Podobnie jak rok temu znów spiekłem się w sobotę na połówce Kietrz-Rohov :) Skwar ciut mniejszy niż poprzednio, ale i tak słoneczko przypiekało, że hej! Dodatkowo przytrafiła nam się przygoda z awarią samochodu, ale na szczęście auto odmówiło posłuszeństwa dopiero na parkingu przed biurem zawodów ;) cha cha cha... Biegło mi się fajnie zwłaszcza w drugiej części dystansu. Prawdę mówiąc trochę obawiałem się, czy aby przebiegnięcie tydzień wcześniej czterdziestu sześciu kilometrów na maratonie Poznań - Lednica nie odbije się na wyniku ;) Dlatego w tygodniu ograniczyłem się do trzech treningów, żeby się zregenerować ;) ale jednocześnie nie "zardzewieć" W poniedziałek wolne rozbieganie "pomaratońskie" Wtorek gimnastyka rozciągająca. Środa wolno i na przemian szybko, co by się trochę "odmulić" po człapaniu ;) Czwartek luz, a w piątek lekki rozruch z przebieżkami. I sobotę połóweczka 1:45:58 tj. siedem minut szybciej niż w ubiegłym roku :) Na Ścigantach czas wrażenia nie zrobi hi hi... ale mnie każda "urwana" minutka cieszy :) Zwłaszcza, że nigdy "nie idę na całość" bo muszę ! Rzadko zerkam na stoper po oznakowanych kilometrach trasy i biegnę "swoje" dopiero na mecie jestem mile zdziwiony, albo nie ;) Jeśli jeszcze nie zapomnę :( na mecie wyłączyć stopera ;) co dość często mi się niestety zdarza ;) hi hi hi...
Dziś w pobliżu miasta "świętej wieży" dwie imprezy biegowe :) Dycha w Myszkowie, czyli kolejne zawody zaliczane do GP Zabieganych i kameralne trzy kilosy na Wierzchowisku :) Niestety jak to bywa w przypadku nadmiaru propozycji nie dane było mi być ani tu, ani tu :( Szczególnie żałuję tego drugiego biegu gdyż współorganizuje go Żywiec - nasz klubowy Kolega, a zarazem szef biura zawodów BC. Już rok temu miałem chęć zawitać do Lecha, lecz przed południem był marszobieg w pod częstochowskim Olsztynie i bez własnego środka lokomocji nijak nie było można na czas dojechać. Zresztą bardzo często zdarza mi się znaleźć ciekawą imprezkę biegową z dala od większego miasta i niestety komunikacją publiczną za czorta nie ma połączenia :( O ile jeszcze w tygodniu od poniedziałku do piątku jako tako - to w "łikendy" to połączenia rzadkie jak włosy na mojej głowie ;)
Tydzień *normalny* bez wyskoków ;) pięćdziesiąt pięć kilometrów w cztery dni biegowe. Ostatnio to już norma 50-60 km. No chyba, że coś wyskoczy extra ;) Był czas kiedy tygodniowo regułą było pięć, a nawet sześć treningów i wtedy tygodniówka wychodziła ponad sześćdziesiąt, Lecz od jakiegoś czasu tylko cztery wyjścia i "za Chiny" kolejnego nie idzie wpasować. Najważniejsze, że po Lednicy prawie nie czułem pokonanego dystansu i dziś też specjalnie nie odczuwam górek między Kietrzem i Rohovem ;)
Dzisiaj tez Nasi biegli w Rudawie A wśród Nich tacy którym wczoraj było za mało hi hi... i w dwa dni postanowili zrobić maraton na raty ;)
Super wynik Tomek! Gratki:)
OdpowiedzUsuńTak wczoraj rozmawialiśmy z Bartkiem, że musisz za rok zjechać do Grodziska. Trochę jest kilometrów, ale na pewno nie będziesz żałować. No i nocleg jest na sali, więc w miarę tanio by Cię wyszło.
OdpowiedzUsuńDzięki :)to żeśmy się korespondencyjnie pościgali na połówce ;)Wielkie Gratki Panowie :)Dużo słyszałem o połówce w Grodzisku - dobrego ;) więc kto wie? Tam mnie jeszcze nie było hi hi ...
OdpowiedzUsuń