Burki się na mnie zawzięły i koniecznie chcą mnie zmusić, abym zrezygnował z biegania. Nic z tego, nie powieszę butów na kołkach! Nie będę wciąż biegał na stadionie, bo mi się kręci w głowie! Nie będę biegał tylko na bieżni mechanicznej, bo na sali duszno! Nie poddam się!!!Jak mówi dziewczyna w telewizyjnej reklamie: "maratończyk nigdy się nie poddaje!!" Myślałem, że poprzednio pisałem już ostatni odcinek z serii 'psy moja pasja'.... Niestety codzienne bieganie samo pisze scenariusze... W minionym tygodniu kolejne dwa *spotkania bliskiego stopnia* W poniedziałek godzinka biegania plus dziesięć podbiegów. Mniej więcej na siódmym kilometrze zbiegam z górki i z daleka widzę jak na krzyżówce grasuje jakiś mieszaniec boksera z pekińczykiem. Ledwie zdążyłem pomyśleć co robić; widzę już lipuje w moim kierunku i ... Na szczęście obaczył przechądząjącego bliżej starszego Gościa i dalej Go obszczekiwać! Facet teczką się ogania i idzie dalej.Na szczęście w odwrotnym niż ja kierunku. Miałem w tym kierunku biec, ale skręciłem w lewo, bo przecież wszystkie "drogi prowadzą do Rzymu"... Wtorek spokojne czternaście kilometrów, po białym puchu... miodzio:) Środa gimnastyka rozciągająca. Czwartek trochę ponad godzinę tuptania i kolejna porcja podbiegów. I kolejne spotkanie.. Tym razem tyle co się rozkręciłem, gdzieś po kwadransie. Biegnę zaśnieżoną drogę /to wielki plus mojej trasy /wszędzie w mieście drogi czarne, a tutaj jak w górach... Z przeciwka jedzie samochód; ślisko, wąsko, więc schodzę mu z drogi i widzę.. jak z dwu posesji po obu stronach drogi wyskakują dwa duże psy! Lecą za samochodem ujadają jakby chciały ugryźć go w oponę! Co prawda po chwili zrezygnowały i odpuściły, ale znowu dylemat ryzykować biec dalej, czy zawrócić? W tym czasie auto się zbliżyło i widzę jak kierowca śmieje się i patrzy to na mnie to do tyłu przez tylną szybę. Podobno wszystkie drogi...... Więc zawróciłem dla świętego spokoju. Lecz czy to normalne, żeby kundle decydowały gdzie mam biegać?! Trochę humor polepszył mi się przy podbiegach. Lubię biegać pod górkę, bardziej niż z górki!;) Zdążyłem zrobić chyba ze dwa podbiegi; /zaznaczam odciskiem stopy na śniegu, który z kolei/ a tu obok maszeruje sobie dziewczę. Popatrzyła z zaciekawieniem, uśmiechnęła się i poszła dalej. Kończę dziewiąty podbieg, robię odcisk buta, a tu dziewczyna wraca. Popatrzyła, zrobiła kilka kroków, odwraca się i powiada: nie ma pan jeszcze dosyć?! :) To ja mówię jeszcze jeden i do domu! Pokiwała tylko głową i poszła dalej. Pomyślała pewnie w duchu; jakiś bałwan biega ! No, bo tak mrozik trzyma; czapka, spodnie, nawet wąs zaszroniony:) Piątek trochę gimnastyki i w ramach mojej drugiej pasji..... pieczenie razowego domowego chleba. Jako, że dobry dla 'zdrowotności' /jak mawiał Kargul/ nazywam go chlebem biegacza. Sobota razem z Verdim i Jaro "dyżur" w alei Brzozowej, bo część Zabieganych planowała dziś starty w Lublińcu i w Mysłowicach. Jak donosi nieoficjalnie poczta poczta pantoflowa znowu spisali się znakomicie. Bardzo się cieszę i z całego serca Im gratuluję!!! Na koniec dwa akcenty optymistyczne. Najpierw wracając na miejsce zbiórki natknęliśmy się na panią i Jej luźno biegnącego psa. Pani kiedy zauważyła, że się zbliżamy przywołała swojego pupila i wzięła go na smycz! Szanuję takich właścicieli czworonogów, więc Jej szczerze podziękowałem. Następnie mieliśmy już się rozstawać, kiedy pojawił się samotny biegacz.... Jaro zagadnął Go i skaperował na wspólne bieganie w przyszłą sobotę...
Od wczoraj myślę o naszym koledze Bemie; nie mógł dziś z nami biegać; pojechał do córki, która jest w klinice... Chciałbym Go wesprzeć duchowo....
Trzymaj się Bem, zdrówka dla córci, będzie dobrze !!! Trzymamy kciuki!!!
Od wczoraj myślę o naszym koledze Bemie; nie mógł dziś z nami biegać; pojechał do córki, która jest w klinice... Chciałbym Go wesprzeć duchowo....
Trzymaj się Bem, zdrówka dla córci, będzie dobrze !!! Trzymamy kciuki!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz