zipnę wracam "z buta" he,he... W domu prysznic, szybki obiad i rodzinny wyjazd do stolicy województwa, żeby się odchamić hi,hi... 
Regulamin biegu zamieszczony przez orga w zapowiedziach imprezy był mało precyzyjny:( Np. cytat: "ewentualny elektroniczny pomiar czasu". W innych informacjach  lista biegów: dla dzieci, vipów, marsz nw i bieg główny, lecz bez podania programu minutowego:(
Na miejscu po dziewiątej zastałem dopiero instalujące się biuro zawodów:( Na pytanie o której będzie start biegu głównego usłyszałem: "zobaczymy, najpierw puścimy dzieciaki" Taki organizacyjny nieład przyjąłbym z dobrodziejstwem inwentarza gdyby był to bieg za free. Jeśli jednak org wycenia taką beztroską improwizację na dwie dychy to jest to wydaje mi się to lekkie przegięcie. Tym bardziej, że w pakiecie wg regulaminu są tylko agrafki, numer startowy, picie na trasie i mecie oraz posiłek. Żadnych gadżetów typu koszulka, medal, nic. Chociaż tego akurat nie żałuje:) Nie powiem, że zakrawa mi to na brak szacunku dla uczestników, ale jako biegacz nie lubię być traktowany tylko jako potencjalny dostarczyciel kasy:( Byłem na wielu małych, kameralnych biegach bez opłaty startowej, albo za symboliczną kwotą gdzie imprezka była na full wypas;)  Tam też pierwszy punkt regulaminu: promocja, integracja miał pokrycie:)
Popatrzyłem, podumałem i postanowiłem ja do tego ręki nogi nie przyłożę;)
Ruszyłem w domowe pielesze improwizując po drodze trasę:) Aha, biegnąc jeszcze przez pierwsze dwa kilometry "pracowałem" za organizatora udzielając informacji gdzie jest biuro zawodów;)
Miała być piona i jakieś piętnaście kilometrów w drodze powrotnej. Skoro piątka wypadła:( trzeba było nadłożyć drogi, żeby bilans końcowy się zgadzał he,he...
Wyszło nawet lepiej niż zakładałem:) Nabiegałem dwadzieścia cztery kilometry. 
Po dwudziestym pierwszym zaliczyłem wodowanie w "Pacyfiku" bo "upodliłem" się okrutnie hi,hi... W słońcu i temperaturze blisko trzydziestu stopni biega mi się zawsze masakrycznie:( W końcu jestem zimnolubny Mors;) 
No cóż "sorry taki mamy klimat" więc trzeba trenować w rożnych warunkach;) w myśl zasady: *więcej potu na ćwiczeniach mniej krwi w boju*;) 
A swoją drogą szczerze współczuję Tym co jutro we Wrocku powalczą z królewskim dystansem:( Trzymam kciuki! 
I żeby zakończyć pozytywnym akcentem;) było dzisiaj fajnie!!! 
*Bo nigdy nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13