prawie dzisiaj był ze mnie he,he... "Pacyfik" nie tknięty lodem, bo najgłębszy z trzech glinianek. "Bałtyk" zamarznięty i przykryty śniegiem:) Na "Adriatyku" *lodowa kasza* hi,hi... Temperatura otoczenia -2, a wody +2 stopnie Celsjusza. Dużo białego puchu i prószenie śnieżku nie ustaje;) Niby mamy jesień, a morsowanie jak zimą:)) Było fantastycznie!
Myślałem, że w poniedziałkowe przedpołudnie będę sam, a tu z drugiej strony pomostu młode Morsiki z Foczusią;) Imieniny miesiąca, czyli dwunasty dwunasty uczczone czterema kilometrami biegu i kąpielą w zimowych klimatach. Przyznaję jakoś nie mogłem się dziś zebrać:( Ale po pluskaniu z *resetem* pomyślałem dzięki Bogu, że udało mi się zebrać w sobie;) Bo dopiero teraz wiem, że żyję! Przy niżu "Brygida" taki *kop* jest nieoceniony. Nie na próżno endorfiny zowią hormonami szczęścia he,he... W dodatku oprócz przyjemności to jeszcze przecież naturalna szczepionka antywirusowa;)
Przysłowie:
„Mroźny grudzień, wiele śniegu, żyzny roczek będzie w biegu”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz