
Dziś nie wiem co mnie napadło hi,hi... Może ta perspektywa startu z Kubą? A może zabawa z Wiktorią na świeżym powietrzu;) Tyle pozytywnych emocji, że trzeba było je gdzieś rozładować, żeby nie eksplodować z radości he,he...
Tak więc przed wieczorkiem zrobiłem dobieg na "Bałtyk" czyt. park Lisiniec;) Potem pięć kilometrówek z 250 metrowymi odpoczynkami pomiędzy i powrót. W sumie wyszła niecodzienna dyszka, bo dawno już się tak nie pogoniłem;)
Fajnie było! Tylko trochę za dużo ludzi, rowerów, psów... Dlatego wolę poranne bieganie, gdy jest prawie pusto, cicho i spokojnie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz