dniach bez biegania:( nie wytrzymałem he,he... Coś jeszcze we mnie siedzi:( ale wóz albo przewóz...
Spokojna dyszka na stałej codziennej, przydomowej trasie:) A potem jeszcze zachciało mi się podbiegów na "mojej górce"
Na miejscu okazało się, że akurat w tym miejscu gdzie zawsze latam góra dół nawiało śniegu do połowy łydki hi,hi...
Mocno było he,he... upodliłem się jak już dawno mi się nie zdarzyło;)
Mimo to po bieganiu czułem się jak nowo narodzony:)
Nie mam temperatury, kataru, kaszlu, nie boli mnie gardło tylko ciężko mi się oddycha i gadam jak belfer z choroba zawodową górnych dróg oddechowych... Musi "klątwa" bo co innego he,he...
W sumie wyszło dwanaście kilometrów zimowego biegania w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny;)
Najgorsze, że walczymy z Adamem z jakimiś przypadłościami zdrowotnymi, a za miesiąc Jego debiut maratoński w Krakowie:( Forma niby "nie zając nie ucieknie", lecz przygotowanie to połowa sukcesu, Bo oczywiście reszta w głowie hi,hi...
Jutro wóz albo przewóz ;)
OdpowiedzUsuńi wywieź do lasu wszystkie wirusy i zarazki ;) Bo od dziś równy miesiąc do hitu sezonu ;) Po drodze jeszcze święta, więc zleci "jak z bicza strzelił"
OdpowiedzUsuń