Poczekamy jak woda się ustoi;) i za parę niedziel stado Foczek i Morsów po raz kolejny otworzy nowy sezon morsowań.
Ja na razie kapię się w bardziej kameralnym miejscu, tj. "pod brzózkami" w "Pacyfiku"
Na razie aura jeszcze letnia, więc Zimnolubni muszą cierpliwie czekać.
Liście lecą z drzew, trawy żółkną i w parku Lisiniec zaczyna robić się kolorowo, ale nam marzy się cała ta przestrzeń pokryta bielutką, puszystą, śnieżną pierzynką hi,hi...
Do tego gruba warstwa lodu, żeby można wyrąbać "wannę" czyli przerębel;) Znowu mi się marzy he,he...
Wracając do rzeczywistości dziś dwie pętle na "Bałtyku" i seria dziesięciu przebieżek. Na spokojnie i bez "kibiców";)
Za to widziałem, że na ścieżce rekreacyjnej trenowali zawodowcy. Jeden miał nawet ładną serwisantkę na rowerze:)
W sumie wyrobiłem tylko dzienną normę;) czyli dziesięć kilometrów. Miałem chrapkę na więcej oczywiście;) Planuje jednak w sobotę start na piątkę. Nie chciałbym być zatuptany, bo znowu wszyscy "wyrwią" do przodu i będę trenował wyścig "na dochodzenie" he,he... Nie lubię takich krótkich dystansów:( bo jak to mówią dłużej trwa rozgrzewka niż bieg hi,hi...
No, ale blisko, więc grzech nie wykorzystać;)
Tylko jak na sobotę kilometraż niewielki... Ale co tam najwyżej wrócę z Huty Stara A "z buta":)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz