"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


niedziela, 5 czerwca 2011

[279] Nietypowy maraton...

Mam dziewięć tradycyjnych maratonów i dwie setki. W sobotę miał być jubileuszowy dziesiąty, ale pomyślałem skoro setki to ultra :) również lednicki do "normalnych" nie pasuje ;) 
Przede wszystkim trasa Poznań - Lednica to czterdzieści sześć kilometrów. Dwa ten nietypowy maraton towarzyski jak głoszą organizatorzy nie przewiduję klasyfikacji. Czyli znów muszę hi hi... czekać na jubileuszowy dziesiąty. 
W zeszłym roku "chodziła" mi po głowie ta impreza, ale jakoś wyjazd nie doszedł  do skutku. Ponieważ bardzo lubię imprezy gdzie jeszcze nie byłem, a zwłaszcza oryginalne w ten weekend wybrałem się do stolicy Pyrlandii krainy kwitnącego ziemniaczka (mam nadzieje, że mieszkańcy Wielkopolski się nie obrażą; ) miasta  organizującego  jak dla mnie najlepszy maraton w naszym kraju MARATON POZNAŃSKI.
Zazwyczaj jadę na maraton dzień wcześniej, aby w nocy przed maratonem się wyspać. Tym razem skoro maraton nietypowy to nietypowo wyjechałem w nocy przed startem, a nocleg zaplanowałem po maratonie. Z jednej strony chciałem połazić po Poznaniu z drugiej nasze koleje żelazne to szkoda gadać :(
Najpierw Częstochowa - Wrocław potem przesiadka i Poznań wita! Po zostawieniu bagaży w hotelu hajda do biura maratonu pod Poznańskie Krzyże. Weryfikacja i przygotowanie do startu. Zapomniałem dodać, że zgłosiliśmy się razem z Jakubem moim pierworodnym, któremu też towarzyszyłem w maratońskim debiucie na IX Poznań Maraton. 

Im bliżej godziny startu, tym bardziej gorąco !!! Uff.. spiecze nas pomyślałem sobie :( Tyle godzin na trasie, a tu żadnej chmurki. Pogaduchy z biegaczami mającymi po kilka Lednickich biegów na koncie i także debiutantem Romanem kolegą z Kłobucka. Żar z nieba się leje, oficjalne przemowy, pobranie ognia do lampionu z pod pomnika Poznańskich Krzyży i ruszamy jak w regulaminie zwartą grupą poznańskimi ulicami. Nagle ... widzę przed sobą biegnącą siostrę zakonną w habicie i adidasach na nogach :) Przyznaję od razu zrobiło mi się lepiej hi hi... Upał ! ale ja ubrany na sportowo w oddychającej koszulce i jeszcze narzekam, mam jakieś wąty, a co ma powiedzieć ta Kobieta ? Po drodze dowiadujemy się, że z uwagi na warunki pogodowe częściej niż w regulaminie będą postoje, każdy może wsiąść do jadącego z tyłu autobusu odpocząć i ponownie kontynuować bieg. Ten autobus to straszna pokusa :) Cały czas ma się świadomość, że można "bezkarnie" zejść z trasy i  trochę dystansu  przejechać. Normalnie to zejście z maratońskiej trasy skutkuje niesklasyfikowaniem. Ale tak ten maraton jest pomyślany. Pewnie dobrze, bo na normalnym sporo ludzi w drugiej połowie trasy już idzie i biegacze rozciągają się po całej trasie. Tutaj cały peleton wolnym tempem (jak dla kogo ;) biegnie razem i Ci słabsi musieli by zostać, a tak w ostatecznym rozrachunku wszyscy wspólnie meldują się pod lednicka rybą :) 
Relacja z trasy jest nie do opisania to trzeba przeżyć :) Gościnność i życzliwość ludzi przygotowujących wyżerkę na "popasach" cha cha...  przechodzi najśmielsze oczekiwania. Woda, soki, herbata miętowa, kanapki, ciasta plus przygotowane przez orgów banany, pomarańcze, czekolada .... Krótko: full wypas :) Masaże, prysznice na postojach hi hi .. Fajna atmosfera wśród biegaczy i wbieg pod rybę w obecności tysięcy ludzi zgromadzonych na lednickich polach .......
Powiem krótko:  warto chociaż raz zaliczyć tę imprezę :) Choćby po to, aby się zdystansować od wyników, poprawiania kolejnych życiówek i popróbować innych wrażeń ;)
Podsumowanie tygodnia: sześćdziesiąt siedem kilometrów w trzech treningach. W tym jedno czterdziestosześciokilometrowe wybieganie w dobrym towarzystwie :)

5 komentarzy:

  1. No faktycznie mieliście "ciepełko';) Liczyłem, że choć uda mi się pomachać Wam chusteczką spod pomnika Adasia M., ale jak na ironię, przy trzydziestostopniowym upale na zewnątrz, ja walczyłem z cieknącym ciurkiem nosem:( A przebiec się do Lednicy też któregoś roku będę musiał:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nietypowy dystans, herbata miętowa i ciasto na trasie - tak, to pewnie fajna odmiana od "typowych" maratonów :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Katar przy upale to paskudztwo ;) Dużo zdrówka Bartek :) Co się odwlecze to nie uciecze:)
    @ Tak Emilio nietypowy maraton i nietypowe "odżywki" ;) Były nawet ogórki małosolne ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. 46 km w taki gor ąc... No nieźle!

    OdpowiedzUsuń
  5. Na tradycyjnym maratonie to około trzynastej jest prawie po zawodach ;)a tu dopiero przed pierwszą, czyli w samo południe wyruszyliśmy na trasę :)

    OdpowiedzUsuń

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13