W Wieliczce przypomniałem sobie, że przecież uwielbiam podbiegi w przeciwieństwie do zbiegów których nie cierpię hi,hi... Już na nie jednym biegu zauważyłem, że pod górkę mijam niektórych biegaczy, ale potem z górki Oni mnie;) i znowu ja Ich i Oni mnie he,he...
Ostatnimi czasy w środy robiłem przebieżki na "odmulenie";) Dzisiaj jeszcze zauroczony niedzielnymi górkami zrezygnowałem z *szybko wolno, szybko wolno...* na rzecz *góra dół, góra dół...* i wcale "góra" nie była znowu tak wolno hi,hi... Po półmaratonie czuję, że jest dobrze! Teraz tylko dmucham na zimne, żeby nic nie zepsuć. Czego do tej pory się nie
Oczywiście korci mnie "dołóż do pieca"! ale rozsądek zaleca spokój:)
Owszem w tym tygodniu jeszcze brykam, ale po niedzieli tylko truchtam, dużo śpię, wypoczywam i nastawiam się psychicznie:) Bo jak się mówi: długie dystanse biega się głową, a nogami tylko przebiera he,he...
Dziś dwanaście kilometrów. W tym 2 x 5 żwawych podbiegów. Pierwsze pięć łagodniejszych po asfalcie, a drugie pięć bardziej strome po trawie. Tak, żeby było śmieszniej i ciekawiej;)
Przed regeneracją myślę jeszcze wystartować w nietypowym biegu z ruchomą metą na dochodzenie;) Coś jak "Wings For Life World Run"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz