miesiąca uczciłem fajną przedpołudniową jedenastką:)
Trochę uspokoiłem lewą kostkę i achillesa, więc korciło mnie pokręcić kółka na bieżni przy Trzynastce. Pobiegłem tam nawet, ale na dwutorowej bieżni truchtał Gościu. Nie wiem czy niepełnosprawny, czy z jakąś kontuzją, lecz wyraźnie tuptanie sprawiało Mu trudność:( Odpuściłem petelkowanie he,he... Nie chciałem wejść na Jego "podwórko" i pod nosem "popisywać" przed nim jak to sobie beztrosko latam.
Obleciałem park Lisiniec i w drodze powrotnej zrobiłem sobie zabawę biegową z przyspieszeniami hi,hi...
Najpierw na Wałowej popędziłem za rowerzystką;) Po chwili wyrównania oddechu na poznańskiej wyznaczyłem sobie metę na skrzyżowaniu ze szczecińską;) Znów uspokojenie i na wręczyckiej zryw przy budzie he,he... Później to samo jeszcze na podhalańskiej i dwa razy na Wyszyńskiego. Ostatni odcinek był z dodatkową motywacją, bo jakiś burek się przyplątał i do samego parkingu jasnogórskiego leciał za mną hi,hi...
Było super! Solidnie przewietrzyłem płuca i cały czas wysyłałem pozytywną energię w kierunku Wrocka gdzie Teresa walczyła na królewskim dystansie:)
Po biegu okazało się jeszcze, że w tym samym czasie biegał Adam w Żernicy:) czyli dzisiejsze bieganie było korespondencyjne he,he...
W całym minionym tygodniu nabiegane pięćdziesiąt dwa kilometry w czterech wyjścia i dwadzieścia sześć wychodzone;)
Moją pasją od kilku lat tez jest bieganie tak naprawdę.
OdpowiedzUsuń