propozycję zapodał mi Mój Kumpel Jakub Ostasz he,he... Pięć lat temu dokładnie we wrześniu 2012 zaliczyliśmy wspólny start w Rzeszowie na Biegu Solidarności. Było to fantastyczne wydarzenie, którego nigdy nie zapomnę!
Dzieli nas znaczna odległość:( i jakoś później nigdy nie było nam "po drodze" aby ponownie podjąć wspólnie sportowe wyzwanie:(
Jednak jak mówi stare polskie powiedzenie: "co się odwlecze to nie uciecze";) Grunt nie tracić nadziei, bo chociaż jest matką głupich, to każda matka dba o swoje dzieci hi,hi...
Zawsze trzeba wierzyć w spełnienie marzeń, choć oczywiście trzeba im trochę dopomóc he,he...
Wracając do sugestii Kuby to "rzucił" mi dziś rękawicę byśmy pobiegli 3 czerwca w Warszawie na 11. Biegu Ursynowa:)
Marzyłem o wspólnym starcie od dawna:) Nagle pojawiła się ogromna szansa i głupio byłoby nie skorzystać. W duchu nieco obawiam się, czy nadążę za Takim świetnym Wózkersem;) Co tam! i tak będzie wielkie święto.
Poprzednio biegłem z dziewięcioletnim Kubusiem he,he... Teraz Kuba podrósł, wydoroślał, zmężniał i z Kubusia stał się Jakubem:) A ja dziadkiem hi,hi...
Środowe bieganie zacząłem od spokojnej dychy na codziennej stałej trasie. Potem na jasnogórskim polu namiotowym zrobiłem jeszcze dziesięć żwawych podbiegów. Trzeba trenować hi,hi... bo do startu jedynie 24 dni.
Bardzo lubię podbiegi w przeciwieństwie do zbiegów:) Lecz cóż jak wbiegnie trzeba i zbiec;)
W sumie nalatałem czternaście kilometrów. Chłodno było! Tylko cztery kreski na plusie po nocnym spadku temperatury poniżej zera. Wszyscy narzekają dookoła na ochłodzenie:( A mnie to "lotto" he,he... Powiem więcej wolę taką aurę niż letni skwar. Ale jak nadejdzie też dam radę;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz