Dlatego nawet przez chwilę nie miałem zamiaru odpuścić sobotniego "ładowania akumulatorów". Zastanawiałem się tylko, czy będę jak "samotny biały żagiel" przemierzał bialskie pola;) w niebieskiej koszulce hi,hi...Po drodze jednak spotkałem Verdiego, pod kapliczką czekał jeszcze Zenon i w trzech pozorowaliśmy wspólne spotkanie biegowe Zabieganych he,he...
Trochę nas deszczyk zmoczył, ale po pierwszym kółku padać przestało, a wiaterek nas osuszył;)Już nie raz tak bywało, że Ktoś się zawahał biec, czy odpuścić? a potem "pluł sobie w brodę" że mogłem, szkoda, niepotrzebnie zrezygnowałem....
Jedenaście i pół regulaminowe plus dobieg i piętnastka na liczniku. Cały tydzień to pięćdziesiąt dwa kilometry w czterech wyjściach. Po ubiegło sobotnich pięciu dychach wokół jeziora to chyba przebieg akuratny:)
Brawa za bieganie z rana i to w deszczu, fajne jest to, że z kimś bo samemu w taką pogodę jest po prostu smutno
OdpowiedzUsuńdzięki :)
OdpowiedzUsuń