sobą gdybym coś z rana nie zamieszał he,he...
Byłaby kopia przedwczorajszego wyjścia tylko... Właśnie;) Trasa ośmiokilometrowa jak ostatnio, ale trochę zmodyfikowana hi,hi... I pływanie w "Adriatyku", a nie "Pacyfiku".
Noc gorąca. Na termometrze o piątej +20.
Po rundzie ścieżką rekreacyjną upocony pomyślałem zatuptam się w tej duchocie:( więc skręciłem na *moją łączkę* i machnąłem serie dziesięciu przebieżek:) Trawa mokra od rosy i po kilku setkach w butach przyjemnie mokro i chłodno he,he... Na szybszych odcinkach może i wysiłek większy, lecz o dziwo chłodniej, bo pewnie wiatr we włosach hi,hi...
Potem jeszcze pływanie dla ochłody, chociaż woda zbyt ciepła, aby się schłodzić:(
Wczoraj *wygibasy* świąteczne;) Dziś pierwsze kilometry były trudne jak zwykle. Cieszę się z porannego dreptania. Szczególnie z pobudki przed wschodem słońca;) Pierwszy raz podniosłem głowę przed czwartą. Nie wstawałem, bo pewnie sąsiedzi pomyśleliby, że mi całkiem odbiło he,he... Choć kiedy wybiegam na dworze, albo jak to mówią Krakusy "polu" żadnej żywej duszy;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz