mnie wczoraj Adam z Kubą he,he... A, że ja w minionym tygodniu mizeria:( dwadzieścia sześć kilometrów w dwóch wyjściach to Im trochę pozazdrościłem hi,hi... Adam mnie pocieszał, że pewnie jak wyjdę zrobię więcej i szybciej:) Ale za bardzo szybciej nie było jak:(
Ostatnie dwa tygodnie "wytrąciły" mnie zupełnie z rytmu biegowego. Jednak, żeby Chłopaków do końca nie zawieść, bo podobno obstawiali he,he... ile dziś zrobię;) Dziś początek Wielkiego Tygodnia. Zatem w tym Szczególnym Czasie sprawy duchowe będą ważniejsze od fizycznych. Dlatego przebiegłem planowaną na ten "łikend" trzydziestkę, czyli tyle, ile Oni wczoraj razem:)
Potrenowałem samotność długodystansowca, by "wycieczką" miejskimi ulicami przygotować się mentalnie do najważniejszego startu tej wiosny:) Co prawda raczej samotność na trasie mi raczej nie grozi, bo lecimy z Luniqe Team jako asysta Naszego Pierwszaka:) A może jeszcze Ktoś się zabierze z naszym wesołym "autobusem" he,he... W debiucie życiówka jest pewna, więc najważniejsze by ukończył pierwszy maraton w dobrej formie, nie zraził się do królewskiego dystansu i nie wyglądał na mecie niczym zombii;)


Dzisiaj na trzeciej dziesiątce, gdy biegłem nie oddanym do ruchu pustym przedłożeniem Monte Casino przez chwilę czułem się niczym na maratonie hi,hi... Zawsze ma imprezach biegowych biegam sam;) Szybsi w przodzie, wolniejsi z tyłu, a jako łącznik miedzy Nimi he,he... Trzymać się musiałem chyba nieźle skoro jeden z robotników rzucił w moim kierunku "ale masz pan zdrowie!" Na co odpowiedziałem zgodnie z prawdą: dzięki bieganiu:)
Biegło mi się super! Pogoda wprost biegowa, ciuchy dobrane idealnie do temperatury, test żelu od Kuby - pozytywny i litr Kubusia lepszy niż te wszystkie przereklamowane izotoniki he,he...
Fajnie było! W dużej mierze zapewne dzięki sympatycznej Biegaczce, Która krótko po starcie na Westerplatte odwzajemniła moje pozdrowienie przemiłym uśmiechem:)) Dzięki!
Biegło mi się super! Pogoda wprost biegowa, ciuchy dobrane idealnie do temperatury, test żelu od Kuby - pozytywny i litr Kubusia lepszy niż te wszystkie przereklamowane izotoniki he,he...
Fajnie było! W dużej mierze zapewne dzięki sympatycznej Biegaczce, Która krótko po starcie na Westerplatte odwzajemniła moje pozdrowienie przemiłym uśmiechem:)) Dzięki!
Ale tak od razu ...poszczuli ;) jak TEAM to TEAM pewne sprawy się czuje :)
OdpowiedzUsuńhe,he... Adam chyba jeszcze nie zaznałeś tego uczucia kiedy najbliżsi i znajomi biegają. Ty nie możesz:( a pięty "palą" z nieukrywanej zazdrości hi,hi...
OdpowiedzUsuńObym nie poczuł choć zazdrodzcze treningu 30 km ;)
OdpowiedzUsuńMieliśmy to zrobić wspólnie, ale życie trochę nam pokrzyżowało szyki. Z drugiej strony "nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło" ;) Jeszcze nie jedna trzydziecha przed Tobą :)
OdpowiedzUsuńTakie są plany MENTORZE takie są plany:)
OdpowiedzUsuń