za nami:( sześć miesięcy tego roku minęło "jak z bicza strzelił" he,he... Pół roku i prawie dziewięćset kilometrów na liczniku:)) Kiedyś bywało dużo więcej, ale pesel zrobił swoje hi,hi...
Dzień już coraz krótszy:( czyli równia pochyła. Do tej pory zmierzaliśmy ku dobremu:) a teraz do gorszej pory roku;)
Dzień trwa 16 godz. 26 min, jest krótszy od najdłuższego o 5 min. i jest dłuższy od najkrótszego o 8 godz. i 29 min. (Czasy podano dla lokalizacji Częstochowa).
Dzisiaj pierwszy dzień lipca, więc należy się podsumowanie czerwca:
154 kilometry w siedemnastu wyjściach. Cztery cotygodniowe gimnastyki i pięć czterdziestopięciominutowych sesji na rowerku stacjonarnym. Do tego 106 km wychodzonych.
Dziś dzięki Bogu udało się pobiegać przed południem, bo popołudniu afrykańskie upały he,he... Ósemka na zaplanowanej trasie wg bieżących "potrzeb" hi,hi...
Po bieganiu *dyżur* u wnusi:)) A i kolejna próba bicia rekordu na piąte piętro wieżowca;)
Za pierwszym razem było 45,75. Potem 41,23. Później "złamałem" czwórkę he,he... i 39,93. Najświeższy wynik 36,14!
Niektórzy pewnie się uśmiechną pod nosem;) Mimo to dla dziadka ten progres to duży sukces. Myślę, że może być jeszcze lepiej. Wszystkie dotychczasowe próby zrobiłem "z marszu" bez rozgrzewki i w ciuchach jakie pasowały konkretnego dnia względem pogody. 7,2 s na piętro! Chciałbym szóstkę "z przodu" hi,hi...
„Przeszkody są tym, co widzisz, gdy odwracasz wzrok od celu.” - anonim
Przysłowia:
- „Na świętej Haliny nie piją dziewczyny”
- „Deszcze na lipca pierwszego, drugiego, zapowiedzią deszczu czterdziestodniowego”
- „Gdy Halina łąki zrosi, rolnik w wodzie siano kosi”
- „Gdy pająk w lipcu przychodzi, to za sobą deszcz przywodzi,
- gdy swą pajęczynę snuje, bliską burzę czuje”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz