"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


Bardzo proszę dla Kuby mojego kumpla i z góry dziękuje:)

niedziela, 25 marca 2007

[74] Powitanie wiosny 2...

Dzisiejsze powitanie wiosny wypadło o niebo lepiej niż tydzień temu. Znaczy "biegowo" było podobnie; biegło mi się znakomicie - wychodzi na to, że regularna praca na treningach procentuje. Podobała mi się dzisiaj organizacja biegu w Blachowni; porządek przy zapisach /wcześniej zapisani byli już na listach/, dobre nagłośnienie i spikerka oraz ład na mecie. Nie było medali i chyba dobrze, bo pewnie "złomiarze" sobie odpuścili. Były za to świetne dyplomy dla każdego uczestnika i start za "friko" Mało jest w sumie już imprez gdzie nie pobiera się startowego, wpisowego czy inaczej zwanego haraczu. Widać, że Jacek Chudy czuje "bluesa" i naprawdę postawił na propagowanie biegania jako aktywnej formy wypoczynku. Dlatego należą Mu się, oraz wszystkim współorganizatorom słowa uznania i podziękowania. Jeżeli kolejne edycje Grand Prix będą podobne to frekwencja może być podobna, albo i większa jak za najlepszych czasów w olsztyńskich marszobiegach. Reasumując; jak to mówi stare indiańskie przysłowie " wielki brat jest pod wrażeniem"!!!!!!! Miniony tydzień jeśli chodzi o treningi, a raczej o ich intensywność był trochę ulgowy, bo co niedziela start, ale nie odpuszczam i przygotowania do "biegowej matury" idą zgodnie z planem. Dobra strona takich zawodów to także sposobność do poznania innych biegaczy. Wcześniej w Myszkowie poznałem Verdiego, na połówce w Żytnie  Żywca, potem Jaga i Cewunete, a dziś Silosa i Ewelinę. Ciekawe czy ktoś badał jaki wpływ ma bieganie na usposobienie człowieka, bo poznani przeze mnie  na różnych imprezach biegacze to bardzo sympatyczni i pozytywnie zakręceni ludzie....

poniedziałek, 19 marca 2007

[73] Powitanie wiosny...

Dzień prawdy zbliża się wielkimi krokami. W minionym tygodniu musiałem poczynić niewielkie korekty ponieważ wczoraj postanowiłem przywitać wiosnę biegająco. To znaczy już wcześniej zapisałem się na bieg Powitanie Wiosny w Katowicach, a wczoraj przebiegłem 15 kilometrów w Dolinie Trzech Stawów. Biegło mi się rewelacyjnie, lekko pokonywałem podbiegi, a zbiegi to jak dobrze rozpędzony samochód na luzie. Czułem się wczoraj niczym dobrze "naoliwiona maszyna" Dodatkowym atutem była dobra pogoda, po sobotnich opadach i niezbyt optymistycznych prognozach w TVP naprawdę aura sprawila nam biegaczom miłą niespodziankę. No, ale jakby mogło być inaczej skoro prawie czterystu ludzi zebrało się by powitać najpiękniejszą porę roku. Wczoraj otworzyłem sezon zawodów "piętnastką", a już w niedzielę szykuję się "piatka" w Blachowni /Wiosenny bieg Przełajowy/ Zamierzam skorzystać z zaproszenia Jacka Chudy i już wysłałem zgłoszenie. Jednak te wszystkie biegi, treningi to tylko przygotowanie do biegowej matury - egzaminu dojrzałości biegacza, czyli debiutu w  maratonie (mBanku w Łodzi ). No nawet termin iście maturalny, bo trzynastego maja. /dobrze, czy szkoda, że nie w piątek?/ Wszystko w tej chwili co robię to tylko z myślą, żeby zdać ten egzamin....
Myślę, że to się musi udać ! zwłaszcza, że mam wsparcie najbliższych; rozumieją moja pasję, dopinguja mnie  i pomagają jak mogą. Jak to powiedział Verdi mam szczęście, że mam taki osobisty Fan Klub - święta prawda mam szczęście i jestem Mojemu Teamowi bardzo wdzięczny !!!!!!


Chcesz się dowiedzieć co sądzą o twoim blogu inni? Np. ja? ...

... To zgłoś się do oceny http://zaloga-hoslis-ocenia.blog.onet.pl/    Co Ci szkodzi? A może być tylko lepiej!

~Mili 2007-03-19 18:55

niedziela, 11 marca 2007

[72] Niestety dziura ...

Tydzień treningowy z "dziurą". W piątek z rana wyjazd do stolicy województwa, powrót późnym popołudniem, potem obowiązki rodzinne i niestety na trening zabrakło czasu. Nieraz tak sie zdarza, no cóż doba nie  z gumy i nie da się rozciągnąć. Poza tym wszystko OK. trenuję i myślami jestem wciąż bliżej debiutu..... Wczoraj podczas ponad dwugodzinnej wycieczki biegowej przetestowałem swój nowy pas biodrowy z bidonami : http://foto.onet.pl/ba109,hhy87wycph0y
Na dłuższe wybiegania przydaje się takie wyposażenie zwłaszcza jeżeli po drodze nie ma sklepu czy innego wodopoju. Szukałem takiego pasa w sklepach oraz na Allegro, ale jak funkcjonalny to cena dość wysoka, a jeszcze jak znanej marki to zaporowa. Z kolei tańsze to jakieś badziewia, ani wyglądu, ani pożytku. Na całe szczęście znalazłem Gościa, który szyje torby, plecaki itp rzeczy i za niewielkie pieniądze uszył fajny pas. Specjalne połączenie pasków sprawia, że bidony nie "telepią się". Dwie kieszonki na zamek i jedna z siatki mieszczą komórkę, klucze, chusteczki i "coś na ząb", a wymiar całości jest niewielki. Udało się to dzięki temu, że nie chciałem wielkiego bidonu 0,5 l tylko dwa małe po 0,25 l. Trochę problemów miałem tylko ze znalezieniem takich małych bidonów. Wpadłem jednak na pomysł, kupiłem dwa małe jogurty mlekowity, przełożyłem do nich korki z powerade i bidony jak tralala; do tego super "pasujące" do ręki. Test wypadł bardzo dobrze muszę iść i powiedzieć Facetowi, że sprzęt jest bardzo fajny może uruchomi produkcje....
Od jutra kolejny tydzień treningowy; ale muszę poczynić pewne korekty, bo skusiłem się i wczoraj zgłosiłem do Biegu Wiosennego w Katowicach. Tak więc w przyszłą niedzielę (18.03) pierwszy start w tym roku. Zapowiada się fajna impreza, http://www.biegajacekatowice.cba.pl/, a i  pogoda prawdziwie wiosenna, więc już się cieszę.....

poniedziałek, 5 marca 2007

[71] "Zawody"...

Wczoraj nie napisałem cotygodniowego raportu, ponieważ jak co roku o tej porze brałem udział w "rodzinnym wieloboju" czyt. imprezie. Konkurencje były dość wyczerpujące: "podnoszenie ciężarów, sztafeta cztery razy pięćdziesiąt i na koniec slalom gigant." Oczywiście żartuje tak źle nie było, ale fakt dziś długo musiałem się przekonywać, żeby wyjść na trening. Negocjacje były trudne; z jednej strony coś mi podszeptywało chłopie jeden dzień Cię nie zbawi, przecież możesz sobie zrobić dodatkowe wolne. Natura biegacza z kolei protestowała; nie odpuszczaj  na kaca najlepsza praca /albo bieganie/. Trochę trwały wewnętrzne spory, bo ze mną czasem jest jak w moim znaku zodiaku, jedna rybka w jedną stronę, a druga w drugą. Najważniejsze, że zwyciężyła opcja - trening, bo to oznacza zwycięską pierwsza rundę. Godzinka łagodnego biegu  /bez najmniejszego problemu / sprawiła poprawę samopoczucia, a prysznic po treningu całkowicie postawił mnie na nogi. To kolejny dowód, że bieganie jest lekiem na wszystko - godzinka biegania i człowiek jak nowo narodzony. Gdybym odpuścił to pewnie snułbym się.... i cały dzień łaził rozlazły. Tyle usprawiedliwienia, a teraz do rzeczy. Trening tygodniowy zgodnie z planem wykonany. W sobotę zamiast długiego wybiegania wymyśliłem sobie.... ponad czterogodzinny "antymaraton" Szukając planów treningowych i różnych wiadomości dla biegaczy znalazłem wzór; jak obliczyć orientacyjnie czas pokonania maratonu na podstawie uzyskanego czasu w półmaratonie. Prognozowany wynik maratonu to podobno 2,11 x czas w półmaratonie. W połówce Ziemi Życińskiej miałem wynik 2:06:00, wychodzi więc, że maraton zajmie mi ponad cztery godziny. Jest to sporo czasu. Postanowiłem więc sprawdzić jak zniosę ten czas na trasie. No, ale przecież nie będę biegł maratonu na treningu. Tym bardziej, że samotne bieganie ma się nijak do imprezy maratońskiej / kibice, rywalizacja, cała ta atmosfera sportowego święta itp./ Wymyśliłem, więc "antymaraton" czyli marszobieg. Nacisk na słowo marsz jest nieprzypadkowy, bo większość trasy zrobiłem szybkim marszem. W opisach byłych debiutantów wyczytałem, że najpierw biegli, potem kiedy zaczęło brakować sił i zderzali się ze "ścianą" przechodzili w marsz i na przemian bieg. Żeby, więc zaliczyć trening 255-cio minutowy; zacząłem od marszu, później nie wytrzymałem i coraz częściej podbiegałem, ale dość krótkie odcinki. Sądzę, że było to dobre doświadczenie; wiele rzeczy dało mi do myślenia; tym bardziej, że pogoda była nieciekawa (deszczyk,wiatr i dość chłodno) Ostatnio naczytałem się porad odnośnie ubioru, picia, odżywiania podczas maratonu itp rzeczy, więc miałem czas pewne rzeczy sobie poukładać. Najbardziej ucieszył mnie fakt, że kończąc ten marszobieg, owszem czułem kilometry w nogach, ale miałem jeszcze zapasy sił. Na koniec dodam, że nie planuję pokonania maratonu w jakimś konkretnym czasie; Mój cel na debiut to pokonać dystans maratonu, a jeżeli się okaże, że wynik będzie lepszy od prognozowanego to sukces podwójny!!!!

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13