była na biegowe spotkanie rodzinnego Team-u, ale nie wyszło:( Szkoda! bo jak mawiał Zatopek: "Zwycięstwo to wielka rzecz, ale przyjaźń jest rzeczą najważniejszą..." Dlatego wyniki nigdy nie są najważniejsze.
Ostatni dzień tygodnia *regeneracyjnego* i dziesięciokilometrowa pętla na koncie:) W całym tygodniu tylko trzydzieści sześć kilometrów w czterech wyjściach.
Aura biegowa była rano he,he... +10°C, ale mogłem wyjść dopiero po południu kiedy zrobiło się lato i na termometrze w słońcu słupek rtęci podniósł się do ponad dwudziestu kresek. Cóż trzeba się przyzwyczajać;)
Fajnie było! Gdybym tak *popuścił lejce* hi,hi... to może wyszłaby życiówka, bo biegło mi się niesamowicie lekko:)) Z drugiej strony to można wpaść w kompleksy czytając o Biegaczach Cyborgach he,he...
Nie chodzi nawet o rekord czasowy, ale samo pokonanie dystansu - "W tych zawodach uczestnicy muszą przepłynąć 38 km w basenie, przejechać 1800 km na rowerze i przebiec 422 km." jest wprost niewiarygodne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz