piąta minut trzydzieści dwadzieścia kiedy pobudka zagrała he,he... A nie! sam się obudziłem. Krótkie przeciąganie, toaleta, *rytualna rozgrzewka*, popitka hi,hi... i dwadzieścia minut później hajda na "Bałtyk". Aura idealna na bieganie! Temperatura +11 stopni, lekki wietrzyk i świetne rześkie powietrze:) Nie to co w ciągu dnia, gdy "żarówa" z nieba przygrzewa i nie ma czym oddychać.
Zrobiłem kółko dookoła glinianek "Bałtyku" i "Adriatyku". Trochę poćwiczyłem stacjonarnie i wg. wcześniejszych założeń na *moim* trawniku;) machnąłem serię dziesięciu przebieżek. Po sobotnim "starcie" wczoraj nie było roztruchtania, więc dziś pierwsze były niemrawe he,he... Za to kolejne latało mi się rewelacyjnie:))
Później nieco rozciągania i powrót na śniadanko, bo w brzuchu burczało jak nigdy.
Jednak nie ma to jak zacząć dzień od biegania!! Fakt czasem lenistwo nie daje za wygraną i wyjście z wyrka po piątej to pierwsza walka tego dnia hi,hi...
W sumie na liczniku prawie siedem kilometrów. Tak miało być;) i tak będzie. Krótko, wolno, żeby w niedzielę była świeżość i *głód* biegania;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz