powrót, a dzisiaj już u siebie na stałej przydomowej trasie jedenastka.
Po kilku dniach biegania bez butów, na boso po plaży stopy nie chciały obuwia jak rumak siodła he,he... Pierwsze kroki jakby na szczudłach;) Ale potem pogodziły się i było normalnie.
Klimat nadmorski jednak lepiej mi pasuje. Inne powietrze, jakby łatwiej się oddycha i to rewelacyjne bieganie na bosaka:))
Cóż *jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma* hi,hi... i pozostaje udeptywanie miejskich chodników oraz asfaltu;)
"Obóz" kondycyjno regeneracyjny minął niezwykle szybko:( Było fantastycznie! Poranne bieganie i kąpiel w morzu dawało kopa na cały dzień. Dużo spacerowania - 50km w ciągu czterech dni. A przede wszystkim całe dnie spędzane wspólnie w Gronie rodzinnym.
W Karwii biegałem średnio pięć kilometrów dziennie, więc trochę poniżej minimum podtrzymującego funkcje życiowe;) Oczywiście bieganie po piasku to nie to samo co bieganie miejskie. Zwłaszcza tak jak wczoraj przy sztormowym wietrze.
Fajnie było!
W tym tygodniu synoptycy wieszczą afrykańskie upały, więc chyba przejdę na krótkie wczesno poranne bieganie. A jak dołożę jeszcze pływanie w "Adriatyku" /bo nasz częstochowski "Bałtyk" nie jest kąpielowy/ będzie prawie jak nad morzem he,he...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz