dalszy codziennego duathlonu biegowo pływackiego he,he...
Jak w zeszłym tygodniu pobudka 4:30. Stały "rytuał" rozgrzewki stacjonarnej, czyli rozruch;) pomiar ciśnienia krwi, mycie zębów i trochę pojenia po kilkugodzinnej posusze. Dzisiaj zamiast krążenia po "Bałtyku" powrót na stałą przydomową trasę.
Ósemka "z buta" a potem pływanie w "Adriatyku". Po czym dwa kilometry na śniadanko:) Które po takim treningu smakuje wyjątkowo, a jak apetyt dopisuje hi,hi...
*Afrykańskie* lato, ale w nocy i nad ranem tylko szesnaście stopni plus. Klimaty poranne rewelacyjne:) Co prawda to nie wschód słońca nad morzem, lecz tylko namiastka:(
Wczoraj dzień przerwy od szybszego przebierania nogami i rannych kąpieli. Mimo to dziś znów obudziłem się przed budzikiem. Widać pasuje mi taki fajny początek dnia:))
Nie darmo powiadają "Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje"!
Przed południem jeszcze cztery kilometry wychodzone z pchaniem wózka inwalidzkiego, więc powinny się liczyć podwójnie. Zwłaszcza te pod górkę. Bo przy panującej obecnie temperaturze można się nieźle zajechać:) Szczególnie jak się ma do domu zawsze pod górę. A nie jak dawniej mawiano do szkoły;) Cóż potrenuje to może z MLP zaliczymy jakiś wspólny start. Jak onegdaj z moim serdecznym Kumplem Kubą:) Wyzwanie byłoby spore, bo Kubuś był dzieckiem, a osoba dorosła to nie ta sama waga co na podbiegach ma ogromne znaczenie. Tym bardziej, że czas nie stoi w miejscu i mam dziesięć lat więcej;)
„Życie jest tym co wydarza się, gdy jesteś zajęty snuciem planów.” - John Lennon
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz