dzień pod rząd z bieganiem skoro świt he,he... Pobudka przed budzikiem po czwartej;) Przed piątą start. Trzy pętle ścieżką rekreacyjną wokół "Bałtyku" i "Adriatyku".
Siedem kilometrów szybszego przebierania nogami i pływanie w "Pacyfiku".
Dzisiaj spokój cisza i co najważniejsze bezludzie:) Po nocnych opadach deszczu pochmurno, wilgotno, więc co niektórzy pewnie się wystraszyli, że będzie jeszcze padać. Temperatura spadła o dwadzieścia stopni! Wczoraj było 36 powyżej zera, a dziś jedynie szesnaście. Dla organizmu to szok, bo wydaje się zimno hi,hi... Wchodząc do wody dopiero teraz czuje się jak bardzo jest nagrzana. Nad powierzchnią unosi się poranna mgiełka pary... Dodatkowy bonus to mżawka, która pojawiła się jak tylko zacząłem pływać. Cudowna aura!!!
Cóż w wodzie nie da się zmoknąć;) Dlatego cieszyłem się, że będę wracał pod wodną kurtyną. W sumie wydeptałem ósemkę i tydzień zamknąłem czterdziestoma pięcioma kilometrami w pięciu wyjściach. Nie za wiele biegania:( Jednak za każdym razem prawie półgodzinne pływanie chyba zrekompensowało braki w kilometrażu;)
Spodobało mi się wczesno poranne "ładowanie" akumulatorów ze "schładzaniem" w ciepłej wodzie he,he... Zamierzam zatem po niedzieli kontynuować takie treningi:))
Żeby nie było zbyt pięknie jakaś franca upie użądliła mnie w podudzie:( Swędzi, piecze... masakra! Lecz to za mało, aby mnie to załamało;)
„Tracisz 100% okazji, których nie podejmujesz.” - Wayne Gretzky
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz