w Białymstoku niespodziewanie się przedłużył. W poniedziałek przed wyjazdem MLP się przewróciła i złamała kość udową:(( Pogotowie, karetka, szpital, operacja... to tak w skrócie. W hotelu życzliwe Panie z recepcji mimo obłożenia pokoi pozwoliły dziadkowi zostać dłużej. Za co serdecznie dziękuję, bo pewnie spałbym do piątku pod mostem;) Moja Lepsza Połowa to mój dyrektor sportowy, menadżer itp. Bo ja tylko "fizyczny" he,he... do przebierania nogami.
Cierpienie żony, stres i załatwianie transportu to było bardzo poważne doświadczenie. Na szczęście w nieszczęściu przez te pięć dni na naszej drodze spotkaliśmy samych cudownych, miłych, pomocnych Ludzi. Prawda to jednak, że jeśli zaufa się Bogu to nie usunie wszystkich przeszkód spod nóg, ale sprawi, że nawet najgorsze problemy i trudności życiowe można pokonać. Pomoc Syna okazała się nieoceniona. Na personel szpitalny narzekać nie można. A już Ratownicy Medyczni z Firmy MED FIRE Transport Medyczny to prawdziwe Anioły:)
Na początku szok! Potem powoli otrząśnięcie... poukładanie wszystkich spraw do tego stopnia, że w środę i czwartek udało mi się wyjść na godzinkę przewietrzyć głowę;)
W pierwszy dzień "na nosa" lub "czuja" jak Kto woli pozwiedzałem miasto:)
W drugim trafiłem przypadkiem na fantastyczną
"miejscówkę" biegową - las w parku:)) Mega! Rewelacja! A ilu biegających!
Teraz już w domu. Rekonwalescencja na pierwszym miejscu, więc na razie szybsze przebieranie nogami musi poczekać na lepsze czasy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz