niedzieli od rana pięty mnie paliły he,he... więc kiedy MLP dała mi zielone światło;) Poleciałem na stałą przydomową trasę. Pętla za parkiem Lisiniec, potem na "Bałtyku" i seria dziesięciu przebieżek na łące koło tej glinianki. Powrót to kolejna pętla z podbiegiem slalomem między drzewami na polu namiotowym JG hi,hi...
W sumie jedenaście kilometrów. Aura letnia:) Przed południem dziewiętnaście kresek powyżej zera! Na szczęście orzeźwiający wietrzyk obniżał temperaturę odczuwalną.
W połowie sesji szybko wolno, szybko wolno pojawiła się grupa dziewcząt i widząc zmagania dziadka zaczęły mnie dopingować krzycząc: *dajesz dajesz...!!!!* Oczywiście dałem znak, że bardzo dziękuję:)
Fajnie było po dniu przerwy i pofolgowaniu sobie z ciostkami hi,hi... Nie ma jak szybsze przebieranie nogami na zrzucenie zbędnego "balastu" he,he...
„Ludzie zbyt łatwo rezygnują z władzy nad własnym życiem.”
- William Wharton
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz