morsowanie he,he... Temperatura otoczenia w okolicy zera, a odczuwalna wg. weather -6. Silny wiatr co chwila opady śniegu, czyli zima jeszcze nie odpuszcza hi,hi...
Wieje tak mocno, że latają nawet pokrywy od śmietnika:(
Przed wyjściem z domu zastanawiałem się co zrobić z ciuchami jak wejdę do wody. Zawsze kładę rzeczy na pomoście, ale dzisiaj pewnie podmuchy rosiałyby je po całym "Adriatyku".
Dlatego wybrałem miejscówkę *pod brzózkami* i dziś było *moczenie* w "Pacyfiku". Moczenie w pełnym słowa znaczeniu. Ma się rozumieć z *resetem*, bo głowę wystającą z wody chciało urwać he,he... Nie było pływania, pluskania i wariacji w zimnej wodzie;) Tylko wsłuchiwanie się w organizm i otoczenie. Swego rodzaju medytacja. Lekko nie było. Ubrania mi nie porwało, bo w niecce pod brzozami w miarę spokojnie. Po kąpieli nie powiem lodowate powietrze "chlastało* ciało hi,hi... Jednak najbardziej jak zawsze zmarzły mi palce;)
Fajnie było! Biegowo tylko piątka. Dwa kilometry dobiegu i runda wokół trzech akwenów. Zima wróciła he,he... A wszyscy już wieścili lato;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz