deszczyk mnie pokropił, więc pewnie jeszcze urosnę hi,hi... byle nie wszerz;) Wybiegając z domu delikatnie kropiło, ale *im dalej w las* tym deszczyk intensywniejszy.
Uwielbiam bieganie w czasie deszczu. Szczególnie ciepłym tak jak dzisiaj, bo na termometrze +14. Na luzie obleciałem stałą przydomowa trasę i pierwsza dycha w tym tygodniu na liczniku. A na rocznym dziewięćset jeden kilometrów:) Fajnie było! Rześko, nie kurzy się;) Bzy cudownie pachną, zieleń dostała wody i pięknie wybujała.
Wczoraj odpoczynek i regeneracja, bo zegarek twierdzi, że jestem zmęczony he,he... Fakt faktem ostatni tydzień (06.05 - 13.05) był *mocny*. Połówka i dwa kolejne dni *na dojedzenie* he,he... Potem dwa luzu i trzy 10, 8, 16 kilometrów. W rezultacie przebiegłem 76km, oraz 46 wychodziłem. Dlatego jutro *wygibasy* czyt. gimnastyka i slow jogging na resztę tygodnia;)
Przysłowia na dziś:
- „Na świętą Zofiję deszcz po polach bije”
- „Gdy w Zofię zboże do pasa, na zimę chleb i okrasa”
- „Na Izydora pusta komora”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz