księżyca co prawda lekko zamglonego hi,hi... razem z Kubą świńskim truchtem he,he... na otwarcie nowego tygodnia przetuptliśmy dziewięć kilometrów:)
On zajechany w robocie:( ja zmulony całym dniem na Śląsku, ale daliśmy radę. Jak syn powiedział sam by nie wyszedł, tylko mój esemes Go zmobilizował. Ja z łażącymi po mnie od wczoraj bólami po kościach, stawach i mięśniach gdyby nie Jego: "jakbyś szedł daj znać" zastanawiałem się już czy nie odpuścić. I mamy konkretny przykład, że jednak siła wzajemnej motywacji jest nieoceniona he,he....
Dawno razem nie robiliśmy dreptanych pogaduch i chyba obu nam tego było potrzeba. Spokojnie na luzie, bez napinki noga za nogą byle do przodu i mało brakło, a byłaby dycha hi,hi... Choć na starcie "licytowaliśmy się" wzajemnie - dużo nie! jakąś piątkę, może mniej, no najwyżej ósemkę! lecz bardzo wolno, bo nie mam siły i ja też;)
Fajnie było! Warto było! Zawsze to jakieś otwarcie nowego tygodnia jest, a nie pusta kratka w dzienniczku treningowym he,he...
Brawo Panowie!!! Pogaduchy podczas biegania-brakuje mi tego;)
OdpowiedzUsuńCzyli Adam potrzebne nam znów jakieś wspólne bieganko 😉 oczywiście jestem za 👍
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne Maraton bez CIEBIE bedzię inny🙁
OdpowiedzUsuńWspólne bieganko jak najbardziej coś czuję że będzie 2 w1(zagadka) bieganie i.....???