nocy prawie plus dwadzieścia stopni Celsjusza. W dzień afrykańskie upały. W dodatku po wczorajszym deszczu parno i duszno:(
Czekałem z wyjściem na deszcz, żeby pobiegać pod prysznicem;) ale się nie doczekałem:( Gdy wychodziłem po dwudziestej na termometrze dwadzieścia pięć kresek powyżej zera. Jak dla Morsa to aura niezbyt. Biegłem spokojnie na luzie, a i tak upociłem się jak "mysz przy porodzie" he,he...
Na szczęście jak powiedział Lou Holtz, słynny trener futbolu amerykańskiego “Nikt nigdy nie utonął we własnym pocie”
Nie porywałem się przy takiej pogodzie na dłuższe bieganie. Minimalistyczne dziesięć kilometrów, aby tylko podtrzymać funkcje życiowe organizmu;)
Prawdę mówiąc miałem wątpliwości iść pobiegać, czy nie iść? Oto jest pytanie;) Wczoraj zrobiłem dychę to może dziś luz, a bieganie jutro? Ma być chłodniej!
W końcu pomyślałem przecież jutro nic nie stoi na przeszkodzie, żebym też nie pobiegał. Mogę zrobić trzydniówkę. Zresztą jak się chce żreć ciastka trzeba je spalić;)
Cieszę się, że wyszedłem:)) Na Bialskiej spotkałem trzy sympatyczne biegaczki, a pod domem sąsiadkę z kijkami.
Prawdę mówi stare biegowe powiedzenie - nie zawsze jest chęć wyjść pobiegać, lecz jak się wyjdzie to tym większa satysfakcja:)
Poza tym człowiek od razu inaczej patrzy na świat.
Dzisiaj pomachałem biegaczkom w Alei Brzozowej na powitanie, a Te zareagowały fantastycznym uśmiechem, czyli świat nie jest taki zły;) Pod warunkiem, że idzie się pobiegać, a nie siedzi się z pilotem przed telewizorem:))
Cytat dnia:
"Nie ten szczęśliwy Kto dużo posiada, ale ten co ma małe potrzeby"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz