dzień biegowy z kolei i bez mała 83 kilometry wydreptane. Średnio 13,8km na jedno wyjście. Cóż "Nałogowcy" wpadają takie *ciągi* he,he...
Szczerze mówiąc od samego rana byłem jakiś skapcaniały hi,hi... Zacząłem podejrzewać, czy to aby nie nadmierne zmęczenie? Bo przetrenowanie łatwo sobie zafundować. Ociągałem się po obiedzie, lecz w głębi duszy mówiłem sobie: będziesz żałował!
Wybiegłem po siedemnastej i znowu na początku powoli jak żółw ociężale he,he... Pod koniec dychy nie moce odpuściły jak ręką odjął i wróciłem odbudowany;) Zacząłem kiedy słoneczko chyliło się ku zachodowi, a skończyłem po ciemku. Czyli można powiedzieć biegałem cały dzień hi,hi...
Było kapitalnie! Powolutku, dokładnie udeptywałem ścieżki na "Bałtyku" bo po się śpieszyć;) jeśli się lubi to co się robi:) Jutro jak prawie co wtorek *wygibasy* czyli dwie godziny lekcyjne gimnastyki.
Cytat dnia:
„Nasza największa chwała nie leży w tym, by nigdy nie upaść, ale w tym, by podnieść się za każdym razem, gdy upadniemy.” - Ralph Waldo Emerson
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz